Nie wszyscy muszą nosić maseczki!
Hurra! Jest jakaś furtka! W rozporządzeniu ministra zdrowia o obowiązku zasłaniania twarzy maseczką – łaskawy prawodawca zwolnił z tego obowiązku osoby mające kłopoty z oddychaniem oraz „osoby niepełnosprawne intelektualnie”. Co więcej – nie trzeba na te okoliczności okazywać żadnego zaświadczenia.
Kłopoty z oddychaniem mam – a jakże, zaświadczenia nie trzeba okazywać, ale dla pewności składam oświadczenie o drugiej przypadłości, żeby wszystko było jasne. Oświadczam zatem, że jestem „niepełnosprawny intelektualnie” i dlatego obowiązek noszenia maski na mnie nie spoczywa.
Piszę to przede wszystkim dla wiadomości nyskich milicjantów, którzy już gorliwie rzucili się na karanie ludzi mandatami. Ot wczoraj przyszła do redakcji moja wieloletnia znajoma pani Stanisława, która została ukarana mandatem 50 złotowym za to, że samotnie dotleniała się spacerując po plaży nyskiego jeziora. – Nie było żywego ducha oprócz mnie, nie było żadnego zagrożenia kontaktu z drugim człowiekiem – opowiada pani Stanisława, aż tu podjechał radiowóz i młody policjant wypisał mi mandat – 50 zł za to, że nie miałam maseczki. Nie zapytał nawet czy czasem nie trzeba mi w czymś pomóc, co ja tu robię, nie upomniał. Od razu – mandat!
Pani Stanisława jest osobą żywotną, energiczną ma za sobą doświadczenie Sybiru, który przeżyła jako mała dziewczynka, jest w Nysie znanym społecznikiem – należałoby ją może jakoś inaczej potraktować, zwłaszcza, że nie była w żadnym towarzystwie, nie stwarzała zagrożenia, a rozporządzenie o obowiązku maseczek ma wiele wyjątków. Policjant powinien te wyjątki znać i najpierw –wydaje mi się – jako niepełnosprawnemu intelektualnie – że najpierw powinien zorientować się czy w ogóle musi wymierzać jakieś kary?
To oczywiście są dywagacje osoby intelektualnie nie ten-tego – bo każdy normalny wie, że policjant jest po to, żeby karać, a zwłaszcza słabszych co to nie odwiną się, w mordę nie dadzą – a starsza pani co ma za sobą Sybir, przecież w pysk nie da. Można zatem karać! Co innego jakby to był chuligan.
Sami widzicie jak ja „niepełnosprawnie intelektualnie” podchodzę do życia i że moje oświadczenie jest z gruntu prawdziwe. Składam to oświadczenie zresztą nie tylko dla milicji obywatelskiej ale i dla wszystkich przechodniów, którzy będą patrzeć na mnie – nie zamaskowanego – ze zdziwieniem, a może nawet i z wyrzutem. Jak na jakiego zadżumionego. „Nie ma maski – oho – na pewno zaraża wirusem! Spalić takiego na stosie!” Tak, tak takie myśli mogą ludziom przychodzić do głowy. Tym bardziej więc muszę o moim „intelektualnym inwalidztwie” publicznie zaświadczyć, żeby choć tego stosu uniknąć.
Mam na moją niepełnosprawność oczywiście całą masę dowodów, które mi przychodzą na myśl. Ot przypomina mi się sytuacja, sprzed 20 ,lat, kiedy byłem burmistrzem Nysy. Gmina sprzedawała wówczas plac (na którym dziś stoi Kaufland). Kupnem był zainteresowany niemiecki przedsiębiorca – pan K., który odwiedzał mnie kilkakrotnie w towarzystwie współpracującej z nim Polki. I kiedy już zbliżał się termin przetargu odwiedziła mnie w moim gabinecie owa Polka i mówi do mnie: -Panie burmistrzu my musimy ten plac kupić!
Odpowiadam życzliwie – będzie przetarg, wystartujecie i będziecie mogli kupić.A ona na to: Ale my musimy wygrać ten przetarg. Jak my wygramy przetarg, to pan K. da panu 10 tys. marek. (było to jeszcze przed wprowadzeniem euro do obiegu).
No i tu wyszło na jaw moje intelektualne kalectwo bo ja tych 10 tys. marek nie wziąłem, tylko ją wygoniłem. No kto normalny by tak zrobił?
Normalny by wziął, a jeszcze jakby był trochę bardziej rozgarnięty to by zażądał podwyższenia kwoty – bo przecież trzeba się podzielić z tymi co wyceniają, tymi co przetarg organizują itd. itp. Ludzie inteligentni jakoś sobie w tej konkurencji radzą. A ja jako „niepełnosprawny intelektualnie” się nie załapuję. Mógłbym oczywiście takich opowieści przytaczać wiele, ale po co się katować. Na maseczkę powinno wystarczyć.