Obliczyliśmy ile kosztować będzie europejska posada dla Donalda Tuska
Rura pod powierzchnią Bałtyku na głębokości umożliwiającej wpływanie do Świnoujścia co najwyżej kajakiem płaskodennym, zlikwidowany przemysł, upadłe stocznie, zdegradowane szkolnictwo, zlikwidowana opieka medyczna, skandalicznie drogie, choć ciągle nieukończone drogi, ludzie szukający pożywienia w śmietnikach, emigracja zarobkowa na skalę chyba niespotykaną dotąd w całej naszej historii.
Pogłębiający się chaos w każdej dziedzinie codziennego życia Polaków (że wspomnę tylko podróżowanie na terenach działania spółki o nazwie Koleje Śląskie, rozbudowę metra w Warszawie czy zbliżającą się wielkimi krokami „reformę śmieciową”). Milionowe nagrody dla „swoich” za nie wiadomo co. Do tego tabuny coraz bardziej zarozumiałych urzędników, coraz bardziej przemądrzałych polityków.
Arogancja, zadufanie w sobie, pycha – to obraz przedstawiciela „władzy”, z którym przeciętny Polak spotyka się na co dzień.
Taki mamy obraz Rzeczpospolitej po sześciu latach rządów miłościwie nam panującego Donalda T. Jeśli ten stan państwa ma być ceną za intratną posadę w strukturach Eurolandu dla wspomnianego Donalda T. i ewentualnie któregoś z jego najbliższych kolegów, to, moim zdaniem, jest to cena bardzo wysoka.
Pozwolę sobie nawet wyrazić tezę, że będą to najdroższe posady we współczesnej historii świata.
Cisną się na usta słowa: nigdy jeszcze tak nieliczni nie zrobili tak wiele dla tak licznych. Szkoda tylko, że w swym działaniu zapomnieli o swej Ojczyźnie i o swoich rodakach.