Paskudne słowo „propaganda” | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 5.01.2017

Paskudne słowo „propaganda”

Fatalna sprawa… Pisać o czymś tak okropnym, jak propaganda? Czyżby okropnym? Proszę się wybrać do jakiejkolwiek firmy Public Relations, czyli PR i zobaczyć w cenniku, jak wielkie pieniądze się płaci właśnie za propagandę. Bowiem PR to nic innego jak propaganda. A konkretnie – propaganda i reklama. Reklama to pokrótce działanie w jednym konkretnym celu – coś dobrze sprzedać. I tyle. Propaganda natomiast to pokazanie obrazu podkolorowanego, albo też działanie celowe zmierzające do ukształtowania poglądów. A często jest tak, że propaganda i reklama tak się przeplatają, że trudno rozróżnić, z czym mamy do czynienia.

Fot. P. Tracz /

Praktycznie od XIX wieku, czyli od czasów rozwoju demokracji parlamentarnej, propaganda uzyskała charakter wybitnie pejoratywny i często po prostu jest utożsamiana z kłamstwem, manipulacjami i półprawdami. Tylko, jeśli jest aż tak źle z tą działalnością, to skąd tak wielki rozkwit Public Relations?

Zapewne też papież Grzegorz XV nie miał na myśli tych negatywnych konotacji, gdy jako pierwszy w XVII wieku rozpowszechnił słowo propaganda powołując Congregatio de propaganda fide. To właśnie po utworzeniu tej papieskiej Kongregacji, protestanci zaczęli nadawać propagandzie negatywny wydźwięk.

I tak już zostało… A ja uważam, że jest to totalna bzdura i propaganda jest ważnym i istotnym czynnikiem właśnie w demokratycznych systemach sprawowania władzy.

Gdy zajmiemy się słowem propagowanie, to już widzimy coś zupełnie innego. Jak najbardziej pozytywnego. Propagowanie nauki, propagowanie kultury… A czy propagowanie kanonów wiary to nie ekumenizm? Czyli propagowanie czegoś jest w porządku, ale uprawianie propagandy już nie.

Aby czynności propagandowe mogły zaistnieć niezbędnie konieczne jest mediów. Jakichkolwiek – prasa drukowana, kino, radio, a dzisiaj przede wszystkim telewizja i internet.
Niemałą rolę, o czym zazwyczaj zwykły człowiek zapomina, lecz nie fachowcy, jest tak zwana propaganda szeptana. Czyli rozpowszechnianie na zasadzie ustnych przekazów.

Praktycznie, od powstania ustrojów demokracji parlamentarnej toczy się walka propagandowa. Zazwyczaj, gdy mamy czas względnej równowagi, spokoju i porządku, propaganda jest przytłumiona; wybucha tylko na krótko w okresach kampanii wyborczych. Różne strony walczą wówczas o pozyskanie jak największej ilości zwolenników, co później przekłada się na rezultat wyborów i zwycięstwo, często gęsto, nie najlepszego dla obywateli, najbardziej moralnego i uczciwego ugrupowania, tylko najbardziej sprawnego propagandowo.

Platforma sprawna propagandowo

Klasycznym przykładem z naszej najnowszej historii jest zwycięstwo Platformy Obywatelskiej w 2007 roku, partii kompletnie bezideowej, której głównym celem, jak głosił jej lider była ciepła woda w kranie. Jak się później okazało, gdy już sprawowali władzę, partii zakłamanej, łamiącej przyrzeczenia, gardzącej zwykłymi ludźmi, a samą substancję państwa traktującą jako obficie nakryty stół ze smakołykami, z którego należy sobie brać, co się chce.

Lecz PO była niesłychanie sprawna propagandowo. Szare eminencje z cienia, tworzące to ugrupowanie zdecydowały zatrudnić najlepszych światowych i krajowych fachowców od Public Relations. I to one ustalały, co i jak mówić i pokazywać narodowi w taki sposób, by zdobyć jak najliczniejsze grono zwolenników.
Taki właśnie, po raz pierwszy zastosowany u nas atak propagandowy, zapewnił PO zwycięstwo.
Następne osiem lat władzy pokazało, że przywódcy tego ugrupowania, z powodu swojej marności intelektualnej i zachłyśnięci stosunkowo łatwym sukcesem, zdecydowali, że nie będą się bawić w poważne rządzenie i uprawianie polityki, jeżeli wystarczy uprawiać sprytną propagandę.

No i mieliśmy ruinację państwa i 3 miliony młodych Polaków uciekających za granicę, przy jednoczesnych dumnych zapowiedziach Drugiej Japonii, Drugiej Irlandii, Zielonej Wyspy. A żeby warszawiakom już zupełnie było świetnie, to postawiono im w centrum plastykową palmę (au-ten-ty-czne!) i nieopodal tęczę LGBT. No i co? Nie jest fajnie?

Ma być fajnie

No właśnie, według propagandy, którą już oficjalnie Platforma nazywała pijarem, ma być fajnie, a nie dobrze. Taki ładny zabieg socjotechniczny, usprawiedliwiający nędzę sprawowania władzy, skutkującą rozkwitem aquaparków w każdej gminie i tysiącem kilometrów ekranów wzdłuż dróg, zamiast polepszaniem się warunków życia obywateli. Ale co tam – propaganda rulez!
Już nie słuchało się, co mądrego dany polityk ma do powiedzenia i co właściwie on robi; ważne było, czy ma garnitur od Armaniego, dobrze dobrany krawat, czy biega codziennie, zna się na winach i pali cygara. Tak się budowało obraz PANA. A rozdeptane buty i porwane sznurowadła Kaczyńskiego to obciach na światową skalę. Takie oto są priorytety dominujące w propagandzie PO.
Przykro to powiedzieć, lecz spora część narodu, nieprzygotowana na taki frontalny atak goebelsizmu, kupiła tę fasadę, nie interesując się faktycznym stanem budynku. I co gorsza, tkwią w tym matriksie do dzisiaj. Bo to było takie przyjemne i jakim tanim kosztem.

Wojna propagandowa

Szczytową formą uprawiania propagandy jest wojna propagandowa. To stan, który mamy dzisiaj. Po zwycięstwach wyborczych – prezydenckich i sejmowych przez prawicową koalicję. Same zwycięstwa są dowodem, że nachalna propaganda „ciepłej wody w kranach”, oparta na fałszu i obłudzie, zaczęła się wyczerpywać i ludzie już gremialnie zaczęli się ze wstrętem od tego odwracać. Jak długo można dać się oszukiwać?

Niestety, najprawdopodobniej niczego nie pojęli lub też są do cna cyniczni, członkowie i zapiekli zwolennicy partii, które po przegranych wyborach znalazły się w opozycji. Zamiast, jak uczy historia i wymaga konieczność dziejowa, działać krytycznie, lecz konstruktywnie, zdecydowali się oni podnieść swój ukochany pijar do poziomu wojny propagandowej.

Tak, jak w trakcie sprawowania władzy, stwarzali złudny obraz spokoju, powszechnej szczęśliwości i dobrobytu, to teraz, w stanie wojny, pogodny obraz jest zastąpiony przez film katastroficzny – powszechny armagedon, chaos, tyrania, wszystko jest nielegalne, u władzy są uzurpatorzy, demokracji nie ma, a ci, co władzę stracili, cierpią za naród.

By ten obraz uwiarygadniać od samego początku utraty władzy, lider PO Grzegorz jasno określił cele, zawierając je w dwóch słowach: ulica i zagranica.

Wyjaśnijmy, że znowu nie są to cele faktyczne, mające coś stworzyć, nie, to zagrywki propagandowe. Pięćdziesięciu-osobowe demonstracje pokazywane odpowiednio przez kamery współpracujących z opozycją stacji TV mają stworzyć wrażenie milionowych protestów. Na największych antypisowskich demonstracjach policja policzyła 25 tysięcy uczestników, a w świat poszło z zaprzyjaźnionych mediów – 150 tysięcy.
Lewak z KOD-u bandażuje sobie wcześniej rękę, by po manifestacji zademonstrować, że został brutalnie poturbowany. Inny idiota kładzie się na ulicy w czasie demonstracji pod sejmem i gdyby nie przypadkowe nagranie telefonem, chodziłby w glorii bohatera krwawo pobitego przez krwiożerczą władzę. To jest „ulica i zagranica”.

Stwarzanie wrażenia chaosu, globalnego oporu społeczeństwa, krwawych protestów i ogólnej niesprawiedliwości, co potwierdzają rozliczni, sędziowie, akademicy i przede wszystkim dziennikarze (a także były europoseł PiS za 15 tys. euro miesięcznie, Kazimierz Michał Ujazdowski i ksiądz Pieronek) to właśnie wojna propagandowa i ostrzał ze strony opozycyjnej.

Ta fikcja i dodana do tego odpowiednia narracja jest podchwytywana, przez wrogie PiSowi, jako partii konserwatywnej dążącej do cywilizacyjnej kontrrewolucji, co jest śmiertelnym zagrożeniem dla lewackiej i neoliberalnej Europy, media zagraniczne, oraz, przede wszystkim, skomuszałe organy Unii Europejskiej, które są tak ogłupiałe, że, jak to podano, widzą większy dramat ludzi w Warszawie niż w ruinach Aleppo.
Uczciwie muszę przyznać – wszystkie partie opozycyjne w Polsce dzisiaj, nie wyłączając nawet Kukiz’15, wyspecjalizowały się w grze pozorów. Wojna propagandowa jest ważniejsza, a właściwie jedynym działaniem, niż uczciwa i robienie tego, do czego zostali powołani.

Trudno jest kłamać

Niestety, w tej brutalnie narzuconej wojnie propagandowej i nie mam wątpliwości, przy potężnym wsparciu, czy to z Moskwy, Berlina, Brukseli, czy innych ośrodków władzy za granicą, obecni rządzący, czyli PiS i cała prawica niespecjalnie dają sobie radę.
Fakt, ludziom uczciwym i przyzwoitym, a za takich uważam większość obecnych konserwatywnych prominentów, znacznie trudniej jest notorycznie kłamać, mataczyć, zmyślać i generalnie być łajdakiem. Lecz fachowców od tych spraw można przecież wynająć.

Pamiętamy ciągle, obie kampanie wyborcze były przeprowadzone znakomicie. Czuć było w cieniu prawdziwych, światowych fachowców. I, gdy tylko przywołam jedną postać, pan Rafał Bochenek, zawodowo prawnik, który, jako prezenter i konferansjer, był świetny.
Lec cóż mamy teraz? Rzecznik prasowy prezydenta, Marek Magierowski, rzecznik prasowy Rady Ministrów, wspomniany Rafał Bochenek, rzecznik prasowy PiSu Beata Mazurek, według mnie nie są najlepszymi ludźmi na te stanowiska. Właśnie z powodów propagandowych, czy mówiąc nowocześniej – pijarowych. Magierowski to ciągle nieco zbyt kostyczny i niestety małomówny dziennikarz, Bochenek nie wyszedł z roli konferansjera, a pani Mazurek, cóż…, potrafi czasami coś tak palnąć, że nawet Monikę Olejnik zatyka, a Knapik robi się czerwony jak indyk.

Jeszcze raz powtórzę – trwa wojna propagandowa, którą PIS przegrywa. Przekonany jestem, że gdyby taka wojna się nie toczyła, to już po roku sprawowania władzy i uchwaleniu i zrealizowaniu tylu prospołecznych ustaw, poparcie dla prawicowej koalicji oscylowałoby gdzieś w okolicach 55 – 60%. I wtedy można by wspaniale i w pełni Polskę przebudować i rozwinąć. No, ale niestety – natychmiast po wyborach opozycja wspomagana z zagranicy przystąpiła do zmasowanej wojny. Czy Jarosław Kaczyński, w swojej autentycznej mądrości tego nie przewidywał?

Trudno. Jest jak jest. Czyli wyjątkowo brutalna, jak widzimy, nie przebierająca w środkach i ciosach poniżej pasa opozycja będzie nadal prowadziła ciężki ostrzał, a PiS, jak mądrze do tej wojny nie przystąpi i nadal będzie stał na pozycji – „a mnie to nie obchodzi”, to będzie stopniowo tracił.

Opozycja się podkłada

Trzeba rozgrywać każdą sytuację, każde potknięcie, tym bardziej, że te ofermy same ciągle się podkładają. Na przykład teraz: – bardzo jestem ciekaw, jak prawica będzie wykorzystywała ewidentną wpadkę Ryszarda Petru. Czy zdoła doprowadzić wydarzenie do poziomu skandalu. Skandalu z podtekstem erotycznym, co, jak pamiętamy wykończyło prezydenta Clintona i prezydenta Hollande.

Jasne, gentlemani o takich sprawach nie rozmawiają, ale Super Express, czy The Sun mają milionowe nakłady z tego powodu i w Anglii, ojczyźnie afery Profumo, Petru byłby usmażony do poziomu well done.

W niezapomnianym skeczu z, co piszę z ogromną przykrością, biedującym na starość Janem Kobuszewskim i Wiesławem Gołasem, majster instruuje ucznia: – „Chamstwo należy zwalczać chamstwem”. Hmmm… to może nie mądrość życiowa, ale niewątpliwie ludowa.
Oczywiście nie namawiam, aby poważna, konserwatywna władza, szukająca nawet swoich korzeni w Rzeczypospolitej Szlacheckiej, zniżała się do poziomu chama. Jednakże symboliczny „pan na zagrodzie”, a całkiem niedawno, marszałek Piłsudski, wiedzieli, że najlepszą bronią przed bezczelnością i chamstwem, nie jest uległość i pokora, lecz postawa, jak najbardziej asertywna, stanowcza, mimo tego, niepozbawiona godności i dumy.
Dlatego też, jak wojna, to wojna, trzeba wziąć się do walki. Nie można dopuszczać, aby i wśród obywateli, jak też wrogich nam, zagranicznych ośrodków opiniotwórczych, wykształcał się obraz Polski w bałaganie, Polski w ruinie, rodzącego się totalitaryzmu, łamania prawa i prześladowania obywateli. Wiemy, że wszystko to nieprawda. Lecz to właśnie sprzedaje propaganda przeciwników.

Trzeba walczyć

Będąc człowiekiem życzliwym i sprzyjającym obecnej władzy, a przede wszystkim czekającym na dobrą zmianę, muszę w swoim krytycyzmie, oprócz zagrzewania do walki, mieć jakieś sugestie. Oto parę.

Proponuję zorganizować cotygodniowe, poważne konferencje prasowe, czy to rządu, czy nieco rzadziej, prezydenta. Nie takie prymitywne, ad hoc, przy schodach w sejmie.

Róbmy to tak, jak gdzie indziej na świecie. Nie na stojąco tylko stół, mikrofony, za stołem tematycznie dobrani przedstawiciele władzy; pryncypialny prowadzący konferencje, znający dziennikarzy z nazwiska, a specjalnie akredytowani, z wykluczeniem tak zwanych pistoletów i młodych durnych. Dziennikarze tacy, którzy umieją zadawać pytania w temacie (i co niemniej ważne – potrafią się zachowywać. To oczywiste, że ci, uprawiający postmodernistyczne dziennikarstwo a’la Olejnik, czy Knapik nie powinni brać udziału w konferencjach. Co nie znaczy, że pytania kontrowersyjne, czy nawet negatywne powinny być zabronione. Oczywiście , że nie! Lecz na właściwym poziomie merytorycznym i kulturalnym. A obecny poziom jest niestety taki, że już wkrótce na korytarzach Sejmu, niektórzy z młodych, którzy niestety nie otrzymali właściwego wychowania, będą wołać za posłami: – Ej! Ty!

Do poważnej roboty musi też się zabrać pan sekretarz stanu Paweł Szefernaker. Wprawdzie nie informatyk i spec public relations, ale w 2015 ładnie prowadził internetową kampanie prezydencką Andrzeja Dudy, więc winien to kontynuować. Niekoniecznie osobiście, lecz musi stworzyć zgrany zespół młodych informatyków i blogerów, którzy zadbają o wszystkie rządowe, prezydenckie i pisowskie strony i witryny. I to nie tylko pod względem technicznym, systemowym i administracyjnym, lecz także, jako komentatorzy i uczestnicy. Oczywiście, ze specjalnym naciskiem na wszystkie witryny społecznościowe, takie jak Facebook, cz Twitter. Do pracy panowie! I to od zaraz.

I trochę przykra sprawa. Czy wymienieni powyżej z nazwiska rzecznicy prasowi to najwłaściwsze medialnie osoby na tych stanowiskach? Niech sobie pan Magierowski pozostanie dyrektorem biura prasowego, lecz do krótkich rozmów z dziennikarzami wysyła jakiegoś wyszczekanego i sympatycznego spryciarza.

Pan Rafał Bochenek świetnie obsługuje imprezy. I niech przy tym zostanie. Spikerem rządu winien być ktoś o swadzie i inteligencji prof. Krasnodębskiego. Oraz asertywności posła Brudzińskiego, czy premiera Gowina. I musi on mieć większe umocowanie. Nie może być tak, że co drugie zdanie mówi – tego powiedzieć nie mogę, a to to tylko pani premier, itd. Nie, rzecznik musi mieć prawo mówić. A panią Mazurek bym pozostawił. Bo doprowadza Knapika, czy Wyłupiaste Oczko do granic wściekłości. Proszę się nie obrażać za te słowa, ale jest to Pyskata Baba w Odpowiednim Miejscu.

Nie ma na co czekać. Wojna już mocno zaangażowana, a Niemcy już są pod Stalingradem. Pora na poważny kontratak w tej wirtualnej wojnie, mimo, ze propaganda tak brzydko się kojarzy. Niech pierwszą jaskółką tego zostanie Szopka Noworoczna Marcina Wolskiego, która rozbawiła naród i rozsierdziła do czerwoności elyty i były establishment. Należało im się to od dawna.

Autor

- publicysta. Z zawodu inżynier elektronik pracujący od 30 lat za granicą na morzu. Konserwatysta.

Wyświetlono 2 komentarze
Napisano
  1. Józef pisze:

    „Uczciwie muszę przyznać”, że jeżeli PiS zastosował by Pana rady, to ma pewną wygraną w następnych wyborach.
    Nie podoba mi się w tekście sformułowanie: „wszystkie partie opozycyjne w Polsce dzisiaj, nie wyłączając nawet Kukiz’15, wyspecjalizowały się w grze pozorów”. Po pierwsze ugrupowanie Kukiz’15 nie jest partią !!!
    Po drugie wszystkie partie czerpią garściami z pomysłów Kukiz’15 przedstawiając jako swoje. Jest niepisana zmowa mediów by pomysły i opracowania Kukiz’15 nie rozgłaszać publice.
    Zdecydowanie polecam lepiej poznać sylwetki wartościowych posłów ugrupowania Kukiz’15.

    Pozdrawiam
    JózefDe

  2. Janusz pisze:

    Witam
    Wbrew temu co Pan zacytował ja mam dużo sympatii do Kukiz15. To w większości fajni ludzie, którzy mają fajne pomysły, tylk… strasznie nieżyciowe. Roczne nawoływanie do zmiany konstytucji jest wołaniem na puszczy. Nie ma konstytuanty i nie ma woli opozycji totalnej na prace przy konstytucji. Więc, jak to zrobić?
    Marszałek Tyszka chce wyprowadzić protestujących na sali plenarnej za pomocą straży marszałkowskiej. Sam bym to chętnie zrobił. Tylko,że oni na to czekają. Obraz tarmoszonych męczenników odbiłby się echem na całym świecie. A na to nie możemy sobie pozwolić.
    I faktem jest, że K15 ma sporo dobrych pomysłów. Lecz często nierealnych.
    Nie mniej przyglądam się im z sympatią i uważam, że są dzisiaj bardzo potrzebni.
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>