Poseł z poparciem 8 głosów chciał ponownie do Sejmu
Gdański poseł, który bez powodzenia startował w wyborach do gdańskiej rady osiedla, do tej pory był nieznany, o jego przydatności dla regionu niewiele było wiadomo – chciał dostać się ponownie do Sejmu. Tym razem jednak wyborcy nie dali się przekonać, a formacja z której startował, nie przekroczyła progu wyborczego.
Pojawił się nagle i na fali popularności Janusza Palikota dostał się do Sejmu. To typowy dla młodej demokracji i obecnego systemu wyborczego przypadek, kiedy sukces wyborczy odnosi się nie ze względu na osiągnięcia, talent, zaangażowanie w sprawy lokalne, czy ważne nazwisko – a ze względu na sprzyjające okoliczności. Po 4 latach zasiadania w sejmowych ławach Bauć wciąż był nieznany, niczym się nie wyróżnił, mieszkańcy okręgu gdańskiego, z którego poseł się wywodzi, zupełnie go nie nie kojarzą, nie przypominają sobie także jakiejkolwiek jego aktywności w pracy dla regionu.
Okazało się jednak, że Bauć znów chciał się dostać do Sejmu. Stała pensja, bezpłatna komunikacja, hotele, delegacje i szereg innych przywilejów – mogą być atrakcją. Problem w tym, że za to wszystko płacą obywatele, którzy nie otrzymują nic w zamian. – Co komu po takiej klasie próżniaczej? – pyta retorycznie jeden byłych pomorskich polityków.
Poseł Bauć brak aktywności w regionie próbował nadrobić aktywnością w… internecie, którą obserwowaliśmy od niedawna. – To swoista internetowa, a raczej facebookowa ofensywa – komentują gdańszczanie. – Pisze, komentuje, zamieszcza linki. Wstąpiło w niego jakieś niezwykłe ożywienie. Zupełnie jakby się nagle obudził z 4-letniego snu. A co zrobił dla nas?
Jednak nawet internetowa aktywność okazuje się jedynie fragmentaryczna. – Tzw. zaangażowanie posła w informowanie o swoich „dokonaniach” widać choćby na jego stronie internetowej – słyszymy od jednego z mieszkańców Gdańska, aktywnie działającego w lokalnych strukturach osiedla Aniołki. – Jego ostatni wpis datowany jest na 5 sierpnia 2015, czyli całkiem niedawno, natomiast poprzedni na… 29 stycznia 2015. Widać zatem, że nastąpiło właśnie przebudzenie posła, który prawdopodobnie chce pokazać, że w ogóle istnieje. Szkoda tylko, że przez kadencję nie był zainteresowany regularnym informowaniem swoich wyborców o działaniach.
O tym, jak bardzo nieznany w regionie jest Piotr Bauć, świadczy wynik wyborów do gdańskiej rady dzielnicy Aniołki. Poseł dostał… 8 głosów. To nie żart. Wynik kompromitujący nawet jak na zwykłego mieszkańca. Jeśli mówimy o pośle – to jest polityczna katastrofa.
Kompromitujący wynik Bauć próbował niejasno tłumaczyć jakąś „strategią wyborczą”, „umowami”, i tym, że „właśnie o to mu chodziło” itp. Trudno jednak racjonalnie przyjąć wynik „8 głosów” jako efekt „zamierzonych działań strategicznych”. Poseł twierdzi, że nie prowadził kampanii wyborczej. Oznacza to, że nie tylko w regionie, ale i wśród swoich sąsiadów jest kompletnie nieznany. – Żeby zbudować sobie tak wielką „popularność” faktycznie trzeba mieć wyjątkowy antytalent polityczny, albo po prostu naprawdę nic nie robić – słyszymy od specjalistów zajmujących się marketingiem politycznym.
Okazało się jednak, że w jesiennych wyborach parlamentarnych, nieznany poseł, z, jak mówią komentatorzy, „klasy próżniaczej”, nie otrzymał znaczącego poparcia, choć było ono wyższe niż 8 głosów, bo wynosiło 1865. Mieszkańcy Gdańska jednak nie zdecydowali się na utrzymywanie takiego reprezentanta w Sejmie przez kolejne 4 lata.
nie znam goscia, ale znam takie stare prapolskie przyslowie, z enie kopie się leżących. redaktor tez je zna?
Dobre! Z takim poparciem to się poseł powinien zająć zupełnie czymś innym. Może uczciwą robotą np? Sejmowe jaja.