Sędziowie zasługują na krytykę
Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich. Zakończył się kilka dni temu. Przysłuchałem się większości wypowiedzi „dyskutantów”. Zapoznałem się z uchwałami, przyjętymi przez Kongres. I odnoszę wrażenie, że ludzie w sędziowskich togach coraz bardziej oddalają się od rzeczywistości.
Wyniki badań społecznych pokazują, że stopień zaufania społecznego do sądów w Rzeczpospolitej jest dramatycznie niski i ciągle maleje. W dyskusji padło na ten temat kilka słów. W zadziwiającym kontekście. Otóż, że niedopuszczalne jest, by władza wykonawcza stosowała czarną propagandę w stosunku do sądów i wobec sędziów. Bo osłabia to trzecią władzę. Istotnie, osłabia. Ale czy przypadkiem na dzisiejszą opinię (nie władzy wykonawczej, ale społeczną) sędziowie nie zapracowali sobie ową „tytaniczną pracą wykonywaną na rzecz całego społeczeństwa” (jak stwierdziła to pani sędzia Małgorzata Gersdorf)?
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego stwierdziła między innymi, że „prawnicy, a w szczególności sędziowie są, czy to się komuś podoba, czy nie, najlepiej wykształconą propaństwową częścią narodu, bardzo ciężką pracą zdobywający swoje szlify sędziowskie …”. Można się z tą tezą zgodzić, ale wcale nie trzeba. Publiczne wypowiadanie takich poglądów raczej pani prezes nie przystoi. Choćby ze względu na to, że są to poglądy nieoczywiste. Pani prezes zauważyła także, że „żadna władza po osiemdziesiątym dziewiątym roku nie szanowała nas w wystarczający sposób i nie traktowała jak partnera w debacie publicznej”.
Jeśli miarą owego szacunku, którego brak tak doskwiera pani prezes, jest wysokość apanaży, są różnego rodzaju przywileje, to, odnoszę takie wrażenie, pretensje do władzy są chyba nieuzasadnione. No chyba, że stan sędziowski chciałby w większym stopniu partycypować w korzyściach z (re)prywatyzacji.
Społeczeństwo na co dzień spotyka się z niekompetencją sędziów, z nieprzygotowaniem do prowadzonych spraw, z kuriozalnymi wyrokami, z nadużywaniem władzy przez sędziów. Internet zalewany jest informacjami o sobiepaństwie, skandalicznych orzeczeniach, braku grzeczności i szacunku do człowieka, nawet obwinianego – to w salach sądowych. O różnych patologiach, których bohaterami są sędziowie. Szkoda, że nie słychać nic na temat konsekwencji takich działań. Bo to one powodują brak szacunku, coraz mniejsze zaufanie społeczne do sądów.
W trakcie kongresu głos zabrała także pani profesor Ewa Łętowska. Jakże inna była jej wypowiedź. Pani profesor mówiła o braku komunikacji. Także w sali rozpraw. Sędzia, który wydaje w imieniu Rzeczpospolitej wyrok, musi umieć go uzasadnić „ludzkim językiem”. Wygląda na to, że głos pani profesor będzie jeszcze przez długie lata „głosem wołającego na puszczy”.
Utarło się w Rzeczpospolitej, że nie komentuje się wyroków sądu. Moim zdaniem nie ma nic bardziej błędnego. Mogę zgodzić się, że wyroki sądów wykonuje się! I to jest świętość. Ale już ani nazwisko sędziego, ani sam wyrok przezeń wydany (tak, przez konkretnego, znanego z imienia i nazwiska sędziego) żadną świętością nie jest. Każdy może go komentować, każdy, nie tylko prawnik, może na jego temat mieć swoje zdanie. I nie musi ono być w żaden sposób przychylne owemu wyrokowi. Wskazane jest, by na temat sprawy sądowej nie publikować komentarzy w trakcie jej trwania, bo może to wpływać na jej przebieg, może stanowić formę nacisku (na każdą ze stron procesu).
Pamiętam czasy, wcale nie tak odległe, gdy prasa opisywała ze szczegółami zakończone procesy. To była swego rodzaju społeczna kontrola pracy sądów (i sędziów). Chciałbym, aby one wróciły. W zakresie jawności orzekania nic się nie zmieniło. Każdy obywatel ma prawo wejść na praktycznie każdą rozprawę (oczywiście są wyjątki – bardzo precyzyjnie opisane w prawie). Stąd mój apel do ludzi, którzy mają dość czasu i znajdą w sobie dość determinacji, by odwiedzać sale sądowe. Zacznijcie chodzić na rozprawy! Zapełnijcie sale sądowe widownią. Nie tylko wówczas, gdy na wokandzie jest sprawa syna prezydenta czy Marcina P. lub jego żony (sławne Amber Gold). Piszcie sprawozdania. Jeśli będą interesujące, będziemy je publikować. W nawiązaniu do wypowiedzi pani Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego podkreślę, że nie tylko wtedy, gdy sąd nie stanie na wysokości zadania. Także wtedy, gdy trudna sprawa zostanie załatwiona szybko, sprawnie i uczciwie. Gdy wszystkie strony wyjdą z sali sądowej może nie zadowolone, ale w poczuciu, że spełnia się sprawiedliwość.