Straż Miejska w Gdańsku na ustach całej Polski! Komendant: „Nie mam sobie nic do zarzucenia”
Szykują się kolejne zarzuty dla gdańskich strażników miejskich w związku z nieprawidłowościami formalnymi przy przygotowywaniu dokumentacji mandatowej. Gdańsk niedawno był na ustach całej Polski za sprawą telewizyjnego reportażu o sytuacji w Straży Miejskiej, który przygotowała telewizja TVN. Tymczasem komendant tej instytucji wciąż ma się dobrze, a miasto wciąż nie podejmuje w jego sprawie żadnych decyzji.
Pracownicy gdańskiej Straży Miejskiej jednoznacznie wskazują komendanta jako jedno z najsłabszych ogniw całej instytucji. Ten jednak nie sprawia wrażenia, jakby w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, do jak wielkiej tragedii doszło, co dzieje się wokół kierowanej przez niego instytucji oraz tego, jak bardzo na całej sytuacji traci wizerunek Gdańska.
A doszło do tragedii ogromnej. Przypomnijmy, niedawno funkcjonariuszka gdańskiej straży
miejskiej, w jednym z sopockich barów popełniła samobójstwo wieszając się w toalecie. To
najprawdopodobniej efekt zarzutów prokuratorskich, jakie usłyszała w związku z podejrzeniem fałszowania dokumentacji mandatowej w gdańskiej Straży Miejskiej. Kobieta usłyszała niedawno aż 140 zarzutów. Nie wytrzymała presji i posunęła się do odebrania sobie życia.
Tymczasem władze miasta do tej pory nie podjęły jakiejkolwiek decyzji w sprawie komendanta Leszka Walczaka, któremu najwyraźniej wydaje się, że wszystko było i jest w porządku.
– Nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie oceniam działań prokuratury. Mam nadzieję, że zwycięży zdrowy rozsądek, a proces nie będzie przypominał Procesu Kafki – mówił w programie TVN „Uwaga” Leszek Walczak, komendant Straży Miejskiej w Gdańsku.
Ironia i sarkazm – najwyraźniej tylko w ten sposób Walczak jest w stanie komentować całą sprawę, w której pracownica kierowanej przez niego instytucji popełniła samobójstwo…
My, wraz z gdańskimi strażnikami miejskimi, także mamy nadzieję, że faktycznie zwycięży zdrowy rozsądek władz Gdańska i w sprawie komendanta jak najszybciej podejmą jedyną możliwą decyzję, odwołując go ze stanowiska.