"Stwierdziłem, że nie mogę sam się okłamywać, bo nigdy nie będę szczęśliwy" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 1.04.2017

„Stwierdziłem, że nie mogę sam się okłamywać, bo nigdy nie będę szczęśliwy”

„Pracujemy i płacimy podatki, ale niestety w naszym państwie nie mamy żadnych praw dotyczących naszego związku” – rozmowa z sołtysem Łukaszem Włodarczykiem.

fot. Robert Motyka

Niewielka wieś na Pomorzu, licząca nieco ponad ośmiuset mieszkańców. Co ją wyróżnia? Sołtys kilka miesięcy temu wziął ślub ze swoim partnerem. Łukasz Włodarczyk w rozmowie o tym jak polskie społeczeństwo reaguje na homoseksualistów.

W jakim momencie życia poczuł Pan, że jest gejem?

Świadomość mojej orientacji przyszła mi ciężko. Na początku do mnie nie docierało i próbowałem odsuwać od siebie tę myśl. Chciałem być, „taki jak wszyscy”. Byłem w związku heteroseksualnym, z którego mam córeczkę. Bardzo się cieszę, że mam dziecko, ale niestety z poprzednią partnerką nam nie wyszło. Nie tylko ze względu na to, że jestem gejem, ale po prostu nie dogadywaliśmy się. Blisko pięć lat temu nastąpił przełom w moim życiu i stwierdziłem, że nie mogę się sam okłamywać, bo nigdy nie będę szczęśliwy.

Zawsze mówił Pan o tym, kim Pan jest otwarcie?

Kiedy nastąpił ten moment, że zdecydowałem zmienić swoje życie to nie ukrywałem tego przed rodziną i najbliższymi, ale też nie afiszowałem się z tym. Kto mnie o to zapytał i chciał wiedzieć to wiedział.

Jak rodzina zareagowała?

Reakcje były różne. Szoku jako takiego nie było. Jedni bezosobowo, całkowicie bez żadnych dociekań. Inni dopytywali czy na pewno, czy może to jest na chwilę. Tak właśnie ludzie często myślą, że człowiek sam decyduje o swojej orientacji.  Jednak w rzeczywistości różnie to bywa. Jedni się określają w stu procentach jako homoseksualiści, inni balansują między hetero a homo. Znam osoby, które od 6 roku życia wiedziały, że są gejami, a niektórzy określają się po 20 roku życia. Mi to akurat przyszło jak miałem nieco ponad dwadzieścia lat.

Pięć miesięcy temu wziął Pan ślub ze swoim partnerem. Ceremonia odbyła się w Szkocji. Proszę opowiedzieć jak ona się odbyła?

Był to oczywiście ślub cywilny, w urzędzie w Edynburgu. Oprócz wielu papierów, które musieliśmy podpisać i dostarczyć, ślub odbył się standardowo. Pomimo, że sala była bardzo ładna, gustowanie udekorowana i przystosowana na przyjęcie blisko stu osób to byliśmy tylko w czwórkę. Przylecieli z nami tylko świadkowie, bo rodziny nie zabieraliśmy ze względu na koszty. Łzy nie poleciały, bo urzędniczka była naprawdę żartobliwa. Jeżeli już to płakaliśmy ze śmiechu. Nie mieliśmy tłumacza więc musieliśmy nauczyć się formuł po angielsku. Urzędniczka natomiast mówiła z typowo szkockim akcentem, więc niektóre zdania w rzeczywistości brzmiały inaczej niż się uczyliśmy, więc momentami było zabawnie. Jednak udało się doprowadzić do końca i jesteśmy małżeństwem.

fot. Robert Motyka

Co najbardziej zapamiętał Pan ze ślubu?

Najmilsze było to, że  nazwała nas rodziną. Zgodnie z tamtejszym prawem powiedziała, że jesteśmy małżeństwem. I to było dla nas najprzyjemniejsze. Żyjemy w rzeczywistości, w której to jest nawet niewyobrażalnie. Już nie mówię o tym, że nie jest to prawnie usankcjonowane, ale po prostu społecznie nie jest akceptowane.  I myślę, że tę sytuację zapamiętam najbardziej, bo to wydawało się niemożliwe a tam okazało się takie normalne, naturalne.

W Polsce prawo nie pozwala na ślub dwóm osobom o tej samej płci, więc prawnie Wasze małżeństwo nie jest ważne.

W Polsce faktycznie nie ma akceptacji takiego związku. Są na ten temat dyskusje. Artykuł 8 Konstytucji mówi, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, który podlega ochronie Rzeczypospolitej Polskiej. Niektórzy prawnicy wypowiadają się, że jeśli byłby to związek homoseksualny to nie byłby on chroniony przez państwo polskie.

A macie jakąś możliwość, żeby dowiedzieć się chociażby o stanie zdrowia partnera?

Jakiś czas temu zapadł wyrok, który zapewnia partnerowi uzyskiwanie informacji na temat stanu zdrowia chorego. Oczywiście, po uprzednim upoważnieniu go. My mieliśmy taką sytuację niedawno, bo Łukasz trafił do szpitala i pani spytała się kogo upoważnia. On powiedział, że mnie, swojego męża.

I jak zareagowała?

Pani bardzo fajnie zareagowała, była podekscytowana. Powiedziała nam, że w końcu coś nowego (śmiech). Zastanawiała się też, jak mnie wpisać, bo nie miała możliwości, żeby mnie wpisać jako „mąż”, ale ostatecznie wpisała jako „rodzina”.

Jak zareagowała Pańska partnerka na to, że chce Pan odejść do innego mężczyzny?

Moja decyzja zapadła w momencie, gdy Hania miała się urodzić, więc na pewno miała problemy. Jednak chcieliśmy się rozstać, gdy Hania była mała, żeby ona nie widziała tych wszystkich nieprzyjemnych emocji, które towarzyszą rozstaniu. I teraz, z biegiem czasu uważam, że była to dobra decyzja. Bo nie było to łatwe ani dla mnie, ani dla niej.

Jest Pan wierzący?

Byłem wychowywany w katolickiej rodzinie. Nie wierzę w religię wymyśloną przez człowieka. Nie zaprzeczam istnieniu Boga, jakiejś siły wyższej, ale nie chcę wierzyć w to co człowiek kiedyś coś wymyślił czy napisał.

Co wpłynęło na to, że odwrócił się Pan od Kościoła?

Kościół jako instytucja nie jest mi potrzebny, żebym mógł wierzyć. Nie chcę uczestniczyć w nim, bo uważam, że w dzisiejszych czasach Kościół jest instytucją, która sprzedaje wiarę i na tym zarabia. Nie zaprzeczam, że są księża z powołania, ale coraz więcej słyszy się o aferach, które przeczą zasadom religii. Jest również wielu ludzi dwulicowych, którzy chodzą do kościoła, a po wyjściu z niego są pełni nienawiści i wrogości do innych. Są chrześcijanami, są religijni, ale gdy zobaczą Żyda, Muzułmanina czy geja od razu budzi się w nich gniew. Znam kilku księży, którzy są do mnie pozytywnie nastawieni, ale najgorsza jest ludzka dwulicowość.

fot. Łukasz Włodarczyk

Przez ostatnie lata temat adopcji dzieci przez pary homoseksualne powoduje burzę w naszym kraju. Chcielibyście mieć dzieci w przyszłości?

Mam córkę, ale niestety jej nie wychowuję. Mieszka ona z mamą i nie mam z nią codziennego kontaktu. My z Łukaszem chcielibyśmy mieć swoje dziecko. Mamy dom, w którym są trzy pokoje i mamy możliwości, by to dziecko wychowywało się w dobrych warunkach. Niestety są kolejne problemy prawne. Musielibyśmy zrobić to nielegalnie, czyli zainwestować w surogatkę, na przykład z Indii. W Polsce też jest prawo, że kobieta w momencie urodzenia dziecka może się go zrzec, a gdyby jeden z nas byłby wpisany jako ojciec, wtedy otrzymałbym prawo do wychowywania. Wiele osób homoseksualnych właśnie tak robi. Jednak, gdy jeden z nas by umarł, drugi nie miałby do niego żadnych praw, wychowując je nawet przez 0 lat. Niestety w dalszym ciągu jest to kombinatorstwo na różne sposoby, a my tak nie chcemy. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni i będziemy mogli mieć dziecko razem w pełni praw.

Przez pewien okres uczył Pan biologii w liceum. Pana orientacja seksualna nie przeszkadzałam Panu w pracy? Nie było dokuczliwych uwag?

Tak, pracowałem zaraz po studiach i kilka tygodni temu na zastępstwie. Ostatnio  wyniknęła sprawa z mediami, które zainteresowały się moją osobą. Trochę bałem się pójść. Nie wiedziałem jak zareaguje na to kadra, ale również uczniowie. Dzieci tylko zauważyły to, że byłem w gazecie. Nie było żadnych komentarzy, a jeśli już to tylko w stylu „był Pan na pierwszej stronie w gazecie” i tym byli najbardziej zainteresowani.

Z wykształcenia jest Pan biologiem, co spowodowało, że zdecydował się Pan najpierw startować w wyborach na sołtysa, potem do rady gminy?

Startowałem, bo znajomi mnie namawiali. Dlaczego? Chyba z tego względu, żeby coś robić dla naszej społeczności i miejscowości. Chciałem działać i robić coś fajnego dla nich.

Czy chce Pan dalej działać w polityce?

Raczej nie. Wraz z Łukaszem prowadzimy działalność, która się rozwija i nie potrzebuję dodatkowych zajęć. Ewentualnie, lokalnie chcę się udzielać. Zarobki, dajmy na to wójta są atrakcyjne, ale biorąc pod uwagę odpowiedzialność i problemy wynikające ze sprawowanego stanowiska to nie chcę w to wchodzić. Zresztą w polityce dzieją się bardzo brudne i złe rzeczy. Już startując w wyborach na radnego dochodziły mnie słuchy, że w poprzednich wyborach były zabawy w podrzucanie narkotyków. Nie jest to najwyższy szczebel władzy, ale już tutaj ludzie zrobią wszystko, żeby załapać się na stołki.

Jak zareagowali sąsiedzi na to, że będzie nimi rządził gej?

Zaskoczyło mnie bardzo, że zarówno jak i starsze osoby były na głosowaniu. Trzy tygodnie po wyborach urządziłem festyn. Trochę się bałem tej imprezy, bo bardzo dużo ludzi przyszło i z mojej wioski, i z sąsiedniej, a wiadomo nie wszyscy będą mnie pozytywnie odbierać. Zwłaszcza na takich spotkaniach, gdzie pojawia się alkohol, ludziom język się rozwiązuje i mogą powiedzieć różne nieprzyjemne rzeczy. Jednak żadnych przykrych sytuacji nie było. A nawet dostawałem gratisowe piwa, bo każdy chciał postawić sołtysowi. I to obcy ludzie, których nie znałem.

Parady równości manifestują „inność” gejów i lesbijek. Czy są one potrzebne? W końcu każda homoseksualna osoba chce być traktowana jak zwykły człowiek. Co Pan o tym myśli?

Myślę, że warto się pokazywać. W każdym kraju na świecie, żeby coś wywalczyć dotyczącego trzeba organizować manifestacje, protesty. Niestety w większości przypadków jest, tak że jak człowiek nie pokaże się na ulicy to nikt go nie zauważy. Wszystko zależy od tego jak ta parada będzie wyglądała. Weźmy na przykład tę w Berlinie, gdzie wszystko jest kojarzone z seksem. Ale te manify, które są w Poznaniu czy w Warszawie ukazują zwykłych ludzi, którzy są ewentualnie poprzebierani za różne rzeczy i nic złego się nie dzieje. Ja jestem jak najbardziej za.

Brał Pan kiedyś udział w takim pochodzie?

Nie, sam nie uczestniczyłem, bo nigdy nie miałem czasu. Ale z chęcią bym się wybrał.

Czy jest Pan szczęśliwy w Polsce? Nie myślał Pan kiedyś, żeby wyjechać do kraju, w którym nikt nie będzie Pana wytykał palcami?

Jestem szczęśliwy w Polsce. W naszej wiejskiej społeczność raczej nie ma homofobii. Jednak w kraju słychać głosy nienawiści, ale najczęściej z ust polityków. Uważam że najgorsze jest to, że władza jest wrogo nastawiona do nas. Myślę też, że największa homofobia jest wśród samych osób LGBT. Ludzie między sobą się nakręcają i sami stwarzają otoczkę strachu. Ja rozumiem, że są przypadki, że ktoś kogoś wyzwie lub pobije, ale jest to samonakręcająca się pętla strachu. Ja po swoich przeżyciach, stwierdziłem, że nie jest aż tak źle. Uczyłem w szkole i nic mi się nie stało a ponadto dostawałem wiadomości, że dzieciaki chcą żebym wrócił. Ludzie powoli dostrzegają, że osoby homoseksualne są takim samym ludźmi  jak wszyscy inny. Kiedyś były stereotypy, że gej to latający w ciuszkach laluś, ale to już przeszłość. Pracujemy i płacimy podatki, ale niestety w naszym państwie nie mamy żadnych praw dotyczących naszego związku.

Dzisiaj mamy XXI wiek i wiele znanych osób przyznaje się do swojej orientacji seksualnej. Jednak proszę sobie wyobrazić, że żyje Pan w latach osiemdziesiątych. Jak wtedy mogłoby wyglądać Pana życie?

Na pewno nie byłoby wesoło. Miałbym, jak większość gejów w tamtych czasach, hetero rodzinę i bym się ukrywał. W tamtych czasach nie było internetu, a książki o tematyce seksualnej były rzadkością. Współczuję osobom, które mają 50 lat i więcej a są homoseksualni. W tamtych czasach nie było tyle mediów przez co nie wiedzieli, że wokół nich jest tylu gejów i bali się ujawnić. Dzisiaj w dobie internetu wiesz, że jest wielu gejów i nie musisz się ukrywać.  W każdym zawodzie od policjanta, poprzez lekarza, a kończąc na leśniku są osoby LGBT. Więc teraz wiesz, że nie musisz się bać przed ujawnieniem się.

Rozmawiała: Anna Gawrońska

Autor

- dziennikarka. Z zamiłowania fotografka. Miłośniczka siatkówki i filmu.

Wyświetlono 2 komentarze
Napisano
  1. gościu pisze:

    Się porzygam.

  2. adios pisze:

    Prima aprilis!!!

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika