Unia Europejska i NATO będą zagrożone. Co jeszcze czeka nas w 2017 roku?
Początek nowego roku obfituje zwykle we wszelkiego rodzaju prognozy na przyszłość, aby zatem nie wyróżniać się z tłumu, także spróbuję zabawić się w proroka. Co zatem czeka nas w tej bliskiej i nieco dalszej przyszłości?
Emigracja w państwach bałtyckich
Naszą podróż w czasie rozpocznijmy od okolic nam najbliższych zarówno geograficznie jak i politycznie, czyli od państw bałtyckich.
To właśnie Litwa, Łotwa i Estonia kroczą wraz z nami na czele antyrosyjskiej krucjaty, czego owoce wkrótce będziemy wspólnie zbierali. Nasi północno – wschodni sąsiedzi odseparowali się całkowicie od Rosji, czego skutkiem ubocznym okazał się odpływ rosyjskiego kapitału oraz utrata tranzytu rosyjskich towarów i rosyjskiego rynku dla produkowanych przez Bałtów towarów i produktów.
W zaistniałej sytuacji wobec stagnacji gospodarczej i braku perspektyw dla młodego pokolenia, rozpoczęła się masowa emigracja, która trwa z niesłabnącą siłą do dziś. Pierwotnie wiązano ów emigracyjny potok z kryzysem finansowym lat 2008 / 2009, lecz w świetle najnowszych statystyk wypada ten pogląd zweryfikować.
W roku ubiegłym w całej Europie Środkowo – Wschodniej (poza Słowacją) emigracja zmalała: w Czechach o 33,5 %, na Węgrzech o 22,2 %, nawet z nad Wisły wyruszyło „za chlebem” o 3 % mniej Rodaków niż w roku poprzednim.
Tymczasem kraje bałtyckie nadal biją wszelkie rekordy. W 2015 roku z Estonii wyjechało trzy razy (!) więcej osób niż w roku poprzednim, Łotwę opuściło o 5,7 % więcej emigrantów zaś Litwę pożegnało aż o 21,6 % więcej jej obywateli.
Zważywszy, że w wymienionych krajach nie toczą się działania wojenne a sytuację polityczną trzeba uznać za stabilną, musimy przyjąć, iż przytoczone dane świadczą o masowej odmowie, życia obywateli tych państw w swoich ojczyznach.
Bardzo dobitnie potwierdzają to także sondaże przeprowadzane wśród wyjeżdżających, które nie pozostawiają złudzeń co do tego, że w lwiej części (60 %) nie zamierzają oni wracać w rodzinne strony. Także struktura społeczna wyjeżdżających nie skłania do optymizmu.
Przeszło połowa wyjeżdżających (52 %) Litwinów to młodzież w wieku 18 – 35 lat, w kraju pozostają zatem emeryci i ci, którym na emigrację nie pozwala stan zdrowia. Z kolei sytuację tych grup społecznych pogarsza fakt, że jedną z najliczniej emigrujących grup zawodowych są lekarze, co pozwala kreślić bardzo czarne scenariusze…
Zgodnie z danymi Eurostatu jak tak dalej pójdzie (a nic nie wskazuje na zmianę trendu), to do połowy XXI wieku Bałtowie stracą dwie trzecie swojej populacji a do końca tego stulecia ich państwa po prostu przestaną istnieć !
Rządzące tam elity widać pogodziły się już z wyrokiem losu, gdyż nie podejmują żadnych działań, aby temu zapobiec. W Estonii fundusz mający wspierać powroty z emigracji cieszy się wsparciem z ichniego budżetu kwotą – uwaga ! –„aż” osiemdziesięciu tysięcy euro rocznie, na Łotwie podobny fundusz dysponujący „bajeczną” sumą 72 tysięcy euro właśnie zlikwidowano, zaś Litwini w ogóle nie mają podobnych instrumentów.
Tych z Państwa, którym opisywana sytuacja coś jakby przypomina, spieszę poinformować, że zapewne jakiekolwiek podobieństwo jest zupełnie przypadkowe…
Rok wyborczy
Nadchodzący rok będzie rokiem wyborczym w kilku unijnych krajach w tym w Holandii (wybory parlamentarne w marcu), Francji (wybory prezydenckie na przełomie kwietnia i maja) oraz w Niemczech, gdzie na jesieni wybierany będzie parlament. Co owe wybory mogą przynieść Unii Europejskiej i jej mieszkańcom?
Holandia. W Holandii najpewniej po zwycięstwo sięgnie Partia na rzecz Wolności znana z ostrej eurosceptycznej i antyimigranckiej retoryki. Jej sojusznikiem może okazać się… brukselska euro-biurokracja! Bruksela „dopychając kolanem” ratyfikację umowy z Ukrainą, przeciwko której głosowali w referendum Holendrzy oraz podpisując ponad głowami rządów unijnych krajów umowę o „wolnym handlu” z Kanadą (CETA) sama podała na tacy argumenty swoim krytykom.
Nie będę zdziwiony, gdy pierwszą decyzją nowego holenderskiego premiera – Geerta Wildersa – będzie rozpisanie referendum o wyjściu Holandii z Unii, co zapewne nastąpi.
Francja. Ostatnim gwoździem do unijnej trumny mogą okazać się francuskie wybory prezydenckie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w ich finale zmierzą się reprezentujący Republikanów Francois Fillon oraz liderka Frontu Narodowego – Marine Le Pen.
W takim pojedynku zdecydowanie obstawiałbym zwycięstwo tej ostatniej. Dlaczego? Otóż obok wielu punktów stycznych, w programach obu kandydatów jest jedna niezwykle istotna różnica. Francois Fillon uchodzi nad Sekwaną za miłośnika rozwiązań autorstwa Margaret Teather – jego potencjalna konkurentka jest w swych wypowiedziach zdecydowanie bardziej prosocjalna.
Wystarczy wspomnieć masowe ubiegłoroczne protesty przeciwko neoliberalnym „reformom” planowanym przez – jak na ironię! – rządzących Francją socjalistów, aby wyrobić sobie zdanie o popularności podobnych idei w tamtejszym społeczeństwie.
Niebagatelne znaczenie może też mieć wybór Donalda Trumpa na Prezydenta Stanów Zjednoczonych, który pokazał wyborcom nie zgadzających się na degradowanie ich z obywateli do statusu „konsumentów”, że ich głos ma znaczenie!
Potencjalne zwycięstwo Marine Le Pen zakończy żywot Unii w jej aktualnym kształcie oraz postawi na porządku dnia problem dalszego istnienia NATO. Zapewne znikną także unijne antyrosyjskie sankcje, których zwolenników już w tej chwili można policzyć na palcach.
Rozsądek nakazywałby rządzącym w naszym kraju przygotowanie się na przedstawione powyżej scenariusze, czego naturalnie nie zrobią.
Obama „pluje do zupy” swojemu następcy
Kolejnym czynnikiem, który w sposób radykalny zmienić może otaczającą nas rzeczywistość jest nadciągająca wielkimi krokami zmiana warty w Białym Domu.
Kolejne – bezprecedensowe w historii tego kraju – działania ustępującego prezydenta i jego administracji, coraz bardziej przypominają „plucie do zupy” swemu następcy.
Bezpośrednio po wyborach pisałem, że obóz przegranych nie cofnie się przed niczym, by uniemożliwić objęcie władzy Prezydentowi Elektowi – gdyby się zaś to nie udało, tworzyć będzie fakty dokonane mające maksymalnie utrudnić mu działanie.
Doskonałym przykładem takich działań jest właśnie rozgrywający się na naszych oczach serial pod tytułem „Rosyjscy hakerzy”. Naturalnie nie jestem pamiętliwy, ale mimo dojrzałego wieku sporo rzeczy pamiętam, na przykład opublikowaną przez WikiLeaks 10.08.16 nową strategię sztabu wyborczego Hillary Clinton zakładającą, że wszelkie kolejne oskarżenia wysuwane pod adresem kandydatki Demokratów będą przypisywane działalności Rosjan (cokolwiek miałoby to oznaczać !).
Podobna strategia miała zapewne początkowo za zadanie odwrócenie uwagi opinii publicznej od kolejnych ujawnianych nieprawości, dziś służy najwyraźniej próbie delegitymizacji wyboru nowego prezydenta.
Podejmowane niejako „przy okazji” przez administrację prezydenta – który dosłownie „za chwilę” kończy swoje urzędowanie – kolejne działania przeciwko Rosji, trudno odebrać inaczej jak chęć pozostawienie następcy niezwykle kłopotliwego dla niego „spadku” i stworzenie potencjalnych przyczółków do kolejnych działań przeciwko niemu.
Do czego jeszcze może posunąć się odchodzący prezydent i jego administracja ? Aż boję się prognozować…
Zmiany na Ukrainie
Założywszy jednak, że mimo wszystko 20 stycznia stery w Białym Domu przejmie Donald Trump, to mogą czekać nas iście rewolucyjne zmiany.
Prawie jako pewnik można przyjąć, że zakończy się bezwarunkowe wsparcie dla neobanderowskiego rządu w Kijowie zaś wdzięczny temat dalszego utrzymywania tego kraju zostanie scedowany na europejskich sojuszników USA.
Jakoś w nowej konfiguracji ciężko mi dostrzec entuzjastów takiego rozwiązania – no może poza naszym krajem, tyle że sam entuzjazm do wykarmienia trzydziesto paro milionowego, kompletnie zrujnowanego kraju, może nie wystarczyć.
Europa będzie zbyt zajęta swoimi problemami a ewentualne wspieranie ukraińskich neonazistów może nie być zbyt popularne w tamtejszych społeczeństwach.
Pogłębiający się kryzys ekonomiczny i społeczny zmiecie ze sceny politycznej P. Poroszenkę i jego ekipę. Kto ich zastąpi? Nie widać dziś siły politycznej zdolnej przejąć władzę w całym kraju, zaś coraz silniejsze tendencje odśrodkowe spowodują zapewne jego fragmentaryzację i dalszy rozpad.
Nam przypadnie w udziale sąsiedztwo z regionem o najbardziej reakcyjnym i antypolskim nastawieniu, którego „elity” bezrefleksyjnie – na złość Rosji – wspierano.
Problem z Rosją
Wygląda na to, że radykalnej poprawie mają szansę ulec stosunki amerykańsko – rosyjskie co – jak sądzę – przyjęte zostanie z ulgą prawie wszędzie, poza Kijowem i Warszawą … Zbawiennie wpłynie to na nasze bezpieczeństwo. Jak?
Po wybudowaniu drugiej nitki rurociągu „Nord Stream” najpierw przestaną działać rurociągi biegnące przez Ukrainę, a krótko potem Rosjanie zapewne uwolnią także nas od tranzytu ich gazu przez nasze terytorium.
Pozwoli nam to „uniezależnić” się na dobre od rosyjskiego gazu, poprzez kupowanie go za pośrednictwem Niemców, naturalnie za godziwą dla nich za tą usługę gratyfikacją.
Ustanie także tak kłopotliwy dla nas tranzyt innych rosyjskich towarów przez terytorium RP. Spieszę poinformować, że rząd rosyjski rozpoczął już prace nad uruchomieniem mostu promowego przez Bałtyk do portów Danii, aby omijać Polskę.
Robiących do niedawna masowo zakupy w naszym kraju mieszkańców obwodu kaliningradzkiego pozbyliśmy się zamykając mały ruch graniczny…
Jak wszystkie opisane wydarzenia wpłyną na naszą gospodarkę, rynek pracy oraz perspektywy młodego pokolenia pozostawiam domyślności Czytelników, podpowiem, że ich efekty można już dziś zobaczyć w Elblągu, Braniewie i okolicach.
Jak pewnie Państwo zauważyli nie staram się przewidzieć, co wydarzyć się może na naszej scenie politycznej. Dlaczego? Po prostu nie jestem w stanie przewidzieć, gdzie i z kim wybierze się następnym razem w podróż gwiazda naszej opozycji – Ryszard Petru – ani też czy uczyni to samolotem czy też raczej pojedzie – dajmy na to – na Rubikoniu.
Także logika, którą kierowali się Rodacy wybierając najlepszym politykiem mijającego roku Prezydenta Andrzeja Dudę uznając równocześnie za najgorszego, jego patrona – Jarosława Kaczyńskiego – jest dla mego umysłu całkowicie niedostępna…
Gdyby moje prognozy, przy stawianiu których kierowałem się wyłącznie zdrowym rozsądkiem, nie zaś obowiązującym urzędowym optymizmem, nie sprawdziły się, nie bądźcie Państwo zbyt surowi w ocenach autora i jego wysiłków.
W końcu, jak słusznie zauważył kiedyś sir Alexander Frederick Douglas Home – Premier Wielkiej Brytanii od 19.10.1963 do 18. 11. 1964 „W życiu są dwa typy problemów: problemy polityczne, których nie można rozwiązać i problemy ekonomiczne, których nie można zrozumieć.”