Urząd Miejski w Gdańsku. Jak się tu załatwia sprawy?
Jak pracuje Urząd Miejski w Gdańsku? Sprawdził to publicysta Gazety Bałtyckiej. Wnioski są zaskakujące.
Los skazał mnie w ostatnim czasie na załatwianie kilku spraw w Urzędzie Miejskim w Gdańsku. Nie muszę mówić, że oczekiwałem „drogi przez mękę”.
Wskazywały na to różnego rodzaju „informacje” przekazywane przez znajomych, serwowane w środkach masowego przekazu, zasłyszane w środkach transportu publicznego. A tu niespodzianka.
Wszystkie urzędniczki (tak się złożyło, że „załatwiały mnie” wyłącznie panie), z którymi miałem okazję spotkać się w trakcie załatwiania moich spraw, były bardzo kompetentne, a przede wszystkim życzliwe dla mnie, interesanta. Tam, gdzie mogły pomóc, z własnej inicjatywy pomagały (np. sięgając do zasobów Urzędu dostępnych drogą elektroniczną). Tam, gdzie nie mogły tego zrobić, bardzo grzecznie i sympatycznie wyjaśniały mi, co muszę zrobić, jakie dokumenty donieść, szczegółowo informowały, co i dlaczego musi zostać poprawione.
W sytuacji, gdy, w końcu z własnej winy nie miałem kompletu wymaganych dokumentów, pani zaproponowała mi załatwienie sprawy w innym terminie, który będzie mi odpowiadał, a równocześnie nie będzie w tym czasie kolejki interesantów.
Zdarzyło mi się, że jedna z pań spóźniła się na umówione na konkretną godzinę spotkanie w celu uzupełnienia podpisów. Do tej pory pamiętam, jak przepraszała mnie za ok. siedmiominutowe spóźnienie, spowodowane niespodziewanym wezwaniem do zwierzchnika służbowego. Oczywiście nie miałem o to pretensji, jestem człowiekiem doświadczonym życiowo i różne rzeczy zrozumieć potrafię, ale fakt, że pani powiedziała zwykłe „przepraszam” i podała powód spóźnienia świadczy o co najmniej dobrym wychowaniu i szacunku do interesanta.
Spotykając się z taką obsługą byłem zbulwersowany postawą niektórych innych interesantów, którzy po pierwsze uważali, że wiedzą wszystko najlepiej, a po drugie, że urzędnicy „siedzą w urzędzie tylko po to, żeby im utrudniać życie”.
Powiem wprost: podziwiam panią, która po rozmowie z takim klientem przyjęła mnie sympatycznym uśmiechem.
Jeśli do tego wszystkiego dodam, że nie miałem żadnych problemów z tym, aby umówić terminy spotkań drogą telefoniczną lub e-mailową, że na takie spotkania pracowniczki urzędu przynosiły ze sobą wszystkie potrzebne dokumenty, że o określonej godzinie oczekiwały na mnie, umówionego klienta, to wniosek jest tylko jeden:
Udało się w Urzędzie Miejskim w Gdańsku stworzyć dobry, sprawnie działający system obsługi mieszkańców.
Mogę lubić lub nie Prezydenta Miasta, ale uważam, że „Bogu co boskie, a co cesarskie, cesarzowi”.
A załatwianie spraw w Urzędzie Miejskim w Gdańsku, to przynajmniej dla mnie w tej chwili, sama przyjemność. I oby tak trwało.
a ja byłem w środę przed 17 i się zdziwiłem bo mnie obsłużono i nie robiono żadnych minek