W PiS zabrakło wewnętrznej dyscypliny. „Coraz większa arogancja władzy”
Wygląda na to, że rządzący Polską nie do końca potrafią rozwiązywać pojawiające się problemy. Lub nie mają pomysłu, jak z nimi sobie radzić.
Jeśli dość skutecznie przeprowadzono działania zmierzające do zneutralizowania niewątpliwie upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego, który mógł stanowić istotną przeszkodę w realizacji reformowania kraju, sprawnie zrealizowano program Rodzina 500+, który miał zapewnić w miarę szerokie poparcie społeczne dla dalszych działań, umiejętnie zmarginalizowano brutalne działania tak zwanej „totalnej opozycji”, która, wykorzystując sprzyjające jej media, a nawet niektóre organizacje i instytucje międzynarodowe starała się paraliżować wszelkie działania rządu Beaty Szydło, to na pewno nie potrafiono wyeliminować z własnych szeregów ludzi, których działania nie sprzyjają osiąganiu efektów, jakich niewątpliwie od „swoich” oczekuje Jarosław Kaczyński.
Skok na stanowiska
Nie chcę tych ludzi nazywać wewnętrznymi wrogami prezesa partii. Być może ich działania, będące paliwem napędzającym opozycję, wynikają z niefrasobliwości, braku rozeznania, może zwykłej pazerności. Najwyraźniej jednak w szeregach partii rządzącej zabrakło mechanizmów kontroli wewnętrznej, która: po pierwsze – hamowałaby takie działania, po drugie – eliminowała wszelkie nieodpowiedzialne jednostki.
O niebezpieczeństwach czyhających na rządzących wspominałem już kilkakrotnie. Dziś już mogę napisać, że miałem rację. Ujawnianych jest coraz więcej przypadków lokowania „swoich” ludzi na bardzo intratnych stanowiskach w spółkach skarbu państwa, wszelkiego typu agencjach, think tankach, instytutach itp. Rzecz dotyczy nie tylko stanowisk kierowniczych w owych spółkach, ale także przypadków wręcz tworzenia stanowisk dla swoich ludzi. Którzy niekoniecznie muszą mieć akurat odpowiednie kwalifikacje, umiejętności, zdolności. Za to dają do zrozumienia, że są z politycznego nadania, nie muszą nic wnosić do zatrudniających ich organizacji i w zasadzie są nietykalni. Bardzo często są to młodzi ludzie, którzy dzięki temu będą mogli sobie wpisać do CV sprawowanie ważnych funkcji i zajmowanie stanowisk, ale w praktyce uzależnią swoją przyszłą karierę wyłącznie od koniunktury politycznej. A ta, jak „kobieta, zmienną jest”.
Arogancja władzy
Pojawiają się także inne, niepokojące dla Prawa i Sprawiedliwości sygnały. Takim sygnałem jest coraz częstsza arogancja władzy. Klasycznym jej przykładem, ale nie jedynym, jest owa słynna już wypowiedź wiceministra Bartosza Kownackiego o tym, że uczyliśmy Francuzów jedzenia widelcem. Rozumiem, że pan Kownacki działał trochę na zasadzie: „jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”. Wszyscy pamiętamy wypowiedź prezydenta Francji, w której na forum międzynarodowym stwierdził, że straciliśmy (jako Polacy) okazję do tego, by siedzieć cicho. Fakt, że ów Francuz wykazał się nonszalancją i pychą wcale nie oznacza, że musimy zachowywać się tak samo. Bo za chwilę będziemy się w piaskownicy opluwać nawzajem i zabierać sobie łopatki. Myślę, że w polityce takich rzeczy po prostu się nie robi.
Kolejnym sygnałem, który stanowić powinien ostrzeżenie dla rządzących jest rozpoczęcie przez pewne środowiska dyskusji na temat warunków dopuszczalności aborcji. Dyskusji zupełnie niepotrzebnej, wywołującej społeczne napięcia. Kto naprawdę stał za tym „politycznym” pociągnięciem i co zamierzał osiągnąć? Albo raczej: co osiągnął?
Wojna z sądami
Od chwili przejęcia władzy przez rząd Prawa i Sprawiedliwości wiadomo, że będzie on dążył do zmian w sądownictwie. Niespełna trzydziestoprocentowe zaufanie do tak zwanego wymiaru sprawiedliwości, coraz częstsze głosy o „mafii w togach” są wystarczającym powodem, a nawet żądaniem społecznym, by tych zmian dokonywać. Jednak to, co pojawia się ostatnio w mediach wskazuje, że pan minister Ziobro chyba zapędził się w swych działaniach. „Dyscyplinowanie” sędziego, który orzekał w sprawie samego ministra, nawet, jeśli było uzasadnione, nie było posunięciem roztropnym. Było więcej niż pewne, że krzyk w tej sprawie podniesie się wielki. I nie tylko w kręgu prawników.Wykorzysta to cała totalna opozycja do dyskredytowania wszystkich poczynań rządu.
Myślę, że stwarzanie przez rządzących okazji do takich ataków jest niepotrzebne. Konieczne są konsekwentne, skuteczne działania prowadzące do uporządkowania kraju. Tam, gdzie sytuacja tego wymaga, trzeba rozliczyć i ukarać winnych. To trzeba zrealizować, a nie zapowiadać po raz kolejny, że się to zrobi w przyszłości. Równocześnie trzeba dbać o absolutną „czystość” we własnych szeregach. Jeśli takie sytuacje jak te, o których wspomniałem wyżej, będą się powtarzać, jeśli służące opozycji media będą je nagłaśniać (a będą), to za trzy lata wyniki wyborów mogą wielu ludzi zaskoczyć. A obawiam się bardzo poważnie, że pozostałe około trzy lata do końca kadencji mogą być czasem zdecydowanie zbyt krótkim, by stworzyć państwo, o jakim mówią przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości.
Słowa krytyki choćby bez jednego przykłady są mało warte. Tkie same ogólniki, które codziennie słyszymy z ust Petru, czy Kierwińskiego.
Wie pan coś? To proszę to opisać.
Kownacki – to konkretne nazwisko a nie ogólnik. Zawłaszczanie posad – konkret. I nie kombinuj. Faktów nie oszukasz.
Co Kownacki? Chętnie usłyszę.
Felieton zawiera co najmniej 2 konkrety. Ziobro i to co robi z sedziami i Kownacki ktory kompromituje urzad. Od siebie dodam ze podzielam odczucia autora co do sytuacji.
Czy pan Janusz nie jest przypadkowo najęty na politycznego zapiewajłę? Jeśli tak to dobrze się wywiązuje, bo pieje bezrefleksyjnie jak zaśpiewa Kaczyński. Panie Januszu, niech pan uważa, bo straci pan szacunek do samego siebie i stanie się pan zwykłym januszem, jakich w necie bardzo wielu.
Widzi pan, chodzi o to, że ja znam i mam dowody w ręku na nieprawidłowości, które mają miejsce w PISie, w szczególności na wybrzeżu. Z konkretnymi ludźmi, ich nazwiskami i ich działalnością. Mam też odpowiedzialność wobec rozwoju państwa.
Co innego jest wyłuskiwać szubrawców, którzy przylepiają się do każdej władzy, a co innego dawać partii rządzącej etykietę kolesiostwa. Nie kto inny jak Kaczyński powiedział publicznie o złotych chłopcach. I dodam od siebie, że wówczas autentycznie się wściekł.
Przyjdzie właściwy moment, to przedstawię precyzyjnie konkretne sprawy i konkretnych ludzi. A ten tekst to kiepska propaganda starych czasów.
Felieton to nie donos.Jeżeli ma Pan dowody na przestepstwa to nalezy zapoznac z nimi prokurature a nie przechwalac się.
Prokuratura i CBA wie już dużo.
Właśnie przedwczoraj zakończyła się sprawa, w której „złoty chłopiec”, oskarżony o wyłudzenie pieniędzy z PARP, pan M., przyznał się i poddał się dobrowolnej karze.
Co pan myśli? Że ja się tajniaczę? Jeśli tylko organy chcą słuchać,to są informowane. Rzecz w tym, że nie zawsze są zainteresowane.
No to Szczęść Boże.
PIS strasznie mnie rozczarował. Niestety miało być inaczej a wyszło po prostu bardzo źle i jest coraz bardziej źle. Wielka szkoda i żal.
Mam bardzo podobne odczucia. A na dodatek ten Macierewicz tragiczny. To kompromitacja tego rządu