Wybory demokratyczne, czy farsa? „Stworzono bardzo sprawnie działający system”
Czy w Polsce potrzebne są wybory samorządowe? Nie jestem do końca przekonany. Dlaczego? Spróbuję odpowiedzieć na przykładzie Gdańska. Ale zapewniam, że miasto to nie jest żadnym wyjątkiem.
Można w kraju znaleźć setki podobnych miast, choć może nieco mniejszych, z nieco mniejszym potencjałem (handlowym, rozrywkowym, intelektualnym – kolejność nieprzypadkowa), w których stworzono bardzo podobny „system”. System polegający na wzajemnym przenikaniu się i wspieraniu biznesu i „zarządzania miastem”. (Z pełną świadomością nie użyłem określenia „biznesu i polityki”.
To, co realizuje się w „jednostkach samorządowych”, z polityką niewiele ma wspólnego. „Organizacja (formalna lub nieformalna) zarządzająca miastem” dysponuje sporymi środkami finansowymi, bazującymi w głównej mierze na budżecie miasta, a więc w gruncie rzeczy na pieniądzach jego mieszkańców. Dodatkowo wspierana jest, także finansowo, przez wszelkiej maści biznesmenów, którym kiedyś wyświadczyła jakąś drobną przysługę (poinformowała o zbliżającej się kontroli, przymknęła oko na drobne niedoróbki w realizowanej za publiczne pieniądze budowie takiego czy innego obiektu, pozwoliła przyjąć na miejskie składowisko odpadów zanieczyszczoną ziemię jako dobry piasek budowlany, za który zapłaciła, zamiast wziąć pieniądze, zatrudniła „szwagra” na atrakcyjnym stanowisku w miejskiej spółce itd. itp.)
Przy czym uprzejmości nie są realizowane tylko w stosunku do wyznawców tej samej politycznej idei. Wręcz przeciwnie. Gdzie można, tam ułatwia się życie znaczącym przedstawicielom politycznej opozycji. Zgodnie z zasadą, że:
- każdy musi z czegoś żyć,
- dobrze jest wiedzieć jak najwięcej o każdym.
„Organizacja zarządzająca miastem” nie zapomina też o takich osobach, jak przedstawiciele aparatu ścigania, wymiaru sprawiedliwości, związków wyznaniowych. Ci, którzy mają w miarę dobrą pamięć i potrafią kojarzyć fakty, bez trudu dopiszą sobie nazwiska.
Czasem z nadmiaru różnych powiązań mogą zdarzyć się drobne wpadki. A to ktoś zapomni o jakimś mieszkaniu, a to ktoś zgubi lub znajdzie zegarek, a to ktoś komuś pożyczy „wypasioną” brykę. Oczywiście nie znajdziemy tu żadnych działań, które w jaskrawy sposób naruszałyby prawo. Wręcz przeciwnie. Każdy dba o to, by litera prawa była przestrzegana. Natomiast o etyce, o moralności, o zasadach – zapomnijmy.
Siła władzy i pieniądza jest tak wielka, że mało kto się przed nią nie ugnie. I stąd trudno będzie dokonać jakichkolwiek zmian w gdańskim układzie politycznym. I stąd w Polsce coraz częściej mówi się, że demokratyczne mechanizmy zawodzą. Uczeni w piśmie, dyspozycyjni wobec władzy, dyskutują na ten temat dbając równocześnie, by prawda nie została upubliczniona.
To nic, że mamy już bilion zł, długu, to nic, że jest nas już tylko 36,5 mln. (Wg badań Eurostatu, bo GUS nadal liczy ponad 38 mln Polaków). Propaganda zresztą jest jednym z elementów układu. Wszak nie można ludziom mówić prawdy. W takiej rzeczywistości wybory stają się farsą, wynaturzeniem. Ale mają za zadanie przedłużyć swoistą legitymację rządzącym do dalszego rządzenia.
Ale czy to jest potrzebne?
Oceńcie sami.