Za tym stoją służby specjalne | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 29.09.2020

Za tym stoją służby specjalne

Na początku 2020 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła „pandemię” związaną z rozprzestrzenianiem się choroby nazwanej covid-19, wywoływanej koronawirusem sars-cov2. Mając na względzie alert WHO wiele rządów rozpoczęło działania, których skutki będą dalekosiężne i w perspektywie lat mogą doprowadzić do zmian obecnie obowiązującego porządku świata. Wygląda na to, że w niedługim czasie mogą nawet przestać obowiązywać ustalenia jałtańskie. W związku z tym można zacząć zastanawiać się, gdzie leży początek obecnego rozwoju sytuacji, kto z kim i przeciwko komu prowadzi swego rodzaju rozgrywkę.

Jak już wspomniałem, realizowane obecnie działania mogą obalić  „porządek jałtański”. A więc początek działań należy umiejscowić gdzieś w okolicach pierwszych powojennych lat. Dziś już wiele źródeł pozwala stwierdzić, że za wydarzeniami osłabiającymi ZSRR stały amerykańskie służby specjalne. Tak prawdopodobnie było w 1953 roku w Niemczech, w 1956 roku w Polsce i na Węgrzech. Nie można wykluczyć „delikatnej inspiracji” amerykańskich służb w wydarzeniach 1968 w Polsce i Czechosłowacji, 1970 i 1976 r. w Polsce. Wszyscy bardzo mocno oburzali się, gdy Jerzy Urban mówił o amerykańskiej inspiracji (?) i „pomocy” CIA dla utworzonej w 1980 roku Solidarności. Teraz, po ponad czterdziestu latach, władze Stanów Zjednoczonych przyznają to oficjalnie.

Przy okazji warto wspomnieć  rolę amerykańskiej „centrali związkowej” AFLCIO w łańcuszku ośrodków przekazujących „pomoc” dla Solidarności.  Jestem na tyle przytomny, że z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjmuję,  że służby innych krajów (Wielkiej Brytanii, Francji, Izraela, Związku Radzieckiego) wiedziały o tych „rozgrywkach”. Zakres tej wiedzy mógł być różny. (Dowodem na to może być choćby „zagubiona” teczka Bolka). Ale ona niewątpliwie była. Działaniami destabilizującymi „zachodnią”  stronę politycznego sporu (przypominam – „zimna wojna”) były różne ruchy narodowo – wyzwoleńcze, terrorystyczne (na przykład Rote Armee Fraktion – Frakcja Czerwonej Armii w Niemczech), być może także ruchy hippistowskie i rewolucja obyczajowa w Stanach Zjednoczonych.

Wszystko wskazuje na to, że działaniami na taką skalę mogły zajmować się tylko największe organizacje wywiadowcze. Stawiam na amerykańskie i radzieckie. Pewnie wspomagane były przez służby krajów zaprzyjaźnionych ze swoimi wielkimi braćmi. Skutki prowadzonych w poprzednim stuleciu działań to przede wszystkim znacząca zmiana geopolityczna. Większość krajów byłego „bloku socjalistycznego” odeszła z Układu Warszawskiego (który został  rozwiązany), „przepisując się” do NATO (przynajmniej formalnie).

Amerykanie powoli, ale dość systematycznie zbliżają się do granic Rosji, ustalonych jeszcze w trakcie wspomnianej na początku tego tekstu konferencji jałtańskiej. Rosjanie pozostają z pewnymi problemami w rejonie Kaukazu. Wydaje się, że za cenę politycznego wizerunku przynajmniej na razie zapewnili sobie panowanie na Krymie. Dzięki bazom tam zlokalizowanym mają zapewnioną znaczną kontrolę nad Morzem Czarnym. Ciągle niejasna, przynajmniej dla mnie, pozostaje rola Chin. gospodarczy, przy znaczących „zasobach ludnościowych” spowodował, że kraj ten zdecydowanie dołączył do wielkich tego świata. Czy po którejś ze stron, czy też grając na własny rachunek? Sprawa nie jest jednoznaczna. Przekonać się o tym można na przykład czytając frapującą (choć trudną) książkę  Anatolija Golicyna pod tytułem „Nowe kłamstwa w miejsce starych”. Tyle jeśli chodzi o rys historyczny.

A dzień dzisiejszy? Zakończyłem na Krymie i Morzu Czarnym. Bliski Wschód jest od lat terenem starć USA i Rosji. To teren bardzo skomplikowany. Oczywiście żadne z wymienionych mocarstw nie działa tam pod własną flagą. Ale kto i w jakim kierunku inspiruje Syrię, Liban, Libię, a przede wszystkim – Turcję. Jaką rolę odegra w tym rejonie Izrael? Rosjanie coraz bardziej rozpychają się w Arktyce. Amerykanie i Chińczycy – spierają się w Azji i na Morzu Południowochińskim. Ci ostatni dodatkowo „inwestują” w Afryce. Nic dziwnego. Bogate złoża rzadkich surowców są wyjątkowo łakomym kąskiem.

No i Europa. Niemcy i Rosja – prą do budowy gazociągu Nord Stream 2, który jest chyba tylko pretekstem do utrzymywania napięcia. Francuzi integrują się z Niemcami, jednak realizując swoją politykę. Brytyjczycy wycofali się z Unii Europejskiej, czym wyzwolili się z ewentualnych nacisków tego gremium, coraz bardziej brutalnie wtrącającego się w wewnętrzne sprawy państw członkowskich. W tym momencie należy zapytać, czy państwa zrzeszone w Unii Europejskiej mogą jeszcze mieć swoje sprawy „wewnętrzne”.

Wydaje się, że po podpisaniu traktatu lizbońskiego większość z nich wyzbyła się znacznej części swojej suwerenności. Tę zachowali dla siebie „rządzący” Unią, a więc głównie Niemcy i Francja. Mając w pamięci to, co napisałem w pierwszej części artykułu, pozwalam sobie na wypowiedzenie tezy, że poważne państwa wykorzystują dla swych działań służby specjalne. Poważne państwa mają takie służby. (Ich funkcjonariuszy szanują i cenią, w żaden sposób nie sprzeniewierzają się zawartym z nimi „umowami”, które co najmniej gwarantują zachowanie w wiecznej tajemnicy  nazwisk i zakresu działalności poszczególnych funkcjonariuszy). Co pozwala na stwierdzenie, że przynajmniej niektóre z obserwowanych obecnie działań są inspirowane przez te służby.

W pierwszym rzędzie widziałbym tu „spontaniczne” protesty po wyborach na Białorusi. Dziwnie przypominają mi one wydarzenia „polskiego Sierpnia”. (Przypominam, że Amerykanie oficjalnie przyznali, że mieli w nim swój udział). A w innych krajach? Ruch „żółtych kamizelek” we Francji – oczywiście był ruchem oddolnym i zupełnie spontanicznym. Ostatnio jakoś o nim ciszej. Dlaczego? Bo prawdopodobnie władzom francuskim udało się odciąć tego „spontanicznego” ruchu.

Ci, co mają nieco lepszą pamięć, wspominają niedawny, znaczący wzrost aktywności separatystów hiszpańskiej Katalonii. (Przy okazji widać, jak „demokratyczny” rząd potraktował wichrzycieli łamiących zapisy hiszpańskiej konstytucji). Podejrzewam, że i rząd Hiszpanii potrafił skutecznie prześledzić przepływy pieniędzy do Katalończyków, zablokował je i winnych zamieszania po prostu pozamykał w więzieniach. Ale destabilizowana jest niemal cała Europa. Jestem dziwnie spokojny, że za masową migracją ludzi z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej do Europy stoją najprawdopodobniej służby amerykańskie bądź rosyjskie. A może jedne i drugie?

Wcale nie lepiej jest w Ameryce. Siły „demokratyczne” (moskiewskie, pekińskie?) uruchomiły wielkie protesty uliczne. Gdy okazało się, że trudno będzie przeszkodzić w reelekcji Donalda Trumpa, sięgnięto po znany skądś mechanizm „ulica i zagranica”. Gdyby to nie wystarczyło, zawsze jeszcze Chińczycy mogą, w ramach wojny handlowej z USA uruchomić swoje, gigantyczne rezerwy dolarowe. Czy amerykańska gospodarka to wytrzyma? Z „przejściowych trudności” (to termin rodem z gomułkowskiego PRL-u) kowbojów próbują skorzystać Niemcy (budowa Nord Stream2) i Francuzi, co najmniej zadowoleni są Rosjanie. A co dzieje się w tym czasie w Polsce? W ruchach społecznych (typu KOD, tych związanych z szeroko rozumianym światkiem LGBT czy innych „zielonych”) widzę „rękę Moskwy”, choć i tu nie wykluczam innych mocodawców.

Jedno jest pewne. Takie ruchy nie rodzą się samorzutnie. I raczej nie potrafią wyłonić przywódców. Jeśli nawet są jakieś wyjątki, to zapewne potwierdzające regułę. Po pokonaniu „komuny” dokonaliśmy skutecznej likwidacji gospodarki. Nie będę powtarzał tego, o czym pisałem kilkakrotnie. Cztery wielkie (jak wielkie – tak nieudane) reformy premiera Buzka wprowadziły kompletny chaos w administracji. Sobiepaństwo samorządowców swoje apogeum ujawniło chyba w trakcie ubiegłorocznych obchodów rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej. O poziomie nauczania nawet nie chce się pisać. Jakiż on może być, gdy dla zdania matury wystarczy wykazać się trzydziestoprocentowym poziomem punktów możliwych do zdobycia (przy okazji – cóż to za matura, gdy pytania są „testowe”).

Kolejne reformy systemu emerytalnego jak dotąd doprowadziły jedynie do tego, że wszyscy są świadomi, że za kilka lat emerytur praktycznie nie będzie. Przykład „skuteczności” reformy systemu ochrony zdrowia może przekazać jeden z moich kolegów. W lipcu 2019 roku na schodach skręcił nogę. Uszkodził staw skokowy. W tych dniach otrzymał informację ze specjalistycznej przychodni, że operacyjne usunięcie skutków drobnej, acz niezwykle uciążliwej i bolesnej kontuzji zrealizowane zostanie mniej więcej w połowie 2023 roku. Póki co, kolega chodzi o kuli, co pewien czas trzyma nogę na stole. Mówi, że to nieco łagodzi ból.

Działania premiera Jerzego Buzka bynajmniej nie zakończyły okresu budowy nowej, „wolnej” Polski. Wyprowadzone z najwyższym trudem z terenów Rzeczpospolitej wojska radzieckie (rosyjskie) zastąpione zostały amerykańskimi. Jeszcze nie w takiej ilości, ale technika wojskowa idzie naprzód i „ilość przechodzi w jakość”. We wszystkich chyba armiach świata z wyjątkiem Polski, gdzie tworzymy coraz większą „żywą siłę militarną” – Wojska Obrony Terytorialnej. W międzyczasie upubliczniliśmy upadek Trybunału Konstytucyjnego. (Do czasu, gdy media ujawniły, że jego prezes, pan Andrzej Rzepliński, brał udział w tworzeniu ustawy, którą później, jako Prezes Trybunału Konstytucyjnego, miał oceniać pod kątem zgodności z Konstytucją, tak zwana opinia publiczna miała o Trybunale w miarę dobrą opinię, choć bardzo mizerną wiedzę).

Zresztą konsekwencje całej  „szopki” z Trybunałem Konstytucyjnym, rozpoczętej „niewinnym” wyborem „dodatkowych” sędziów, od których Prezydent nie odebrał  ślubowania, trwa do tej pory. (Mam nadzieję, że nie nadzieję się na jakiegoś „nawiedzonego”, który pozwie mnie za obrazę majestatu wspomnianego Trybunału). W pierwszym okresie wolnej Polski system sądownictwa uległ kompletnemu rozpasaniu. Pewnie przyczynił się do tego brak jakiejkolwiek (oprócz dyscyplinarnej, orzekanej przez „kolegów z „korporacji”) odpowiedzialności za jakość wyrokowania. I mamy całe mnóstwo kuriozalnych wyroków, którymi przepełniony jest Internet. Wiem. Wśród sędziów jest wielu pracujących uczciwie i rzetelnie. Ale zbyt wiele było w Polsce wyroków na zamówienie, czy to polityczne, czy jakiekolwiek inne.

Warszawskie (ale nie tylko warszawskie) reprywatyzacje są tylko swego rodzaju symbolem coraz większej niesprawiedliwości, rzekłbym nawet – odczłowieczenia wymiaru sprawiedliwości. To wymaga zmian systemowych. Jednak sposób, w jaki rządzący zabrali się za porządkowanie sądownictwa, tylko pogłębił chaos, anarchię, wojnę pomiędzy władzą sądowniczą i wykonawczą. (O roli tak zwanej władzy ustawodawczej w tym sporze nawet nie wspomnę. Bo Sejm już dawno przestał być miejscem ścierania się poglądów i wypracowywania najlepszych rozwiązań. Może nigdy takim nie był)?

Jeśli symbolem degrengolady władzy sądowniczej można określić Trybunał Konstytucyjny, to symbolem nieudolności władzy w zakresie reformowania wymiaru sprawiedliwości może być sprawa podjętej próby skrócenia kadencji Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, pani Małgorzaty Gersdorf.  Jak ta wojna na górze wpływa na kondycję Rzeczpospolitej, wszyscy możemy się tylko domyślać. Gdy my pozbywaliśmy się służb specjalnych, świat przygotowywał się do zmian. A te są dla nas coraz bardziej „uwierające”. Wspomniana na wstępie „pandemia” doprowadziła do kolosalnego zastoju gospodarczego w skali świata. W walce z nią dziwnie szybko rządy bardzo wielu krajów przystąpiły do wygaszania  gospodarek. W zamian wprowadzały coraz bardziej drastyczne, w przypadku Polski niezgodne z Konstytucją, ograniczenia swobód obywatelskich. I, co znacznie bardziej niebezpieczne, drukowały (drukują) niezliczone ilości pieniędzy. Wszystko to oczywiście w trosce o bezpieczeństwo i zdrowie obywateli własnych krajów. Czym się to zakończy? Podejrzewam, że w przypadku Rzeczpospolitej przejmowaniem majątków  ludzi, którzy zupełnie niespodziewanie, w dodatku chyba bez sensownego uzasadnienia, stracili możliwości zarobkowania. (Właściciele hoteli, pensjonatów, biur podróży, ośrodków wypoczynkowych itp.).

Czy w sytuacji, gdy rząd nakłada drakońskie ograniczenia liczby widzów w salach koncertowych, teatrach, instytucje te mają szanse przetrwać? A co z przedsiębiorstwami o znaczeniu strategicznym (jakkolwiek by nie rozumieć tego określenia). Firmy lotnicze, przewozowe,  zarządzające infrastrukturą – poniosły gigantyczne straty (raczej – nie uzyskały bardzo znacznej części spodziewanych przychodów). Wszystko wskazuje na to, że będą przeznaczone na odstrzał. Pytaniem jest tylko: kto będzie myśliwym?

Budżet państwa będzie borykał się ze spłatami zobowiązań przyjętych w trakcie „walki z pandemią”.  Mogę spodziewać się, że w perspektywie kilku najbliższych lat unicestwiony zostanie sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Ten, który pozwala w miarę spokojnie przetrwać wielu milionom Polaków. Kto będzie przejmował ten upadający majątek? Ci, którzy mają pieniądze! W Europie będą to przede wszystkim Niemcy i Francuzi. Pewną przesłanką potwierdzającą moje przypuszczenia są niektóre, co najmniej buńczuczne wypowiedzi pewnych polityków tych krajów. A poza Francuzami i Niemcami? Pewnie Żydzi (amerykańscy?), co bardziej przedsiębiorczy „szejkowie” i Chińczycy.

W tym miejscu czas przypomnieć, że Żydzi coraz mocniej przymierzają się do ograbienia Polaków (i Polski). Na przykładzie sławetnej ustawy 447 widać, w jakiej perspektywie czasowej realizowane są poważne plany poważnych środowisk. „Konia z rzędem” każdemu, kto wykaże przekonująco, że tego typu działania, prowadzone na taką skalę, realizowane są bez udziału służb specjalnych. Jednak najważniejsza w tym momencie wydaje się rola Chin. Dziś już wiemy, że kraj ten od długiego czasu gromadził znaczne ilości amerykańskiej waluty i obligacji. Dziś te obligacje pojawiają się na rynku. Ruchy ekonomiczne na taką skalę muszą odbić się na światowej gospodarce. Znacznie bardziej niż upadek nawet tak wielkiego banku jak Lehman Brothers. A ta gospodarka pogrąża się coraz bardziej.

W tym miejscu warto przypomnieć to, o czym wszyscy pamiętają, a co niekoniecznie muszą wiązać z czymkolwiek. Pandemia została ogłoszona przez WHO, bo w Chinach stwierdzono zwiększoną liczbę przypadków zapalenia płuc. Później wyjaśniono, że nowy, nieznany dotychczas, bardzo „zjadliwy” wirus wydostał się z laboratorium w Wuhan. I już powstał pretekst do „zatrzymania” światowej gospodarki. Śmiem twierdzić, że jednym z możliwych wariantów, którym przyglądają się analitycy służb specjalnych poważnych krajów jest i ten, który zakłada, że cała ta sytuacja jest wynikiem coraz bardziej bezwzględnej wojny handlowej toczonej przez USA i Chiny. Ale jak widać z powyższego, nie jest to jedyny element obecny na światowej szachownicy polityczno – gospodarczo – militarnej.

W tle pojawiają się spory religijne (ofensywa muzułmańska), ideologiczne (próby ukształtowania nowego człowieka), kulturowe (równość wszystkiego i wszędzie). Można powiedzieć, że nie ma takiego fragmentu działalności ludzkiej, który nie byłby tymi sporami objęty.  Nawet sztuka stała się obszarem zaciekłych swad. Widać to szczególnie mocno w Polsce, ale przecież atak muzułmańskich fundamentalistów (?) na francuską redakcję też był tego przejawem. Wszystko to świadczy o toczącej się od pewnego czasu światowej wojnie. Jak dotąd jeszcze nikt z poważnych graczy nie sięgnął po poważne „argumenty” militarne. Ale widać coraz bardziej, że to tylko kwestia czasu.

Jak w tym nowym świecie odnajdzie się Polska? Mimo wszystko wierzę, że siła ludzkiego umysłu, humanitaryzmu – zwycięży. A Polacy, jeśli zachowają swoją tożsamość, będą wierni swoim tradycjom – przetrwają,  być może, w całkiem dobrej być formie. Czego wszystkim Czytelnikom szczerze życzę.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.



Moto Replika