Zaszczepić wszystkich, czyli zastraszanie na akord
Szaleństwo szczepionkowe przedstawicieli polskiego rządu trwa w najlepsze. Okres wakacyjny wcale nie zmniejszył objawów ich choroby. A nawet niektóre z nich twórczo rozwinął.
Na wstępie przypomnę tylko, że zgodnie z tym, co sami przedstawiciele sfer rządzących deklarowali, Rzeczpospolita zapewniła sobie, na początek, coś ok. 100 milionów szczepionek (dawek). Dla trzydziestoośmiomilinowej populacji! Wszystko wskazuje na to, że już w grudniu 2020 przewidywano (podejrzewam tu działania jakiegoś niezidentyfikowanego jasnowidza) konieczność zaaplikowania ofiarom (niewolnikom) co najmniej trzech dawek szczepionki.
Dziś już oficjalnie władza ogłasza, niemal z triumfem, że:
– szczepionki nie chronią przed zakażeniem,
– szczepionki nie chronią przed zakażaniem,
– szczepionki gwarantują, nawet w 99 procentach, ochronę przed ciężkim przebiegiem chorób wywołanych wirusem SarsCov-2.
Wszystko byłoby całkiem fajnie, gdyby nie to, że taka „ochrona” jest kompletnie niemierzalna. Tak więc nie można obiektywnymi liczbami udowodnić tej tezy (tak, jak nie można udowodnić tezy przeciwnej). Ale głosić propagandowe hasła można. Nawet, jeśli opierają się na wyjątkowo wątłych podstawach naukowych i, teraz można to już powiedzieć z dużą dozą prawdopodobieństwa, równie wątłych wynikach doświadczeń prowadzonych na milionach niewolników całego świata.
Polskie dzieci do badań klinicznych
Cóż, takie życie. Tym niemniej władza dalej brnie w wymuszanie na gawiedzi „wyszczepiania” się, oczywiście dobrowolnego. Za nic ma, nie po raz pierwszy zresztą, zapisy Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, niekiedy zwanej także Ustawą Zasadniczą. Władza ma siłę, władza ma determinację, władza potrafi zmusić tych durnych Polaków do wyszczepienia się. Dla ułatwienia tego procesu zatrudni do jego realizacji każdego chętnego. Za nędzne 500,- zł szczepić mogą lekarze, pielęgniarki, (to z definicji), aptekarze, weterynarze, studenci niektórych kierunków, żołnierze, felczerzy i kto tam jeszcze przyjdzie władzy do głowy.
Za zupełny skandal, żeby nie używać określeń, które mogłyby zostać uznane za obraźliwe lub odbierające godność uważam fakt, również ogłoszony w swoim czasie przez premiera rządu jako swego rodzaju sukces, że Polska jest jednym z czterech krajów, których dzieci w przedziale wiekowym od sześciu miesięcy do dwunastu lat mają wziąć udział w badaniach klinicznych mających ustalić, czy można preparaty najgłośniejszych obecnie firm farmaceutycznych uznać za bezpieczne do stosowania dla tej grupy wiekowej. Pogłoski podają, że do tych badań, które ja nazywam po prostu eksperymentem, wytypowano dzieci z domów dziecka. A więc takie, których prawnym opiekunem i reprezentantem jest Państwo Polskie. Myślę, że jeśli to prawda, to wystarczy powiedzieć, że brak komentarza jest także komentarzem. W tej sprawie tak naprawdę oczekuję tylko, żeby dokonała się sprawiedliwość. Mam wiarę i nadzieję, że mimo swojego wieku doczekam tego.
Narodowy Program Szczepień okazał się wielką klapą. Dlaczego? Odpowiedź na to w dalszej części. Na razie kilka słów o kolejnych działaniach mających za wszelką cenę doprowadzić do wykorzystania wspomnianych wyżej 100 milionów dawek szczepionek. Nic nie pomogła nachalna, rzekłbym, goebelsowska propaganda. Więc władza zaczyna sięgać do już sprawdzonych, w ramach prowadzonego od półtora roku eksperymentu socjologicznego, środków przymusu ogłaszanego w ramach kolejnych konferencji prasowych tego czy innego ministra, czasem – premiera rządu. Dla wzmocnienia efektu zastraszania niewolników i zwiększenia ich podatności do podporządkowania się oczekiwaniom „wykonawców dyrektyw szczepionkowych” (na razie nikt nie umie jednoznacznie określić, kim są autorzy tych dyrektyw) typuje się pewnych, sprawdzonych funkcjonariuszy, którzy mają apelować do władz o objęcie takich czy innych grup niewolników obowiązkiem szczepień. Na razie rządzący opierają się tym „apelom i wezwaniom”. Ale tylko na razie. Za chwilę propaganda ogłosi, że na przykład pan premier, albo może minister od spraw zarządzania służbą zdrowia nie mogli dalej przechodzić mimo tych wezwań. I wprowadza nakaz szczepień na przykład pracowników służby zdrowia.
„Znaczny odsetek lekarzy zaszczepiono”
Tu swoista ciekawostka świadcząca o tym, że realizatorzy szczepionkowych wytycznych pogubili się w swoich działaniach. Pamiętam, jak głośno „informowano” gawiedź, że bardzo znaczny odsetek ludzi zatrudnionych w tak zwanej ochronie zdrowia zaszczepił się w pierwszej kolejności (w ramach tak zwanej grupy zerowej mieli pierwszeństwo). Gdzieś po dwóch tygodniach od rozpoczęcia szczepień ogłoszono oficjalnie, że zaszczepiło się ponad 90 procent ludzi, którzy zgłosili chęć zaszczepienia się. Usłużni dziennikarze natychmiast podchwycili liczbę bodaj 92 %, zapominając o pozostałej części komunikatu. Co i tak nie podziałało, bo wbrew odczuciom prezesa telewizji, ciemny lud ma coś, co nazywamy chłopskim rozumem. Na wszelki wypadek jakiś czas potem Naczelna Izba Lekarska, ustami swego prezesa ogłosiła, że zaszczepionych jest bardzo znaczny odsetek lekarzy. Zastanawia mnie jednak, po co w takim razie władza rozpoczyna teraz nagonkę na pracowników tej służby, by zmusić ich do szczepień?
Dalsza segregacja
Działań, które usłużni funkcjonariusze podsuwają władzy jako konieczne do realizacji w celu obrony społeczeństwa zagrożonego wyginięciem na skutek działania zbrodniczego koronawirusa, a przy okazji prowadzących do dalszego, nieuchronnego rozpadu państwa, jest więcej. W pierwszym rzędzie zaliczę do nich wszystkie działania wprowadzające jakąkolwiek segregację.
Przywołują mi one na pamięć sławetne „Nur für Deutsche”. Żyje jeszcze kilka osób, które takie napisy pamiętają. Może warto byłoby z nimi porozmawiać, zanim zacznie się ogłaszać przywileje dla „zaszczepionych”? Zupełnie kuriozalne są pomysły mówiące o tym, że na przykład pracodawcy mają mieć możliwość wymagania od pracowników, by się szczepili. W moim przekonaniu jest to próba rządzących (nie pierwsza) przerzucenia na pracodawców odpowiedzialności za ewentualne skutki masowego szczepienia w ramach eksperymentu medycznego (a może raczej – całego szeregu różnych eksperymentów naukowych prowadzonych obecnie w skali globalnej wobec niewolniczej części ludzkości). O tym, ile przepisów prawa zostanie przy tej okazji złamanych, nawet nie chcę myśleć.
Trochę zaskakująca jest szybkość, z jaką rządzący Rzeczpospolitą starają się wypełnić swoje zobowiązania (?) w zakresie „wyszczepiania społeczeństwa”. Odnoszę wrażenie, że w tej dziedzinie i „naukowcy” (cudzysłów nieprzypadkowy) doradzający rządzącym, i sami rządzący pracują na akord. Byłem przekonany, że i jedni i drudzy są jednak opłacani godzinowo.
Z drugiej strony, o ile pamiętam, szczepionki na potęgę serwowane obecnie Polakom zostały dopuszczone do użytku warunkowo i na czas określony. Pamięć podpowiada mi, że czas ten kończy się gdzieś w ostatnich dniach grudnia bieżącego roku. Co będzie dalej? „Unia Europejska” nie ujawnia. A w tej sytuacji „nasi” oczywiście nic nie wiedzą. I zaczynają się denerwować.
Doprowadzą do wybuchu?
Teraz kilka słów na temat przyczyn klęski tworu przezabawnie nazwanego Narodowym Programem Szczepień. Władza do całego zagadnienia pandemii podchodziła jak grupa idiotów albo cwaniaków mających wszystkich innych za idiotów. Wspomnę tu tylko osławione już „zamykanie lasów”, maseczkowanie społeczeństwa i przezabawne przekomarzanie się dwóch marszałków na temat poprawnego mycia rąk. O wypowiedziach Ministra Zdrowia i rzecznika Głównego Inspektoratu Sanitarnego na temat przydatności noszenia maseczek dla zwalczania pandemii nawet nie wspomnę.
Jak by tam z tym zidioceniem nie było, nikt rozsądny nie zgodzi się odgrywać roli idioty ani takiegoż słuchać. A dodatkowo nasi rządzący przez cały czas robili to (i zapewne robią nadal), o czym w swoim czasie mówił premier Węgier i co po mniej więcej pół roku zostało ujawnione przez węgierskie radio. (Dla mniej „kumatych” – mam na myśli pamiętne: „Kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem”).
Polskie społeczeństwo, nauczone latami doświadczeń, nie darzy władzy (żadnej) szczególnym zaufaniem. Tym bardziej, gdy władza ta postępuje z własnym społeczeństwem tak, jak kolejne rządy „wolnej Polski”. Życie wielokrotnie dowiodło, że społeczeństwo ma rację!
Zadam kolejne niewygodne dla władzy pytanie. Jak mają się czuć ludzie, którzy, ufając władzy, poddali się szczepieniu i dzisiaj dowiedzieli się, że rząd Rzeczpospolitej dopuszcza mieszanie dawek aplikowanych Polakom? Najwyraźniej – wbrew zaleceniom ich producentów. Wyniki jakich to badań naukowych, klinicznych czy jakichkolwiek innych dały podstawy przedstawicielom rządu do takiego postępowania?
Odnoszę wrażenie, że władza robi wszystko, by w krótkim czasie pod zupełnie dowolnym pretekstem doprowadzić do wybuchu społecznego, który trzeba będzie zdławić siłą (czytaj – rozlewem polskiej krwi). Mam nadzieję, że społeczeństwo nie da się sprowokować, dowodząc swej narodowej dojrzałości i dając wyraz swemu niezadowoleniu z kierunku, w jakim władza nas prowadzi. Do wyborów już tylko dwa lata i dwa miesiące.
Bardzo dobre, gorzkie i prawdziwe…
Ciesze sie że widzi Pan to szaleństwo.
Ale może jest jakaś nadzieja i ten gmach kłamstwa upadnie wreszcie i przygniecie swoich „tfurców”.
Pozdrawiam.