Żołnierze z Nangar Khel wciąż na sali sądowej. „Nasze państwo znów zawiodło”
Minęło około siedmiu lat od ostrzelania przez polskich żołnierzy afgańskiej wioski Nangar Khel. Przez cały ten długi czas państwo polskie z uporem ściga żołnierzy, których samo wysłało do odległego kraju, żeby zabijali wrogów.
Ci chłopcy w mundurach byli zapewne przekonani, że spełniają w imieniu swego państwa ważną misję. Że, często z narażeniem własnego życia, przyczyniają się do wzrostu siły Polski, do poprawy jej zdolności obronnych. Może nawet sądzili, że, oprócz kolegów, towarzyszy broni, to właśnie państwo jest ich ostoją, murem, o który mogą się wesprzeć w chwili słabości.
A co to państwo robi? Przez lata całe ściga ich, „czołga po sądach, prokuratorach itp., grożąc wysokimi wyrokami skazującymi! Rozumiem, że mogło zaistnieć coś, co nie powinno się zdarzyć. Nasi żołnierze z takiego czy innego powodu ostrzelali cywilną wioskę. Temat należało załatwić na miejscu. I, o ile pamiętam, sprawa została załatwiona. Dowódca odpowiedniego szczebla spotkał się ze starszyzną wioskową, wyjaśnił przebieg wydarzeń, zapłacił jakąś zwyczajową kwotę. I, mam taką nadzieję, poinformował o wszystkim dowództwo wyższego szczebla, żeby mogło opracować i wdrożyć procedury, które zapobiegną podobnym przypadkom w przyszłości. Sprawców można było ściągnąć do kraju. I wykorzystać np. do prowadzenia wykładów dla kolejnych wyjeżdżających na misje do Afganistanu. A u nas co?
Bohaterscy prokuratorzy próbują udowodnić coś, czego w żaden sposób udowodnić się nie da. Szkoda, że w ramach wizji lokalnej oskarżający w imieniu Rzeczpospolitej nie spróbowali sami pojechać na miejsce walk i wziąć w nich udział. Zobaczyliby może, na czym polega wojna i jak reaguje człowiek w obliczu zagrożenia. Zobaczyliby może, jak reaguje człowiek, gdy obok ginie kolega, towarzysz broni. Może zrozumieli by wówczas, że państwo powinno ludzi takich jak ci oskarżani hołubić, cenić jako dobro największe. Nawet, jeśli popełnili jakiś błąd. Bo błędy wliczone są w ryzyko działań każdego człowieka. Im te działania bardziej skomplikowane, niebezpieczne, ryzykowne, tym prawdopodobieństwo błędu większe.
Państwo polskie powoli przestaje istnieć. Nie potrafi spełnić nawet elementarnych zobowiązań, jakie ma wobec obywateli. Dwadzieścia pięć lat nieudolnego budowania tzw. trzeciej Rzeczpospolitej doprowadziło do zawału systemu prawnego, ubezpieczeń społecznych, służby zdrowia, szkolnictwa, o przemyśle nie wspomnę. Całe szczęście, że ktoś kiedyś wpadł na pomysł, że oprócz narodowości określa się czasem jeszcze obywatelstwo. Pod wodzą miłościwie nam sprawujących władzę coraz trudniej jest przyznawać się do polskiego obywatelstwa. Obywatelstwa kraju, w którym to specjaliści od wizerunku, na zlecenie władz, za pieniądze podatników, kreować mają obraz rzeczywistości. Nie dziwi już, że ponad dwa miliony ludzi uciekło z kraju.
Marzy mi się, by państwo polskie było silne. Silne poziomem wiedzy swoich obywateli. Silne rozwijającym się przemysłem. Silne prostym, logicznym, spójnym prawem, stosowanym wobec wszystkich jego obywateli bez żadnych wyjątków. Chroniące swoich obywateli. Chciałbym, aby każdy obywatel Polski, mojej Polski, miał gwarancje, że nigdy, w żadnych okolicznościach, bez względu na to, co i gdzie zrobił, nie mógł być wydany innemu krajowi. Myślę, że podobny obraz Polski mieli przed oczami żołnierze z Nangar Khel. I mam nadzieję, że to właśnie dzięki takim żołnierzom, moje marzenia mogą się jeszcze spełnić.
bo w tym kraju najbardziej wyszczekani są tchórze, którzy przy pierwszej zrzuconej bombie będa juz tysiace kilometrów poza granicami kraju. rzadza nami nieudacznicy i cienkie bolski z boskimi aspiracjami
żeby zabijali wrogów… czyli kobiety i dzieci w trakcie przygotowywania uczty weselnej 🙂