Dokąd zmierza świat? Do czego nas doprowadzi? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 3.07.2017

Dokąd zmierza świat? Do czego nas doprowadzi?

W piłkarskiej ekstraklasie ostatnie dwie kolejki były bardzo ważne. I dla kandydatów do tytułu mistrza Polski i dla tych, którzy z tą, najwyższą w Polsce ligą będą musieli się pożegnać. W meczu przedostatniej kolejki tak zwanej grupy spadkowej piłkarz Arki Gdynia zdobył gola ręką. Można więc powiedzieć, że go nie zdobył. Sędzia „nie widział” przekroczenia przepisów. Piłkarzowi, przynajmniej oficjalnie, nikt nie zwrócił nawet uwagi. Znaleźli się nawet tacy, którzy gratulowali mu „skuteczności”.

W tym miejscu czas na pewną refleksję. W tak zwanych moich czasach sportowiec był osobą, która zarówno na boisku jak i w życiu codziennym powinna zachowywać się porządnie, żeby nie powiedzieć – fair. Każde odstępstwo od zasad spotykało się z naganą, krytyką, uwagą. Oczywiście, były od tego wyjątki. Potwierdzające regułę. Im bliżej czasów współczesnych, tym owych wyjątków było więcej. Usprawiedliwiano coraz więcej wybryków, nieprawości, nagannych zachowań.

Przypomniała mi się w tym miejscu biografia Gerarda Cieślika. Bohatera polskiej piłki nożnej, jednego z niewielu, którzy dwukrotnie zmusili do kapitulacji sławnego Lwa Jaszyna, niewątpliwie jednego z najlepszych w swoim czasie bramkarza świata. Ten facet chyba ani razu nie zmienił klubu, dla którego grał. W tamtych czasach zmiana „barw klubowych” była ewenementem, a ten, który dokonywał takiej zmiany, miał duże trudności z jej uzasadnieniem. Tak zwany klubowy nie był pustym słowem.

Dziś „normą” są, uwaga, zmiany barw narodowych. Rozumiem, że czasy się zmieniają. Rozumiem, że zawodowy piłkarz (biegacz, golfista, lekkoatleta) będzie starał się o pracę w miejscu, gdzie więcej płacą. Ale czy dla pieniędzy można zrobić wszystko? Czy obecnie pokazywany sport zawodowy w kształcie, o jakim mówię, jest jeszcze sportem? Czy może mamy do czynienia ze zwykłym gladiatorstwem. Może niepotrzebne już są badania antydopingowe. Skoro w piłce nożnej można strzelać bramki ręką to można się także „wspomagać” (nie chciałem używać słowa „koksować”, które byłoby bardziej odpowiednie).

Powoli, ale systematycznie współczesny świat odchodzi od wartości, które ukształtowały jego obecny kształt, pozwoliły przetrwać różne, niekiedy niezwykle trudne chwile w historii. Tak dzieje się niestety w wielu dziedzinach naszego codziennego życia. Dziś już nie jest ważne dane słowo. Nawet umowy (wypowiedzi) sporządzane na piśmie mogą nie mieć znaczenia. Mąż i żona są już tylko partnerami. Mężczyzna nie musi troszczyć się o „swoją” kobietę. A socjalne państwo bardzo chętnie zajmie się wychowaniem potomków. Czy takiego świata chcemy? Czy to jest ideał, do którego należy dążyć?

Póki co coraz częściej ci, którzy starają się nie podążać nurtem wyznaczanym (ciekawe, czy świadomie) przez większość stawiani są jako przykład wstecznictwa, zaściankowości, braku postępu. Bohaterem można okrzyknąć właśnie owego piłkarza Arki Gdynia, który strzelił gola ręką. Ten „postęp” prowadzić może do tego, że za jakiś, wcale nie tak odległy czas o tym, jaką nagrodę otrzyma drużyna piłkarska za zwycięski mecz nie będą decydować zarządzający klubami, a zgromadzona na arenie (przepraszam – stadionie) publiczność. Poprzez skierowanie kciuka. W górę lub w dół. Niekiedy patrząca na to, co zrobił najważniejszy na widowni. Przypomnę tylko, że zdaniem niektórych taka „nagroda” niekiedy była była śmiertelnie niebezpieczna. Zwłaszcza dla pokonanych.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika