Ostatnia szansa na lepszą edukację. Inaczej będziemy tylko tanią siłą roboczą | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 25.11.2016

Ostatnia szansa na lepszą edukację. Inaczej będziemy tylko tanią siłą roboczą

Za tak zwanych „moich czasów” wykształcenie się zdobywało. I nie ma w tym słowie przesady. Żeby zdobyć maturę trzeba było zdać niełatwy egzamin wstępny do liceum lub technikum. Zapewniam, że była znaczna grupa osób, które nawet nie próbowały swych sił w tych szkołach.

szkola

Znając swoje możliwości intelektualne i poziom dotychczas zdobytej wiedzy zgłaszali się do szkół przyzakładowych i zawodowych. (Te drugie kładły większy nacisk na wiedzę teoretyczną – absolwent nie tylko potrafił coś zrobić, ale często wiedział, dlaczego robi tak a nie inaczej). Tam mieli okazję uzyskać kwalifikacje w określonym zawodzie.

Dziś absolwentów takich szkół nazywa się fachowcami (słowo robotnik nikomu już przez gardło przejść nie chce). Z uzyskanymi kwalifikacjami bez trudu mogli zapewnić byt sobie i swojej rodzinie na poziomie nie gorszym niż ci, którzy kształcili się dalej.

Dodatkowym, bardzo pozytywnym elementem kształcenia na poziomie szkół zawodowych były zajęcia praktyczne realizowane w zakładach pracy, gdy uczniowie pracowali w „prawdziwych” warsztatach i spotykali się z równie prawdziwymi robotnikami.

Wydaje się, że do dziś nikt nie znalazł lepszego sposobu wychowania jak „wychowanie przez pracę” (takie określenie też nie każdemu dziś może mieścić się w głowie). We wspomnianych „moich czasach” nikt ani liceum, ani technikum nie musiał ukończyć. Gdy komuś wiedza do głowy nie wchodziła, żegnał się ze szkołą i możliwością społecznego awansu. Tak samo było, gdy zbyt mocno podpadł organom porządkowym.

Może dzięki temu mieliśmy w tamtych czasach znacznie więcej kibiców niż kiboli. Matura w jakiś sposób nobilitowała. I w pewnym sensie była furtką do świata inteligencji pracującej. Egzamin na studia wyższe to już była prawdziwa droga na szczyt. Żadne tam testy. Egzamin pisemny, a później ustny. Zdarzało się, że w formie rozmowy z wykładowcą akademickim. Zapewniam, że rozmowy te dla ówczesnych absolwentów szkół średnich były naprawdę interesujące. Ale na studia dostawali się stosunkowo nieliczni. (Szacuję, że jakieś dziesięć, dwanaście procent). Jeszcze mniej liczni je kończyli. Ci, którym się to udało, stanowili rzeczywistą intelektualną „elitę”. (Nie oznacza to, że wszyscy byli geniuszami.

Psucie edukacji

Ale dyplom wyższej uczelni świadczył już o dość wysokim stopniu intelektualnego i kulturalnego rozwoju). I przyszło nowe. Jeszcze towarzysz Edward Gierek wprowadził powszechną maturę. W mojej ocenie już wówczas poziom absolwentów szkół średnich zaczął się obniżać. Wraz z politycznym przewrotem 1989 roku w szkolnictwie zaczęło dziać się, powiem oględnie, nie najlepiej. Coraz więcej szkół prywatnych, coraz łatwiejsze do zdobywania świadectwa i maturalne, i dyplomy wyższych uczelni. W swoim czasie żartowano, gdzie trudniej zdobyć dyplom: na Stadionie Dziesięciolecia czy w szkole wyższej nauk wszelakich?

Gwoździem do trumny naszej edukacji była reforma, której polityczną twarzą był pan minister . Sześcioklasowa szkoła podstawowa i trzyletnie gimnazjum miały chyba przygotować Polaków do tego, żeby jedyną aspiracją młodego pokolenia była tak zwana „mała matura”. Co ona oznaczała przed drugą wojną światową, wypada zapytać „dziadków”. Jeszcze niektórzy mogą coś na ten temat powiedzieć. Nie lepiej potraktowano szkolnictwo wyższe. Wprowadzony na wzór Zachodu „system boloński” na pewno nie podniósł umiejętności i kompetencji absolwentów szkół wyższych. To widać na każdym kroku.

Idąca w parze z omawianymi zmianami komercjalizacja wykształcenia na poziomie wyższym doprowadziła do głębokiej zapaści polskiej nauki. I znowu podkreślę: są od tego wyjątki. Sam znam kilku niezłych naukowców. Ale te wyjątki raczej potwierdzają regułę. (A przysłowia, jak wiadomo, są mądrością narodów).

Konieczna reforma

W ostatnim czasie raz kolejny rozgorzała w Polsce dyskusja na temat celowości wprowadzania reformy szkolnictwa proponowanej przez rządzących. Niewielu chce pamiętać, że w gruncie rzeczy owa „reforma” ma przywrócić, przynajmniej częściowo, stan sprzed reformy Handkego. Piszę „częściowo”, bo nie wiem, jak będzie wyglądała na przykład tak zwana podstawa programowa” czy kanon lektur. Wiem jednak, że jednym z najważniejszych elementów reformy powinno być przywracanie autorytetu nauczyciela jako wychowawcy, mistrza, mentora, guru. Ludzkiej twarzy sprawiedliwego nauczyciela nie zastąpią ołówkowe ani wyniki egzaminów „wypluwane” z komputerowych drukarek. Niech nowoczesność wkracza do szkolnictwa. Ale nie to, by zastąpić (wyeliminować) nauczyciela, lecz po to, by go wspomóc w procesie nauczania i oceniania. Bo w gruncie rzeczy to nauczyciele decydują o poziomie szkolnictwa. I to jest ważny element reformy, o którym jednak także pani minister niewiele wspomina. A szkoda.

Przyznam, że dla mnie zabawne są protesty wygłaszane przez pana Sławomira Broniarza w związku z wprowadzaną właśnie reformą szkolnictwa. Zabawne przede wszystkim dlatego, że pamiętam praktycznie takie same, wygłaszane w momencie wprowadzania w życie wspominanej już, kompletnie nieudanej reformy pana Mirosława Handkego.

Rozumiem obawy różnych środowisk przed zmianami. Są one naturalne, oczywiste dla każdego, kto żyje tak długo jak ja. Ale nie rozumiem, dlaczego te obawy mają powodować, że będziemy dalej brnąć w kierunku wyznaczonym przez specjalistę od spektroskopii oscylacyjnej i fizykochemii krzemianów.Nawet, jeśli nosi zaszczytny tytuł profesora. W kierunku, który zdaniem wielu, bardzo wielu ludzi doprowadzić nas może tylko do zapewnienia taniej siły roboczej zatrudnianej co najwyżej „na kasie” w hipermarkecie. Ale za to z „uzyskanymi” studiami „wyższymi”.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Wyświetlono 1 Komentarz
Napisano
  1. Anonim pisze:

    Tym bardziej zadtanawiają protesty nauczycieli. Czy oni nie chcą dobra edukacji?

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika