„Maturzysta”, „kulturoznawca”, „dyrektor teatru”, „poseł”
Na początku obecnej kadencji objawił się opinii publicznej pewien poseł z partii „ekspertów” i „intelektualistów” czyli Nowoczesnej. Tej samej, która ledwo przekroczywszy próg wyborczy, mając zaledwie 29 posłów, ogłosiła się „największą siłą opozycyjną”, a dziś chce się zderzać z PiS, robić rewolucję i przejmować władzę.
Ale wróćmy do posła. Otóż „intelektualista”, jak na myśliciela przystało, pokazywał w Sejmie poważne i groźne miny, powoływał się na klasyków a nawet przyszedł kiedyś z rekwizytem w postaci książki…
Dumnie mówił o sobie „kulturoznawca”. Był także „dziennikarzem”, „krytykiem teatralnym” itp. Został dyrektorem publicznego teatru. Piękna kariera – chciałoby się powiedzieć.
Problem jednak w tym, że w ferworze walki o kulturę i promocję wiedzy wśród obywateli zapomniał skończyć studiów. I nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego, gdyby nie to, że w kampanii wyborczej również zapomniał o tym powiedzieć i konsekwentnie przedstawiał się jako „kulturoznawca”.
Jak to się stało, że „maturzysta” został dyrektorem teatru? Otóż otrzymał wsparcie od… polityka PiS! Tak, z tej samej partii, która niedawno grzmiała nad kontrowersyjnym spektaklem, który „maturzysta” wystawił.
Dziś poseł „kulturoznawca” publicznie jakby mniej aktywny. Jakby zniknął? Ale na pewno nie ze wstydu.