NIK to dziś najbardziej rzetelne źródło wiedzy
Zamiast czytać gazety i oglądać wiadomości telewizyjne, znacznie lepiej poczytać raporty Najwyższej Izby Kontroli. Oczywiście, jeśli zależy nam na obiektywnym spojrzeniu na rzeczywistość i realnej ocenie stanu państwa.
„Staże, szkolenia, roboty publiczne czy prace interwencyjne w niewielkim stopniu przyczyniają się do aktywizacji osób bezrobotnych” – informuje najnowszy raport NIK. Wcześniej w rzetelny sposób informował o dostępie do służby zdrowia, stanie dróg, skuteczności edukacji i wielu innych kluczowych dla naszego kraju obszarach.
Informacje są rzetelne, bo stoi za nimi instytucja poważna, nieskompromitowana, a wnioski wynikające z raportów w zasadzie pokrywają się z tym, co o stanie państwa sądzi większość naszych obywateli. Tyle tylko, że obywatele operują przypuszczeniami, a NIK operuje faktami.
NIK działa zupełnie inaczej niż tradycyjne media, które od świata polityki są uzależnione w szczególny sposób. Zamiast skupić się na rzetelności, realizują często zadanie propagandowe i to w sposób wręcz karygodny.
Po powołaniu na stanowisko szefa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego, byłego ministra sprawiedliwości w rządzie PO, komentatorzy polityczni mieli ogromne obawy, czy będzie on w stanie „zapomnieć” z jakiej formacji politycznej się wywodzi i stanie się rzetelnym urzędnikiem państwowym.
Okazuje się, że był w stanie. NIK pod jego kierownictwem jest instytucję rzetelną, funkcjonującą w sferze pozapolitycznej i nic nie wskazuje na to, aby wpływom politycznym mógł ulegać. To spora zasługa byłego ministra sprawiedliwości, którzy, wiele na to wskazuje, jest dziś jednym z niewielu państwowców, czyli ludzi, którzy ponad własne ambicje stawiają dobro kraju. Oby tak było jak najdłużej.
Może i jest to rzetelne źródło informacji. Mam wrażenie, że zupełnie ignorowane. Władze traktują raporty NIK jak niepoparte niczym plotki. Czy od kilku lat wywołały jakiekolwiek działanie?