Afera reprywatyzacyjna ujawnia słabość liderów PO
Coraz większy chaos w stolicy. Chaos w działaniu, ale jeszcze większy w medialnym przekazie. Hanna Gronkiewicz Waltz przyzwyczajona do niepodzielnego rządzenia stolicą przez ostatnie lata, ewidentnie nie radzi sobie w trudnych sytuacjach.
Kilka tygodni temu usłyszeliśmy od Gronkiewicz-Waltz, że w ratuszu niezbędny jest audyt i dopiero wówczas podjęte zostaną decyzje personalne, po czy w tym samym dniu prezydent Warszawy odwołuje jeden z dyrektorów w urzędzie, zresztą w atmosferze skandalu. Nie mija miesiąc, a dowiadujemy się, że odwołanych zostaje… dwóch wiceprezydentów. Tymczasem audyt nawet się nie rozpoczął… Oczywiście chodzi o skierowanie uwagi opinii publicznej na osoby rzekomo winne, lub mogące winę ponosić. To typowe kozły ofiarne, z aferą niemające nic wspólnego.
Na uwagę zasługują słowa Grzegorza Schetyny, który stwierdził, że „jeszcze nikt nigdy w historii Warszawy tak poważnie nie podszedł do problemu wyjaśnienia wątpliwości reprywatyzacyjnych, jak robi to Hanna Gronkiewicz Waltz”. Być może to prawda, ale prawdą jest też i to, że jeszcze nigdy w historii stolicy nie wybuchła tak gigantyczna afera, za którą stoją setki milionów jeśli nie miliardy złotych…
Należy pamiętać, ze afera reprywatyzacyjna wybuchła za czasów Hanny Gronkiewicz-Waltz R11; to jest fakt niepodważalny. A w kontekście formułowanego przez PO przekazu jest to bardzo istotne, ponieważ politycy Platformy próbują przerzucić odpowiedzialność za aferę czasem na bliżej niesprecyzowanych „poprzedników”, czasem zaś na poprzednika jasno wskazanego – ma nim być Lech Kaczyński…
Z punktu widzenia marketingu politycznego, pomysł wikłania nieżyjącego już, byłego prezydenta stolicy w aferę reprywatyzacyjną jest całkowicie kontrproduktywne i nie przyniesie działaczom PO nic poza wizerunkowymi stratami.
Wiele wskazuje na to, że poza aferą Amber Gold, której kulisy będziemy poznawać w trakcie rozpoczynającej prace komisji śledczej, to właśnie afera wokół Hanny Gronkiewicz-Waltz będzie tą, która może doprowadzić PO nawet to całkowitego rozpadu.
Jeśli pod uwagę weźmiemy fakt, że Grzegorz Schetyna wraz z całym zarządem partii nie ma jasnej strategii wyjścia z trwającego od dawna wizerunkowego kryzysu – koniec PO staje się coraz bardzoej prawdopodobny.