Kandydaci krążący po listach są dowodem na bankructwo obecnego systemu
Trwa właśnie gorączkowe przerzucanie nazwisk, mających znaleźć się na listach wyborczych. Kidawa-Błońska jako rodowita warszawianka ma np. znaleźć się na liście krakowskiej… Podobnych przykładów jest więcej, a wszystkie one świadczą o głębokiej patologii obecnego systemu wyborczego.
Jak się okazuje, nie mają znaczenia wyborcy, teren, lokalne sprawy. W partyjnych układankach obecna klasa polityczna doszła prawie do perfekcji. Ciemny lud i tak to kupi. Ciekawe tylko, w jaki sposób polityk startujący z zupełnie obcego sobie okręgu wyborczego będzie dbał o sprawy też okręgu? Skoro ani ich nie zna, ani nawet nie będzie miał ochoty poznać?
Wyborcy traktowani się dziś jako ciemna masa, która wybranym partyjnym funkcjonariuszom ma jedynie umożliwić beztroskie, spokojne i darmowe (na koszt Polaków) życie przez najbliższe 4 lata. Nic więcej. A przerzucanie kandydatów z jednego okręgu do drugiego jest symbolem bankructwa obecnego systemu politycznego, jednocześnie przejawem wyjątkowego cynizmu okraszonego nie mniejszą hipokryzją, bo tacy kandydaci przywiezieni na daną listę „w teczce” będą w kampanii obiecywać, że solennie przyłożą się do pomocy mieszkańcom danego okręgu i nie mniej solennego załatwiania lokalnych spraw. A to, że nigdy ich nie poznają, nie ma przecież większego znaczenia…
Przyglądajcie się dokładnie kandydatom, którzy zostaną wam na listach przestawieni i spróbujcie nie dać się oszukać. Będzie trudno, ale to jest możliwe.