Miller Palikotowi ograć się nie da. „Trafiła kosa na kamień”
– Ten przeklęty Miller! Wciąż nie daje się wciągnąć w moją sprytną pułapkę – tak zapewne myśli Janusz Palikot ze złości kąsając za każdym razem lidera SLD a to nieprzyjemną aluzją, a to prowokacyjnym komentarzem. Tak też było podczas ostatniej konferencji prasowej, w której uczestniczyli Palikot, Siwiec i Kwiatkowski – liderzy przedsięwzięcia dziś dość nieokreślonego.
Panowie sprawiają wrażenie, jakby właśnie się zorientowali, że budowanie czegokolwiek w polityce wcale nie jest takie proste jak zakładali. Inicjatywa Europa Plus jeszcze na dobre nie ruszyła, a już stoi. Oglądamy za to kolejne konferencje, kolejne spotkania, kolejne ustalenia i kolejne pielgrzymki do „mitycznego guru” – Aleksandra Kwaśniewskiego. Tyle tylko, że nic z tego nie wynika, a „mityczny guru” to dziś jedynie medialna, przygasająca gwiazda działająca na obrzeżach polityki i biznesu – w przestrzeni bliżej nieokreślonej.
Wracając jednak do Leszka Millera. To zbyt doświadczony polityczny gracz, aby mógł dać się ograć Palikotowi, bo choć ten jest zdolny, inteligentny i błyskotliwy to tym razem „trafiła kosa na kamień”. Nic nie wskazuje na to, aby Miller mógł doprowadzić SLD do upadku, a tak stałoby się niechybnie, gdyby zgodził się na współpracę z Palikotem. Co więcej – obserwując obecną aktywność działaczy SLD, ich liczne pomysły i inicjatywy – partia ta w najbliższych wyborach może sprawić sporą niespodziankę i zanotować całkiem niezły wynik.
A na czym polega pułapka zastawiona przez Palikota? Otóż Januszowi Palikotowi wcale nie chodzi o stworzenie koalicji z SLD i o współpracę na lewicy. On ma zdecydowanie większe ambicje. Chciałby rozbić Sojusz a następnie przejąć jego struktury, elektorat, wygrać wybory i zostać premierem. O tym marzy od dawna i wcale tego nie ukrywa. Na drodze stanął jednak Leszek Miller, który okazuje się być wyjątkowo nieczuły na urok i liczne talenty lidera Ruchu Palikota. I tak już pewnie zostanie.