Politycy bez kotylionów, Polacy bez wstydu
Tradycja demonstrowania w czasie świąt narodowych biało-czerwonych kotylionów, którą wprowadził Bronisław Komorowski – powoli odchodzi w zapomnienie. To zrozumiałe, bo wielu kojarzyła się bardziej z tradycją francuską, niż z polską.
Podział polityczny widać było bardzo dobrze podczas Święta Niepodległości. Przedstawiciele obozu Platformy Obywatelskiej wciąż przypinają sobie w widocznych miejscach biało-czerwone kotyliony. Wątpliwości od dawna wzbudza jednak m.in. kolejność kolorów na tych kotylionach, bo tradycyjny kotylion powinien mieć białą obwódkę i czerwone wnętrze. Najwyraźniej politycy nie przywiązują wagi do takich „drobiazgów”.
Przedstawiciele obozu prezydenckiego, z prezydentem Dudą na czele, nie zdecydowali się na przypinanie kotylionów, zastępując ją eleganckimi wstążeczkami. Również nie pojawił się słynny „czekoladowy orzeł” – tak bardzo promowany przez byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Żaden z urzędników Kancelarii Prezydenta nie wystąpił w różowych okularach, z czego swego czasu zasłynął Tomasz Nałęcz, niesłusznie tytułowany „profesorem”.
Swoiście pojmowana rozrywka, serwowana przez Komorowskiego, w związku z jednym z najważniejszych świąt dla Polaków, wzbudzała oburzenie, zniesmaczenie i zażenowanie bardzo wielu naszych rodaków. Na szczęście dziś możemy odczuwać już tylko radość i dumę.
Precz z Komorem. Jak tam WSI i Pro Civili?