Protestujący niepełnosprawni idą do polityki
Niepełnosprawni, którzy zaistnieli w mediach za sprawą protestu w Sejmie i okupacji parlamentarnych pomieszczeń, planują wystartować w wyborach z poparciem PO i Nowoczesnej.
Doskonale pamiętamy protestujących jakiś czas temu w Sejmie niepełnosprawnych, którzy zarzekali się, że ich działania „podyktowane są troską o los swój i innych niepełnosprawnych”. Okazuje się, że nic z tych rzeczy. Dziś można stwierdzić, że ich protest był podyktowany chęcią zaistnienia w mediach i w ten sposób rozpoczęcia kariery politycznej. Dwaj najbardziej „krzykliwi” niepełnosprawni planują start w wyborach samorządowych z poparciem Koalicji Obywatelskiej.
Chodzi o Adriana Glinkę i Jakuba Hartwicha, którzy jeszcze niedawno protestowali w Sejmie głosząc, że walczą o godność dla wszystkich dorosłych niepełnosprawnych. Od początku twardo zaprzeczali sugestiom jakoby protest podyktowany był interesami politycznymi.
Być może – choć to mało prawdopodobne – tak było na początku. Dziś już jest pewne, że całe zdarzenie zostało politycznie zagospodarowane przez obecną opozycję parlamentarną, a niepełnosprawni mają pojawić się na listach wyborczych w wyborach samorządowych.
W ten sposób upada mit o apolityczności działań osób niepełnosprawnych, jakkolwiek wiele osób niepełnosprawnych postawę apolityczną prezentuje, to za sprawą wspomnianej dwójki niemalże całe środowisko dorosłych osób niepełnosprawnych będzie już tylko kojarzone z walką o władzę. W ten sposób Glinka i Hartwich – myśląc o hipotetycznej własnej karierze politycznej – zrobili dla całego środowiska bardzo dużo złego. Kto wie, czy nie jest to największa krzywda, jaką można było temu środowisku uczynić, bo obaj panowie i tak w polityce nie zaistnieją (będą jedynie narzędziem wykorzystanym do aktualnej kampanii, która niebawem się skończy), z kolei całe środowisko bardzo długo będzie kojarzone z konkretną opcją polityczną.
Czy chwilowa rozpoznawalność i obecność kilka razy w mediach jest tego warta? Wkrótce zapewne się o tym się przekonają. Niestety będzie to dla nich bardzo bolesna lekcja polityki.