Co będzie, gdy na Ukrainie wybuchnie wojna?
Szaleństwo ogarniające świat wokół „Ukrainy” ostatnich dni i godzin, może nasunąć skojarzenia z ciepłymi dniami lata roku 1939. Pamiętają ją nasi ojcowie i dziadkowie, nie znam nikogo z naszej starszyzny, kto powiedziałby „podobało mi się to, z chęcią przeżyłbym to jeszcze raz…” Nadchodząca tragedia złamała fundamenty ludzkości, przewróciła świat do góry nogami…
Konsekwencji i skutków wielkiej wojny nie sposób wymienić w jednym artykule, były to chociażby: dekolonizacja, rozpad imperiów, wojny domowe we wszystkich zakątkach świata – krótko mówiąc net-dialektem – horror w realu. Słuchanie polityków każdej ze stron zmusza mnie do odstawienia kawy, efekt już dawno osiągnięty – ciśnienie wysokie. Twarda postawa, grożenie drewnianym kijem, sojusznicy… Skądś to chyba znamy:
„Już niedługo Niemiec pójdzie sobie, Francuzi i Anglicy nadejdą….”- o zgrozo!
Odrodzony ułan polski będzie szarżować tym razem nie w Hiszpanii , a na Ukrainie. Co prawda, już to kiedyś było – też walczyliśmy o idee jednej Europy- ale warunki geopolityczne „nieco” się różniły. Społeczeństwo europejskie XXI wieku w niczym nie przypomina tego z 1939 roku. Mówiąc swobodnie – brak mu umiejętności defensywnych, z podważonymi fundamentami ideowymi, zbierające żniwo boomu technologicznego bez umiejętności przetrwania bez internetu, nie wspominając o prądzie. Klęska rozpoczęłaby się, zanim cokolwiek rozkręciłoby na dobre.
Niepokoje społeczne, walka o żywność, podsycane zebranymi bodźcami technologii XXI wieku narodziny charakterów – bestii – traktujących obecną rzeczywistość jako dar. W dobie potencjalnych wydarzeń (mam nadzieję – science-fiction) wyobraźmy sobie Trynkiewicza jako dowódcę sił porządkowych okupacyjnej armii rosyjskiej – bo jeśli do wojny dojdzie – tacy będą potrzebni – zwłaszcza w armii okupanta – jedna z najstarszych metod kontroli podbitych społeczeństw. Jeśli komuś w Polsce wydaje się, że świat ruszy nam na pomoc, zastawi nas piersią, wystawi otwartą dłoń i powie „ Hola, hola zły człowieku!”- to jesteśmy w błędzie.
Ziemie polskie zawsze była autostradą Wschód-Zachód, zanim jeszcze nawet pojawili się tam nasi dziadowie. Tym razem konflikt nie dotyczy nas. Czy domeną naszego patriotyzmu jest walka o inny kraj? Ta walka będzie przypominała szarże samurajów ze znanego nam filmu „Ostatni Samuraj”, tyle, że naprzeciwko nie będzie XIX- wiecznej broni maszynowej, a opancerzone potwory – zdobycze naukowe XXI wieku, wynik współpracy największego szpiega technologicznego – Chin oraz słowiańskiej umiejętności tworzenia ciekawych rozwiązań prezentowanych przez Rosjan. Może ktoś zwróci także uwagę na „drobny” fakt – czas rządów Putina jest dla armii rosyjskiej hossą. Armia jest po gruntownej modernizacji – to nie jest Armia Konna Siemiona Budionnego – to jest żywe odzwierciedlenie batalistycznych filmów science-fiction.
Jeśli ktoś z nas się łudzi, że „Cud Warszawski” nastąpi ponownie, odpowiadam: „Nie”. Polscy politycy mogą uniknąć konfliktu, bycie patriotą nie polega na wysyłaniu młodych na rzeź, odbieraniu dzieci matkom i obdarzania rodziców „przyjemnością” patrzenia w nekrologi własnych pociech. W takich sytuacjach punkty ratingowe w grze „European Union 2014” nie mogą się liczyć. To jest czas dobra najwyższego – życia.
Możemy pomóc, nie szablą, ale żywność, leki, schronienie dla ofiar – to jest kwintesencja pomocy, a nie „dokładanie węgla do kotła”. Kilkaset lat w idei „ za wolność naszą i waszą!” nic nas nie nauczyły?
tylko glupcy mysla ze jak rosja zajmie ukraine to nie bedzie chciala wejsc dalej czyli Polska to lepiej dla nas jest toczyc wojne teraz na ukrainie niz czekac z bedzie w Polsce