Co czuje współczesny sędzia? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 11.02.2018

Co czuje współczesny sędzia?

„Co czuje współczesny sędzia?” – z radcą prawnym i psychologiem Małgorzatą Ciukszą o problemach dzisiejszego sądownictwa rozmawia Bronisław Waśniewski-Ciechorski.

Pani Mecenas, publicznie mówi się o tym, że władza przejęła Trybunał Konstytucyjny, prawie już przejęła powszechne i jest w trakcie przejmowania Krajowej Rady Sądownictwa. Co to właściwie znaczy?

Z teoretycznego punktu widzenia władza jest jedna. Podzielona natomiast jest na trzy „działy” – władzę wykonawczą, władzę ustawodawczą i władzę sądowniczą. Dlatego mówimy o trójpodziale władzy, a nie trójpodziale władz. Trójpodział władzy to zasada demokratycznych państw, zbudowanych na fundamentach określonych wartości oraz na przepisach prawnych te wartości chroniących. W praktyce dotyczy ona demokracji dojrzałych. Polska demokracja taką demokracją ewidentnie nie jest, bo wszystkimi trzema „działami”władzy chce rządzić jedna osoba, a większość wyborców w dodatku jej na to pozwala. Od 1989 r. najwyraźniej minęło za mało czasu by zrozumieć ducha i sens demokracji.

Czym w takim razie jest ten „duch i sens demokracji” w odniesieniu do władzy sądowniczej?

Wolnością. Wolnością i wynikającym z niej prawem każdego człowieka do sądów. Do tego by jego sprawa została rozpatrzona przez niezależny sąd, w którym orzekają niezawiśli sędziowie.

A czym jest ta sędziowska?

To również wolność. Wolność każdego konkretnego sędziego od wpływów zewnętrznych ze strony wszystkich innych „działów” władzy. Czyli zarówno od wpływów władzy wykonawczej np. ministra sprawiedliwości, jak i ustawodawczej np. sejmu czy senatu, a także sądowniczej np. prezesów sądów. Z kolei w odniesieniu do stron procesu sądowego, to wolność od bezstronności. Nie może mieć miejsca sytuacja, w której sędzia faworyzuje jedną stronę procesu dlatego, że ta ma „znajomości’ w ministerstwie, od których to zależy awans zawodowy tego sędziego.Niezawisłość to więc podstawowy instrument prawny chroniący nie tyle sędziów, a wszystkich ludzi przed tymi, którym zachce się skupić wszystkie „działy” władzy w jednym ręku.

Czy ta, jak ją Pani nazwała, „wolność” w postaci niezawisłości sędziowskiej, ma jakieś ograniczenia?

Oczywiście. Każda wolność jest ograniczona. Nic, nie tylko w prawie, ale w życiu w ogóle, nie jest bezgraniczne. Ograniczeniem niezawisłości sędziowskiej są przepisy prawa – a konkretniej i ustawy, oraz sumienie danego sędziego – czyli umiejętność rozróżniania dobra od zła i ich oceniania.

Co oznacza dla przeciętnego sędziego odebranie mu tej niezawisłości?

Sędziowie od początku swojej kariery prawniczej uczą się pewnych zasad, którymi rządzą się państwa demokratyczne. Są one im niezbędne do stosowania prawa w praktyce. sędziowska to jedna z tych zasad. Jej brak skutkuje powstaniem atrapy sądownictwa, które w rzeczywistości nie będzie realizowało powierzonych mu funkcji.Któryś z moich kolegów adwokatów użył kiedyś trafnego porównania. Pozwolę sobie je przytoczyć. Proszę sobie wyobrazić, że jako młody człowiek uczy się Pan jazdy rowerem, później przez większość swojego życia jeździ sobie Pan nim swobodnie, aż tu nagle ktoś zamienia koła w Pana rowerze na trójkąty. Nadal będzie to w sumie rower bo innej nazwy na to nie ma, ale bardziej do oglądania niż do jeżdżenia. Na trójkątach jeździć przecież się nie da. Tak samo nie da się faktycznie orzekać bez niezawisłości. Zawsze bowiem taki pozbawiony niezawisłości sędzia będzie bał się o swoje interesy i zamiast orzekać w zgodzie ze swoim sumieniem, kierował się będzie tym, co mówi ten, kto ma nad nim władzę.

Co w takim wypadku musi czuć współczesny sędzia skoro podstawowe wolności jego i innych ludzi stały się zwykłym pustosłowiem?

Emocje, które przeżywają sędziowie i w konsekwencji ich zachowania, które widzimy, zależą od tego jak poszczególni sędziowie interpretują zmiany. Na pewno są tacy, którzy chcą „siedzieć cicho” i „robić swoje” czyli po prostu tę sytuację przeczekać. Są też tacy, którym zmiany te są na rękę bo widzą możliwość awansu, zarobienia pieniędzy czy po prostu czerpią radość z politycznego „mianowania” na ważne stanowiska dające im władzę. Zdaje się jednak, że tacy są w zdecydowanej mniejszości. Prawdopodobnie większość z około dziesięciu tysięcy aktywnych zawodowo sędziów na pewno początkowo, gdy zmiany ni stąd, ni zowąd stały się przedmiotem głosowania w sejmie, czuła złość i frustrację. Zresztą te widać było w trakcie ulicznych manifestacji z zeszłego roku, w których przecież też brali udział sędziowie. Ta złość naturalnie, pod wpływem czasu, zmniejszyła swoją intensywność. Takie są prawa emocji. Prawdopodobnie przerodziła się u wielu w bezradność i niemoc. Choć z pewnością znajdą się jeszcze tacy, którzy nadal wytrwale walczą i wierzę w siłę protestów.

Spójrzmy wokół na innych – w tym sędziów, i na siebie, a następnie zapytajmy siebie i innych, co robimy by zmienić zastany stan. Przyczyny tego stanu już były roztrząsane na wszystkie możliwe strony, jednak nadal nie wiemy ani co robić teraz by ten aktualny stan zmienić ani jak naprawiać w przyszłości to co już teraz jest w ruinach. Ktoś kiedyś powiedział, że trudne sytuacje są jak lustro, w którym możemy się przejrzeć. Odbijają się w nim nasze rzeczywiste wartości, potrzeby i motywy działania.

Jak długo można takie trudne sytuacje znosić?

A jak długo Pan jako pracownik zniósłby przeciążenie pracą, lekceważenie, niedocenianie, brak pozytywnych bodźców? Znoszenie takiego stanu jest równoznaczne z narażaniem na szkodę własnego zdrowia psychicznego i fizycznego, zdrowia swojej najbliższej rodziny, więzi z nimi. Zwykłą pracę można rzucić, a zawód sędziego trudniej. Dlaczego? Bo to zawód zaufania publicznego, dla jednego bardziej a drugiego mniej, ale zwykle związany z pewną misją.Zresztą niełatwo go tak po prostu rzucić po tylu latach nauki i wyrzeczeń. Kwestia jaką lekcję wyciągną sędziowie jako środowisko z tego, co się teraz dzieje i w jakim kierunku zaczną się zmieniać. Czy otworzą się na dialog? Czy będą rozmawiać z ludźmi i zaczną słuchać jakie błędy popełnili czy może, jak było dotychczas, zamkną się na świat w imię niezawisłości mylonej dotąd z niedostępnością? Czas pokaże.

Dziękuję Pani Mecenas za ciekawą rozmowę.

Autor

- dziennikarz śledczy Gazety Bałtyckiej, kierownik redakcji ds. rozwoju. Specjalizuje się w tematyce społeczno-prawnej. Archiwista II stopnia (kursy archiwalne w Archiwum Państwowym w Gdańsku), Członek stały Stowarzyszenia Archiwistów Polskich (prawo do prowadzenia badań historycznych), miłośnik Gdyni, członek Towarzystwa Miłośników Gdyni. Hobby – prawo. Jest członkiem Związku Harcerstwa Polskiego.

Wyświetlono 1 Komentarz
Napisano
  1. Obywatel pisze:

    Tylko Pani zapomniała, że „niezawisłość” nie może oznaczać kompletnej bezkarności i braku możliwości usunięcia sędziów, którzy orzekają źle. I podam to głośny przykład Tomasza Komendy który przez nie jednego ale wielu kiepskich sędziów siedział 18 lat w pierdlu. TACY SĘDZIOWIE POWINNI NATYCHMIAST ZNIKNĄĆ Z ZAWODU. Bo sprawa była bardzo oczywista, człowiek znajdował się w innym miejscu niż była zbrodnia, ale to nie przeszkadzało nikomu żadnemu z nich aby zamknąć człowieka w więzieniu. Sędziowie muszą być niezależni, ale ich praca musi być oceniana systematycznie i źle orzekających sędziów należy usuwać z zawodu. A przykładów z mojego życia mogę podać kilkanaście… I nie ma to nic wspólnego z tym czy ktoś przegrywa, czy wygrywa sprawę…

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika