Film „Pilecki” bez pieniędzy publicznych. „To skandal i kompromitacja PISF!”
PILECKI – i kolejny skandal! Przynajmniej w mojej ocenie. Niedawno usłyszałem w mediach, że film „Pilecki” nie otrzymał jakiegokolwiek wsparcia od żadnej instytucji publicznej. Informacja „przeleciała” przez ekran niczym kometa Kohoutka. A ja zadrżałem. Bo jeśli to prawda, to w moim przekonaniu mamy do czynienia z kolejnym, bardzo poważnym skandalem.
Okazuje się, że Państwowy Instytut Sztuki Filmowej, mający wspomagać polską kinematografię, nie znajduje pieniędzy na wsparcie filmu o jednym z największych polskich bohaterów okresu II wojny światowej.
Zwracam uwagę, że przez wiele, wiele lat postać rotmistrza Pileckiego była w naszym kraju niemal zapomniana. Nie dziwiło to w poprzednim ustroju, bo jak by nie było, współtwórca ruchu oporu w Auschwitz, autor „Raportów Pileckiego”, zamordowany został w 1948 roku (Moim zdaniem było to najzwyklejsze morderstwo sądowe).
Ale dwadzieścia pięć lat „wolnej (?) Polski” też nie pozwoliło upowszechnić w świadomości młodego, polskiego pokolenia tej bohaterskiej postaci. Chciałoby się zapytać, dlaczego? Skoro głośno mówimy o Janie Karskim, dlaczego staramy się nie mówić o Pileckim? Dlaczego tylko szalony upór kilkunastu zapaleńców, ogarniętych pasją przypominania naszych najlepszych ludzi spowodował, że wreszcie powstał film „Pilecki”? I dlaczego PISF nie wspomógł tej produkcji?
Przypomnę, że ten instytut potrafił znajdować pieniądze na filmy takie jak „Pokłosie” (dał pieniądze pokrywające ponad 60 % kosztów produkcji), i „W ciemności” Agnieszki Holland.
Nie było jednak pieniędzy na przypomnienie młodemu pokoleniu jednego z największych, najznamienitszych patriotów polskich.
W tej sytuacji, po takim skandalicznym „wyczynie” chciałoby się zapytać, czy słowo „polski” w nazwie wymienionego wyżej instytutu ma jeszcze jakiekolwiek uzasadnienie? I ja to pytanie publicznie zadaję.