Koronawirus bezobjawowy, czyli wielkie medyczne oszustwo. "Chodzi o zastraszenie obywateli" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 24.06.2020

Koronawirus bezobjawowy, czyli wielkie medyczne oszustwo. „Chodzi o zastraszenie obywateli”

Jak daleko władza może się posunąć w procesie udręczania obywateli? Przekonaliśmy się o tym kilka miesięcy temu. Ówczesne zalecenia ministra zdrowia dotyczące obowiązku noszenia masek w przestrzeni publicznej nie dość, że były w swojej istocie absurdalne i bezcelowe, to wręcz posiadały znamiona celowego dręczenia Polaków. Jak długo będziemy znosić takie i podobne „eksperymenty” społeczne? Może wreszcie czas powiedzieć „dość tego!”?

Obecny Sejm stosunkowo niedawno odrzucił poprawki Senatu dotyczące ustawy umożliwiającej przeprowadzanie regularnych testów pracownikom służby zdrowia, zatem medycy R1; choć rzekomo najbardziej narażeni – zdaniem Sejmu testów na COVID-19 nie potrzebują. Zapewne tak jest, bo testy faktycznie są bezsensowne, jednak decyzja Sejmu nie opierała się o merytoryczną ocenę sensowności testów, a o negatywny stosunek obecnej władzy do pracowników ochrony zdrowia.

Dlaczego? To proste R1; zamysł władzy wcale nie dotyczy wirusa, ani ochrony zdrowia. Zresztą nie powstał on wśród rządzących w Polsce – to oczywiste. Operacja zakrojona jest na światową skalę i zapewne dotyczy chęci przeorganizowania powszechnie obowiązujących schematów i zasad funkcjonowania w kluczowych obszarach takich jak: gospodarka, finanse, bezpieczeństwo, relacje społeczne, a w końcu również liczba ludności na świecie.

To, co było dotychczas, nie spełnia już oczekiwań światowych elit, zatem trzeba zaproponować coś innego, bardziej wydajnego, przynoszącego owym elitom jeszcze większe korzyści.

Wróćmy jednak na nasze pole, do naszego rządu, który posłusznie i gorliwie realizuje to, co wymyślono gdzieś na świecie. Niestety w tej sytuacji polski rząd okazuje się nie tylko serwilistyczny i bezwolny, ale także, co znacznie smutniejsze, sprawia wrażenie prymusa wykonującego polecenia, próbującego przy tej okazji R1; kosztem obywateli – także dla siebie jak najwięcej uzyskać.

Dlaczego rządy niemal wszystkich krajów nie zdecydowały się na wprowadzenie powszechnych testów na COVID-9? Ponieważ testy wykazałyby ponad wszelką wątpliwość, że wirusy – w tym słynny koronawirus R1; jest powszechny, spora część populacji go posiada i zwyczajnie na nic nie choruje. Mówią o tym niektórzy wybitni wirusolodzy, którzy nie przez przypadek w największych mediach pokazywani nie są. Zamiast nich wyselekcjonowani „medycy” głoszą pokrętne hasło R1; „choroba bezobjawowa”. Otóż jeśli bezobjawowa, to nie choroba!

No ale przecież wszystko, co dziś widzimy, zaczęło się od tego, że poinformowano świat o obecności „śmiertelnie groźnej” choroby, wzbogacono o zdjęcia trumien, kombinezonów ochronnych, masek tlenowych itp., podczas gdy w istocie była to i jest coroczna grypa, której (na naszej półkuli) apogeum przypada na koniec lutego, w marcu i kwietniu, dodatkowo każdego roku przebiega w nieco innej formie R1; taka jest specyfika co najmniej kilkuset wirusów, które potocznie określa się mianem „grypy”. Bez wątpienia „epidemia”, czyli grypa, wróci jesienią – jak każdego roku.

Wcześniej podejmowano podobne próby dezinformacji pod hasłem „ptasia grypa” czy „świńska grypa”, pojawił się też na świecie i w Polsce „śmiertelny wirus Ebola”. Wówczas jednak najprawdopodobniej operacja socjotechniczna nie była w pełni dopracowana i świat aż na tak wielką skalę nie dał się nabrać R1; choć rządy niektórych krajów owszem. Jak widać z perspektywy lat, owe „śmiertelne choroby” niczego szczególnie złego nie przyniosły. Tym razem jednak, zapewne po poprzednich doświadczeniach, uruchomiono działania już w pełni skutecznie i świat został sparaliżowany. Autorzy nawet w warstwie językowej odrobili lekcję i nauczyli się, że nie można promować hasła „grypa” nawet ze złowrogimi przymiotnikami. Trzeba stworzyć nowe, nieznane określenie i tak oto powstał „koronawirus”.

Wróćmy jednak do testów. Na początku nasz rząd zezwalał na przeprowadzenie testów na COVID-19 tylko osobom wykazującym objawy grypowe, co skutkowało  w sposób oczywisty uzyskaniem licznych pozytywnych wyników. Rosła zatem statystyka zarażonych, o czym skrupulatnie informowały media, stając się nieintencjonalnie elementem propagandowej gry, której celem było utrzymanie społeczeństwa w ciągłym napięciu. Czymże są prezentowane medialnie liczby osób, które „zmarły” na koronawirusa? Czy są one porównywane z liczbą tych, którzy każdego dnia umierają z najrozmaitszych powodów? A tych w Polsce każdego dnia jest około 1000-1100! Wedle informacji ministerstwa zdrowia – np. 21 kwietnia 2020 roku w związku z koronawirusem zmarło 16 osób, czyli niecałe 1,5 proc. wszystkich, którzy danego dnia odeszli z tego świata. Zatem liczby wskazują na to, że koronawirus nie był i nie jest jakimkolwiek problemem!

Tylko ukradkiem przenika do opinii publicznej informacja o tym, że „zmarli” na koronawirus to osoby albo od dawna  ciężko chorujące na szereg poważnych chorób, albo osoby w podeszłym wieku, także ciężko schorowane. Mieści się to w kolejnym modnym i skutecznym perswazyjnie haśle „choroby współistniejące”.

Obecnie rząd rozpowszechnił nieco testy na COVID-19, ponieważ w naturalny sposób wirus się rozpowszechnił – ma go coraz większa cześć populacji, tyle, że ów wirus nie niesie za sobą żadnych negatywnych skutków. Testy jednak wykazują obecność wirusa, zatem znów można ogłosić zwiększającą się liczbą „zakażonych”, których poddaje się kompletnie bezsensownym kwarantannom, a które mają znamiona dręczenia obywateli. Przy tej okazji prawie nikt nie zadaje podstawowego pytania „Co wynika z tego, że u kogoś wykazano obecność wirusa COVID-19?”. Ale i na to WHO, a za nią uzależniony od tej kontrowersyjnej organizacji polski rząd, mają właściwą odpowiedź – „chorują bezobjawowo”. Tak oto rośnie liczba osób całkowicie zdrowych, których traktuje się jako chorych na koronawirusa – chorych bezobjawowo. Brzmi jak absurd i absurdem jest, ale to nasza rzeczywistość. Zastraszone społeczeństwo bezrefleksyjnie przyjmuje komunikaty ministra… Podobny mechanizm obserwujemy na świecie.

Oczywisty jest fakt, iż koronawirus nie jest śmiertelny, nie przebija się jednak do świadomości społecznej, nawet pomimo tego, że choćby wśród osób publicznych wszyscy, którzy zachorowali, są już zdrowi…

COVID-19 stał się właściwie narzędziem realizacji opresyjnej polityki, w szczególności zastraszania obywateli, podtrzymywania w nich strachu, wszechobecnej niepewności i wzajemnej podejrzliwości. Służą temu bezprawne, niespójne, wykluczające się wzajemnie zapisy rozporządzeń, za którymi podążają organy ścigania próbując je egzekwować, po wielokroć kompromitując się w imieniu państwa polskiego. Obywatelom w sposób zuchwały i bezzasadny coraz bardziej ogranicza się wolność. Dręczy się ich, szykanuje, straszy. Tak czyni nasz rząd, a wcale tego robić nie musi, no chyba, że istnieją jakieś międzynarodowe zależności albo zobowiązania członków rządu, o których powszechnie się nie mówi…

Niedawno minister zdrowia – kreowany przez niektóre media na męża stanu – nakazał wszystkim chodzić w maseczkach, które oczywiście w żaden sposób nie chronią niczyjego zdrowia, wręcz przeciwnie – utrudniają oddychanie, są niewygodne, w niektórych przypadkach mogą wpływać negatywnie na jego stan – choćby w przypadku alergików, czy osób borykających się z chorobami krążenia lub kardiologicznymi, dla których zakrywanie ust i nosa to prawdziwa gehenna. Takie osoby, mimo wszystko – ze strachu – decydują się na noszenie maseczek… Kosztem zdrowia.

Zupełnie niedawno ten sam minister zapytany o sensowność noszenia masek powiedział, że takiego sensu nie widzi, a same przed niczym nie chronią. Następnie nakazał ich noszenie – co wyglądało na ponury żart i jednocześnie sadystyczne ćwiczenie, które nam zafundowano, aby móc się teraz przyglądać umęczonemu społeczeństwu, czerpiąc z tego perwersyjną radość. I ważne pytanie – kiedy pan Szumowski kłamał? Wcześniej – mówiąc o bezcelowości noszenia maseczek, czy później – tłumacząc, że przed czymś one chronią? Obecnie w dalszym ciągu próbuje podtrzymywać nakaz noszenia maseczek w miejscach publicznych, bo być może ministrowie nie udało mu się jeszcze sprzedać wszystkich maseczek bez certyfikatów, które nabył w niejasnych okolicznościach od kolegi brata… W każdym normalnym kraju po tego typu „aferze maseczkowej” taki minister straciłby stanowisko i natychmiast wszedł w obszar zainteresowania prokuratora. W Polsce to oczywiście nie nastąpiło, za to wybuchła kolejna afera – tym razem z zakupem respiratorów… Dymisji w resorcie zdrowia wciąż nie ma, a prokurator oczywiście tematem zainteresowany nie jest.

To jednak nic, bo prawdziwy zamach na i zdrowie obywateli jest dopiero szykowany. Wspomniany minister zdrowia w jednym z programów telewizyjnych, być może nieopatrznie powiedział, że „epidemia” koronawirusa może potrwać nawet ponad półtora roku, do czasu wynalezienia szczepionki i dopóki „nie zaszczepimy wszystkich Polaków”.

Czy zatem minister będzie chciał przymusowo nas zaszczepić? Wszystko na to wskazuje. A co z tymi, którzy nie zgodzą się na szczepienie, mając na uwadze choćby niepożądane odczyny poszczepienne i liczne powikłania, które mogą wystąpić nawet po wielu latach (w tym cała długa lista chorób neurologicznych)?

W tej sytuacji najczarniejszy scenariusz dotyczący depopulacji powoli przestaje być tylko publicystycznymi przemyśleniami miłośników teorii spiskowych, a staje się realną rzeczywistością i spiskową praktykę, która zapewne dotknie nas już wkrótce.

Czy pozwolimy na to? A może posłusznie udamy się po szczepionkę przeciwko „śmiertelnej” chorobie? Być może  spróbujemy jednak przeanalizować to, co dzieje się wokół nas, wyciągnąć właściwe wnioski i przeciwstawić się złu?

Autor

- publicysta Gazety Bałtyckiej.

Wyświetlono 2 komentarze
Napisano
  1. Adam1234 pisze:

    Szóstego czerwca br.odbyła się w Warszawie demonstracja przeciwników przymusu szczepień.Bardzo dobrze ,że negatywnie na temat przymusowych szczepień wypowiadają się celebryci ,m.in.Edyta Górniak.Nie słyszę jednak głosu hierarchów Kościoła Katolickiego w Polsce…czyżby WOLNOŚĆ człowieka ich tak bardzo nie obchodziła ? Należy przy tym zaznaczyć,iż istnieją księża normalni,ci niewierzący w tzw.pandemię ,nie chodzący w maseczkach, posługujący w różny sposób.Zawsze wydawało mi się ,że biskupi i księża katoliccy podlegają Papieżowi,ale że podlegają też,a może przede wszystkim premierowi rządu,który nie wiadomo do końca jakie ma intencje względem nas,katolików,jest to co najmniej dziwne.Nie tak dawno ,bo w czasach głębokiego socjalizmu,księża głosili kazania ,w których zagrzewali swoich wiernych do walki ze złem tego świata.Teraz,w dobie szeroko pojętej „wolności” zamknięto usta księżom ,a tych niepokornych niszczy się różnymi sposobami. Obchody 100 rocznicy niepodległości Polski ,bez niepodległości Polaków ,jest farsą !!!

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>