„Mamy szansę na stworzenie własnego Państwa”
Własne państwo to państwo zrodzone z naszej woli i mocy. Oczywiście warunki brzegowe muszą być zachowane, ale co innego warunki a co innego źródło zaistnienia.
Tekst ten dla pokoleń 50+ zawiera informacje dość banalne. Jednakże ułożone w wyostrzony, krótki zestaw pozwalają jednym rzutem oka zobaczyć syntetyczny obraz pod kątem jednego tylko kryterium, za to najważniejszego – kiedy mieliśmy nasze własne Państwo. Jednakże ostatnia część tej opowieści chyba nie będzie całkiem banalna
Mieszko i Chrobry
Państwo Mieszka i Chrobrego niewątpliwie powstało z naszej woli i mocy a korona nałożona przez Ottona III w ostatnim roku panowania Bolesława była tylko wyrazem iluzji tego pierwszego, że Polska stanie się częścią jego cesarstwa. To nasze własne Państwo oczywiście popełniało błędy i to tak poważne, że aż przestało istnieć. Państwo może popełniać nie tylko błędy, ale także czyny, jakie w odniesieniu do człowieka nazywamy ciężkimi grzechami. Te ” grzechy” to łamanie lub lekceważenie imponderabiliów, czyli naczelnych narodowych wartości określających etos państwa i charakter narodowy. To nie są ozdobniki tylko bardzo ważne osie i jeśli zostaną pominięte lub zgwałcone, wtedy rezultaty prędzej czy później będą opłakane.
Łokietek
Drugim naszym własnym Państwem było państwo powstałe ponownie za przyczyną męstwa Lokietka. Trwało 400 lat. Też popełniało błędy, bo jakże mogło być inaczej.
II RP
Trzecim Państwem prawdziwym naszym państwem była II RP. Powstała naszą ogromną wolą i mocą. Były w nim błędy a nawet złamanie takiego wielkiego impondebilium jak honor naszego wojska (rok 1938). Nikt nigdy nie miał jednak wątpliwości, że było ono nasze, własne do szpiku kości i bez tamtych 20 lat przestalibyśmy istnieć być może znowu na stulecie.
Prócz wszystkich znakomitych osiągnięć tych 3 okresów własnego Państwa najważniejsze jest jednak to, że one po prostu zaistniały, że nas stworzyły jako naród czy szerzej jako społeczeństwo.
Pomiędzy tymi okresami funkcjonowały na naszych ziemiach także twory państwowe, które nazywały się polskie, ale to tylko był pozór. To okres od początku XVIII wieku, poprzez Księstwo Warszawskie do królestwa polskiego po Kongresie Wiedeńskim. To także okres PRL, gdzie mamy bliską analogię z Księstwem Warszawskim. Tu i tam armie ogarniające nasz teren stwarzały atrapy polskiej państwowości, choć tu i tam nasi żołnierze tym armiom pomagali. Był też okres zaborów, gdzie po 1863 roku nie mieliśmy nawet żadnej atrapy.
Czy w wymienionych wyżej okresach braku własnego Państwa nic dobrego się nie stało, nie zaistniało, czy nie było jakichś pozytywnych procesów a nawet czynów ludzi, jacy nad nami panowali albo im służyli?
Oczywiście takie fakty miały miejsce, bo dzieje złożone wszak z całego mnóstwa elementów nigdy nie są w 100% jednoznaczne, a nawet okresy najgorsze przynoszą rykoszety czegoś wartościowego. Widać to nieraz dopiero po latach.
Aliści istnieje ogromna, zasadnicza różnica czy nasze własne państwo mamy, czy nie. To jest różnica przepastna.
III RP
A co z III RP powstałą po roku 89? Czy powstała z naszej woli i mocy, czy zdobyła ją ” S”, nasze gigantyczne powstanie z lat 80-81? Czy ustanowił je Lech Wałęsa?
Niestety nie. „S” została zdławiona siłą i osiągnęła tylko albo aż tyle, że z Imperium sowieckiego spadła maska robotnicza. W roku 1989 „S” była już cieniem siebie samej. Nie chcę wchodzić w szczegóły, jak przebiegła operacja zmiany ustroju od polowy lat 80-tych do początków lat 90-tych, bo to są to dziś kwestie powszechnie znane. Bracia Kaczyńscy włączywszy się w tę operację naiwnie wierzyli, że operując wyłącznie na polu politycznym uda się to przewalczyć.
III RP ustanowił Czesław Kiszczak, bo to on ustalił skład Okrągłego Stołu i prowadził jego obrady. On też ustalił skład tzw. strony społecznej, gdzie wyeliminowano zarówno ludzi pragnących sprawiedliwości społecznej jak i tych, którzy marzyli o pełnej Niepodległości (i to z obu stron rozmów, choć stół był niestety – okrągły a nie prostokątny).
Społeczeństwo polskie nie było wtedy podmiotem tej zmiany. Nie było w sensie politycznym a zwłaszcza ekonomicznym. Związek „Solidarność” nie brał w ogóle udziału w jakiejkolwiek szerszej dyskusji, jak ma wyglądać Państwo, a zresztą takiej dyskusji nie było. Skutki, objawy i konsekwencje dalej idące tego faktu też są powszechnie znane i wszechstronne zanalizowane oraz precyzyjnie udokumentowane (zwłaszcza w aspekcie gospodarczym), więc nie ma sensu o tym pisać i nudzić.
Wola i moc społeczna mimo złamania kręgosłupa narodu w latach 80-tych miała pewne szanse odrodzić się w pokoleniu mocno starszym, które czekało kilkadziesiąt lat na wolną Polskę oraz wśród najmłodszych, którzy nie przeżyli Sierpnia i pragnęli uczestniczyć w czymś wielkim. Obie te grupy zostały szybko spacyfikowane – pierwsza przez odebranie symbolu „S” komitetom obywatelskim, – druga poprzez odesłanie tej kategorii wiekowej na bezrobocie, likwidację samorządu pracowniczego i wiele innych posunięć i zjawisk, jakie towarzyszyły zastosowaniu „doktryny szoku”. Wszystkie, zresztą nie pokazane społeczeństwu, ustalenia dokonane przy podstolikach a korzystne dla społeczeństwa, zostały wyrzucone do kosza.
Całe przeżycie odzyskanie Państwa sprowadzono do… zwalczania inflacji poprzez hiperinflację, co zajęło 6 lat. Obniżka stopy życiowej o 30% przy rządach komuny oznaczałaby wybuch rewolucji i to nie pokojowej. No, ale program powstały jeszcze za ostatniego rządu PRL, wsparty bardzo mocno przez neoliberalnych guru z Zachodu i przyjęty na klęczkach przez rozmiękczonych ignorantów „naszych” dopuszczonych do elity władzy przeszedł bez wielkich wstrząsów dzięki „parasolowi 'S”. ” Wynajęliśmy Was” rzekł do ,mnie kiedyś znajomy postkomunista. Oburzone społeczeństwo po czterech latach oddało 2/3 mandatów w ręce postkomuny czerwonej i zielonej, wszak wszystko poszło na konto umownej „S”.
No ale nie rozpisujmy się. Nie o to w tym tekście chodzi. „Transformacja polska” śp. prof. Kowalika prawie dzień po dniu pokazuje, co się działo.
Relacje międzynarodowe
W płaszczyźnie międzynarodowej rok 89 był wynikiem ugody Reagan-Gorbaczow, jakiej owocem był u nas mix komunistyczno-opozycyjny przy selekcji opozycji. W myśl tej ugody NRD miała zniknąć, ale strefa wpływów Rosji w Polsce miała zostać tylko złagodzona, z pewnym marginesem nieoznaczoności. (zmiana ustroju gospodarczego na dziki kapitalizm była izomorficzna do zmiany rosyjskiej z ta różnicą, że u nas na dole drabiny gospodarczej wielu niezależnych ludzi stworzyło swe firmy). Dlatego do dziś jesteśmy przeniknięci agenturą rosyjską w najważniejszych dziedzinach, dlatego prawie zupełnie uzależnieni energetycznie od Rosji, dlatego aż tak uzależnieni gospodarczo od Niemiec, że bardzo trudno nam mieć inną postawę wobec Rosji, niż oni. Oczywiście prawdziwe, nasze państwo mogłoby to przewalczyć.
W tym ostatnim aspekcie (przewalczania) udało się premierowi Olszewskiemu dramatycznym, brawurowym ruchem doprowadzić wbrew Wałęsie do usunięcia baz rosyjskich z Polski a Macierewiczowi w roku 2007 osłabić częściowo WSI czyli „polską sekcję GRU.” Wielkim symbolem zamykającym wszelkie spekulacje – czy mamy Państwo własne czy też nie, było obalenie pierwszego po wojnie pochodzącego z wolnych wyborów rządu przez przerażonych konfidentów SB oraz rycerzy neoliberalizmu. Stało się to dokładnie w 3 rocznicę wyborów kontraktowych, dających sporą nadzieję – czyli 4 czerwca 1992 roku. Przypadki istnieją tylko w gramatyce, o czym przekonamy się na końcu tego tekstu.
Gospodarka peryferyjno-postkolonialna
Mamy więc państwo wciąż dramatycznie po 26 latach uzależnione energetycznie od Rosji i będące wedle kategorii ekonomicznych gospodarką peryferyjno-postkolonialną, na przedostatnim miejscu w Europie w zakresie innowacji, na 4 miejscu od końca w świecie pod względem współczynnika dzietności, za to na drugim miejscu w Europie pod względem wielkości współczynnika Giniego i fatalnie pod względem wielu innych wskaźników, o których nie mieli pojęcia (albo udają że nie mieli) zwłaszcza politycy rządzący przez ostatnie 8 lat, służący im żurnaliści i tzw. „eksperci” czyli funkcjonariusze banków. Mamy ok. 70% średniej wydajności pracy w Europie i 30% średniej płacy.
Tych wskaźników określających jakość życia jest mnóstwo i stosują je liczne organizacje międzynarodowe (także ONZ), zaś u nas oficjele udają, że istnieje tylko prymitywny, mętny i zawodny PKB, z którym zresztą nie bardzo wiadomo, co się dzieje po jego wytworzeniu.
Czy w okresie ostatnich 26 lat wydarzały się zjawiska, skuteczne wartościowe inicjatywy (także na szczeblu centralnym), wartościowe procesy, czyny godne pochwały? Jak najbardziej, było ich bardzo dużo (na pierwszym miejscu likwidacja totalitaryzmu, kontakt z technologiami zachodu), choć trzeba pamiętać, że człowiek oceniający sumarycznie wielką zmianę społeczną, czyni to poprzez porównanie swego losu przedtem i potem. Nie warto zastanawiać się nad jego obiektywizmem, bo w jego oczach jest tak, jak czuje i to jest bardzo ważna kategoria socjologiczna. Nie wygląda to statystycznie jednoznacznie w Polsce aż do dziś.
Ostatnie 8 lat: Tenorzy, WSI, Czempiński…
Teraz kilka słów o formacji rządzącej od 8 lat. Dlatego, że charakter jej powstania określił z góry wszystko to, co się przez cały ten czas działo. Trzej tenorzy to Tusk, Olechowski i śp. Płażyński. Pierwszy i trzeci byli w momencie powstania PO zupełnymi politycznym bankrutami. Ich dotąd rządzące partie po doprowadzeniu kraju pod wodzą Balcerowicza na krawędź katastrofy gospodarczej nie weszły do parlamentu i to był ich koniec. Olechowski (agent gospodarczego wywiadu komunistycznego) wystartował w 2000 roku do wyborów prezydenckich i zdobył 18% głosów (drugie miejsce) zagarniając elektorat UW, która nikogo nie wystawiła. Po roku 89 dzięki kontaktom z czasów komuny stał się rekinem finansjery zachodniego kapitalizmu, powiązany z wieloma strukturami finansowymi tegoż. Z rządu Cimoszewicza wyleciał za ukrywanie finansowych siucht na boku.
Tusk i Płażyński pełnili role kwiatków do kożucha, wszak PO miała być partią ” postsolidarnościową”, natomiast Olechowski miał osobisty, świeżo zdobyty kapitał polityczny (efekt świeżości) oraz kapitał finansowy uruchomiony natychmiast na potrzeby partii. Oprócz Olechowskiego ogromną rolę odegrał generał Czempiński – wysoki oficer komunistycznej bezpieki, który do dziś bryluje w TV i chwali się bez ogródek, że jest jednym z ważnych ojców założycieli Platformy. Wszak WSI w roku 2001 pozostawała nienaruszona w ogóle, a służby cywilne kosmetycznie.
Płażyński szybko się zorientował, co piszczy w trawie i odszedł a trudno, żeby szefem partii postsolidarnościowej był agent komunistycznego wywiadu. Tak na polu w roli samca alfa został Tusk, zaś Olechowski dobrotliwie z kulis dbał, aby PO nie porzuciła neoliberalizmu. Wizerunek eleganckiego hrabiego był tu jak ulał.
Jak napisałem, nie ma co rozważać dalej na temat ostatnich 8 lat. Można tylko dodać taki smakowity kąsek, że ostatni (i pewno także po cichu obecny) szef WSI Dukaczewski nie wychodzi ze studiów TV, plując na płk. Kuklińskiego a żona Dukaczewskiego jako tłumaczka Tuska w Smoleńsku zaśmiewała się wraz z nim i Putinem nad pokawałkowanymi ciałami naszej elity, co widać klatka po klatce na sporządzonym filmie rządowego dokumentalisty.
Zdrada stanu? A może zamach stanu?
Opisuję tu charakter naszych poszczególnych tworów państwowych na przestrzeni całej historii. Trudno z całą mocą na koniec tego omawiania nie podkreślić zdrady stanu, jakiej dopuściła się PO w kwestii Smoleńska. Aby to orzec bez wątpliwości, wystarczy uświadomić sobie powszechnie znane fakty od przełomu roku 2009/2010 aż do teraz. Znają je wszyscy, tylko wielu wypiera z rozmaitych przyczyn tę wiedzę. Polska „zaryła mordą w ziemię” jak śpiewał kiedyś bard. Jest to najgorsza zdrada stanu w całej naszej historii, bo pod koniec XVIII wieku Polska nie miała szans i czy byli zdrajcy czy też nie byłoby ich, nic i tak to nie zmieniało. Tutaj możliwości obrony i odsłonięcia prawdy, obrony naszej godności oraz interesu (także międzynarodowego) leżały w zasięgu ręki.
Pozostaje pytanie, czy nikczemne zachowanie się PO wynikło tylko z wrogości do Prezydenta, czy też mamy tu do czynienia nie tylko ze zdradą stanu, ale wręcz ze zbrodnią stanu. Ogromne podejrzenie tej ostatniej wersji daje księga „Niebezpieczne związki” oraz „Afera marszałkowa” a także „Z mocy bezprawia” Sumlińskiego. No i oczywiście niebywale dokładne i precyzyjne badania ponad 100 naukowców z różnych dziedzin (mimo braku wraku i skrzynek). Do dziś ukryte przed społeczeństwem w głównym nurcie przekazu, czyli telewizjach, za to ośmieszane, wydrwiwane, opluwane itd. tamże.
Doprowadziło to to tego, że większość Narodu stała się obojętna w tej sprawie a Naród który zlekceważy coś takiego, złamie straszliwie impondedrabilia a potem może stracić i Państwo. Zejście obywateli na poziom fizjologiczny nieraz doprowadza w historii do tego, że ktoś obcy zrobi z nich niewolników.
Proces w tzw. aferze marszałkowej toczy się a każdy, kto widział i słyszał na żywo zeznania Komorowskiego przed sądem doznał wstrząsu. Są i inne zaskakujące niedawno ujawnione elementy w tej sprawie, ostatnio zeznania funkcjonariusza ABW, który nie zgodził się brać udziału w przestępczych działaniach Komorowskiego i odszedł ze służby. Krok za krokiem odsłaniają się fakty pokazujące, kim są i co zrobili ludzie kierujący na szczytach władzy Polską przez ostatnie 8 lat. W tym całym powyższym świetle w żadnym razie nie możemy uznać, że III RP była dotąd naszym własnym państwem.
Ważne symbole
Obecnie ludzie interesujący się ostatnimi wyborami cieszą się lub martwią ich wynikami, ale na ogół opowiadają o tym, tak jakby to był ot taki sobie etap demokracji. Tymczasem jak się lepiej przyjrzeć, to wcale tak nie jest.
Od wiosny uderzają po oczach sygnały Opatrzności lub jak kto chce, Losu o charakterze historycznym oraz metafizycznym. Do tych sygnałów dołącza też zjawisko odbierania rozumu władzy, co ma charakter, jak wiemy, nadprzyrodzony. Oto już przed rokiem, aby nie dopuścić PIS-u do władzy, w kilku samorządach wojewódzkich, wykonano „wybory” w trybie nieznanym w historii cywilizowanej Europy a nawet wielu krajów trzeciego świata. Dzięki temu udało się je sfałszować tak, aby swój cel osiągnąć. Jednakże rezultatem tego zabiegu było powstanie Ruchu Kontroli Wyborów i rezultatów o wiele ważniejszych wyborów prezydenckich oraz parlamentarnych sfałszować już się nie dało.
Pierwszą turę Komorowski wyznaczył na 10 maja czyli miesięcznicę Smoleńska a drugą na 25 maja czyli święto Zesłania Ducha Świętego. Tenże Duch rzadko działa na zasadzie deux ex machina. W tym przypadku owa zbieżność dat podniosła po prostu aktywność wyborczą tych, którzy na te daty są wrażliwi i było to jedną z ważnych przyczyn rezultatów.
Ślubowanie prezydenckie odbyło się 6 sierpnia, czyli w rocznicę wymarszu pierwszej kadrowej. Tę datę też wyznaczył Komorowski. Dzień po ślubowaniu miała miejesce rocznica śmierci Pileckiego i Prezydent oczywiście obszedł ją uroczyście. Zaiste – odbieranie rozumu Komorowskiemu było dość nachalne. W czasie kampanii prezydenckiej odbieranie rozumu sztabowi Prezydenta szło całą parą a sztab Szydło zadbał o tak wielki symbol na końcu, jakim było ślubowanie na rynku krakowskim w miejscu, gdzie uczynił to Kościuszko.
Los lub Opatrzność zaprowadza opaczność w szeregach przeciwników PiS. Oto SLD podnosi sobie limit głosów do 8% i chyba PZPR kończy swój byt. Akuszerką tej operacji staje się młoda, antypezeperowska lewica, bardzo szybko wzrastająca do roli ambitnej socjaldemokracji. Lech Kaczyński pragnął bardzo, aby takie coś się zrodziło.
Postkomuniści ZSL zostają właściwie w komplecie wycięci przez wyborców PSL a „tratwa” Petru wedle wzoru przeistoczenia się kiedyś UW w PO została zorganizowana za późno i w sumie asystent Balcerowicza bez życiorysu w zespole z PO spowodował utratę przez oba te byty 11 mandatów. Koszmarny Korwin nie przekracza progu. Tak – przypadki są tylko w gramatyce.
Tuż przed powołaniem nowego Sejmu umiera Kiszczak, twórca III RP. A powołanie tego Sejmu ma się odbyć dzień lub dwa po 11 listopada. Znów wielki symbol.
Marszałkiem seniorem okazuje się być człek najdzielniejszy z dzielnych, twórca „S” Walczącej Kornel Morawiecki, podczas gdy atrapa III RP Lech Wałęsa już dawno stał się narodowym błaznem, pozującym do łazienek ze złota w emiratach arabskich. Mało tego, syn Morawieckiegio zostaje wicepremierem od rozwoju kraju a słowo „rozwój” chyba stanowi słuszny wreszcie przełom w myśleniu o jakości życia obywateli, zamiast bezmyślnego pojęcia „wzrost”.
Tak dużo było tej symboliki, że chyba parę punktów ominąłem.
Mamy szansę
Co to wszystko znaczy? Otóż to, że Los lub Opatrzność uzmysławia nam, że mamy teraz sporą szansę na stworzenie naszego własnego Państwa. Oczywiście Państwo to będzie popełniało błędy. Już popełnia, nie doceniając wagi problemu gwałtownego ocieplania się ziemskiego klimatu.
Lecz rozmach słusznych reform jest wielki. Zaplecze eksperckie duże. Nie uda się to jednak, jeśli nie wystąpi wola i moc społeczna i tu prezes Kaczyński nie ma racji mówiąc: ” Niech Polacy bawią się i cieszą a my będziemy pracować”. Istnieje ogromna przestrzeń aktywności społecznej do wzbudzenia. Część jej pojawi się, gdy zaczną się zmiany na lepsze prowadzone odgórnie. To jednak nie wystarczy. Trzeba wspomnieć, że Polacy maja najniższy stopień zaufania do siebie wzajem w Europie. Jeśli wola i moc zaczną się rodzić, nie można patrzyć na nią podejrzliwe, nie można dusić jej tak, jak za Mazowieckiego. Inaczej własnego naszego Państwa nie będzie. Poparcie wyborcze odniesione do wielkości całego elektoratu wynosi zaledwie 19%, sytuacja międzynarodowa jest bardzo niekorzystna. Także z tego ostatniego, bardzo ważnego powodu, mobilizacja społeczna jest konieczna.
Trzeba powagi, ale nie doktrynerstwa, siły ale nie przemocy, elastycznego napięcia bez popadania w sztywne koleiny, otwartości na świat bez automatycznego małpowania innych, więcej uśmiechu niż dawniej, ale nie niepoważnego chichotania, trzeba szacunku do wszelkich mediów, choć nie ulegania ich pogoni za sensacyjkami. Kiedy trzeba patosu a kiedy trzeba subtelnej analizy. Trzeba znacznie głębszych prawdziwie naukowych badań społecznych a nie tylko sondaży. A przede wszystkim dotrzymania słowa o konsultowaniu z Narodem ważnych decyzji.
Tego i wielu innych dobrych, skutecznych cech nie brak Prezydentowi. Można się nie zgadzać z jego jakąś decyzją (np. brakiem zespołu doradców w zakresie ekologii), ale on potrafi wzbudzać szacunek nawet wśród funkcjonariuszy przemysłu pogardy. To się nazywa górnolotnie zwyciężanie zła dobrem.
Mariuszu, przeczytałem Twój tekst – na razie pobieżnie- ale mam fundamentalne pytanie: jakie ma być według Ciebie to nasze nowe państwo i czy ja i inni podobnie do mnie myślący i czujący mieszczą się w „tym” państwie?