Polska przedmiotem obrad Parlamentu Europejskiego?
Nagle we wszystkich mediach pojawiła się informacja, że temat Polski, działań jej nowego rządu, jego antyeuropejskiej polityki, jego antydemokratycznych działań – stanie się przedmiotem obrad Parlamentu Europejskiego.
Inaczej mówiąc: dzisiejsza opozycja zamierza na forum międzynarodowym omawiać nasze polskie, wewnętrzne sprawy.
Niespełna rok temu podobną „akcję” przeprowadzili europosłowie Prawa i Sprawiedliwości. Najłagodniejszym określeniem, jakie ich za to spotkało, było „sprzeniewierzenie się sprawom polskim”. Te mniej łagodne zahaczały o zdradę narodową i wszelkie możliwe trybunały.
Dziś podobna postawa, ale w wykonaniu Platformy Obywatelskiej, jest wzywaniem sił europejskich w obronie zagrożonej demokracji, stawianiem tamy rodzącym się w Polsce ruchom faszystowskim, rasistowskim i Bóg jeden wie, jakim jeszcze.
Polskie media, oczywiście te niezależne, obiektywne, zawsze stające w obronie demokracji, doniosły, że w zachodniej prasie już totalnej krytyce poddawany jest Jarosław Kaczyński, pełniący w Polsce rolę „nadpremiera” i przewodnika prezydenta. Ponoć cała Europa widzi olbrzymie zagrożenie dla swej stabilizacji, dla swego trwania. Zagrożeniem tym są ostatnie polskie wybory, których wyniki wysunęły na plan pierwszy ludzi nieodpowiedzialnych, gotowych łamać zasady demokracji, deptać prawo, poniewierać obywateli swojego kraju. Zabrakło tylko, w moim przekonaniu kluczowej informacji, że w tej „zachodniej” prasie bardzo często pisują polscy autorzy. A z wymowy niektórych artykułów można się zorientować, że przynajmniej niektórzy z nich realizują bardzo konkretne zadania.
Wytyczona została linia brutalnego ataku na polski rząd. Ataku realizowanego za pośrednictwem zachodnich środków masowego przekazu, za zachodnie pieniądze. No cóż. Opozycja, która najwyraźniej nie potrafi pogodzić się z faktem, że musiała oddać władzę, pokazała swoją prawdziwą twarz. Okazuje się, że dla grupy „ludzi pieniądza” żadne wartości, oprócz oczywiście materialnych, znaczenia nie mają. Nie jest istotne, że traci Polska. Nie jest istotne, że pewne działania są po prostu nieetyczne. Nie jest istotne, że pewne działania są niemoralne. Gdy zagrożony jest finansowy interes naszej organizacji, każe działanie jest dozwolone.
Widzieliśmy to już w najnowszych dziejach Polski kilkakrotnie. Ot, choćby przy tak zwanej aferze hazardowej. Której nie było! Wszak tak zadecydowała sejmowa większość. Ot, choćby przy tak zwanej aferze taśmowej. Przecież tam jedynymi działaniami przestępczymi było nielegalne podsłuchiwanie i nagrywanie polityków z pierwszych stron gazet. Spośród nagranych nikt niczego złego nie zrobił. Tak postanowiono w najwyższych kręgach władzy i taki scenariusz zrealizowano.
Teraz, po zapowiedziach Ministra Sprawiedliwości, że nastąpi powrót do analizy spraw nieprzedawnionych, strach zajrzał w oczy. Ten strach jest motywem działań, których żadną miarą nie mieli prawa realizować przez ostatnich osiem lat przedstawiciele uprzedniej opozycji.
Podpalanie Polski w UE?