Wielka Brytania nie wejdzie do sojuszu przeciw Syrii. Premier David Cameron – upokorzony
Jak można przeczytać w niemieckim Die Welt, odmowa wyrażenia zgody przez brytyjski parlament na udział wojsk w ofensywie przeciw Syrii poważnie osłabiła wizerunek premiera – Davida Camerona – a wraz nim „specjalne stosunki” ze Stanami Zjednoczonymi.
Brytyjski premier – David Cameron – poniósł największą w swojej kadencji porażkę w Izbie Gmin w czwartek wieczorem. W głosowaniu nad pytaniem, czy Wielka Brytania będzie wspierać działania wojskowe w Syrii, jeśli się to okaże konieczne, opuściła go znaczna część jego frakcji, co spowodowało, że rządowy projekt ustawy upadł wynikiem 272:285 głosów.
Jeśli szef rządu w centralnej kwestii wojny i pokoju, w świetle aktualnego kryzysu nie ma większości w Parlamencie za sobą, jest powszechnie uważany za poważnie ograniczonego w swobodzie działania własnego rządu. To stało się widoczne na całym świecie. Brytyjskie media tego dnia są zgodne: To było upokorzenie Downing Street.
Cameron popełnił znaczny błąd proceduralny, kiedy wezwał Izbę Gmin przed końcem wakacji parlamentarnych na specjalne posiedzenie w celu podjęcia głosowania nad udziałem wojsk brytyjskich w ewentualnym ataku przeciw reżimowi Assada. Ponieważ rząd nie przygotował planu uderzenia militarnego wobec reżimu Syrii, opozycyjna Partia Pracy pod kierunkiem swego lidera – Eda Milibanda, a wraz z nią konserwatywna część deputowanych, wyraziła niezadowolenie, że przerywa się jej urlop na głosowanie bez planu działania.
Liczne uwagi, jakie można było usłyszeć podczas ośmiogodzinnej debaty, dotyczyły wydarzeń z 2003 roku – inwazji na Irak. Nadal wpływają one na myślenie Brytyjczyków o działaniach zbrojnych na Bliskim Wschodzie. Większość z nich uważa, że „operacja Irak” w 2003 r. była błędem i od tego czasu dzieje się coraz gorzej w tym kraju oraz w regionie, nie wspominając o tym, że broń masowego rażenia, którą rzekomo Saddam Hussein posiadał, nigdy nie została odnaleziona, a przecież to był główny powód interwencji w Iraku.
Drugi zarzut Izby Gmin dotyczył pośpiechu rządu: jeszcze nie było nawet jasne, co zdecyduje Obama, inspektorzy nie zakończyli prac poszukiwawczych w Syrii, a rząd już chciał przyspieszenia decyzji. Również i to doprowadziło do odrzucenia jego wniosku.
Bez wątpienia pozycja Camerona w międzynarodowej polityce została osłabiona, a tym samym oddziaływanie Wielkiej Brytanii w przyszłych sprawach zarządzania kryzysowego. Osłabione zostały także „specjalne stosunki” między Londynem i Waszyngtonem: Biały Dom w Brytyjczykach dostrzegał partnerów do wspólnych działań w kryzysie o charakterze wojskowym. Obama może teraz, jeśli USA zdecyduje się na „uderzenia kliniczne” rakietami przeciwko reżimowi Assada, zrobić to bez wsparcia Wielkiej Brytanii.
Z kolei Francja, która przed dziesięcioma latami krytykowała inwazję na Irak i nie była zaangażowana w ten konflikt, tym razem wkroczy i zajmie miejsce brytyjskich sojuszników po stronie Amerykanów, co spowoduje, że ironia sytuacji będzie kompletna.
David Cameron powinien konieczne zobaczyć, jak spada jego reputacja po sromotnej klęsce w parlamencie. I nie jest to po raz pierwszy. Niektóre jego programy, jak polityka edukacji, nie uzyskały także poparcia. O ile nie jest to wyraźne votum zaufania, jest jednak utratą większości w rządzeniu i w ostatecznym rachunku rząd za to zapłaci.
Tym razem dla Camerona jest to sytuacja niełatwa. Przyszłość pokaże, co zrobi…
Tłumaczenie z oryginału: Zenon Lica