Anastasi: Interesuje mnie tylko to, by kraść punkty faworytom
Po niedzielnym zwycięstwie LOTOSU Trefla z Asseco Resovią Rzeszów przedstawiciele gdańskiej ekipy nie ukrywali radości. Trener Andrea Anastasi i Wojciech Grzyb zgodnie podkreślali, że w każdym meczu z teoretycznie silniejszym rywalem muszą walczyć o każdą zdobycz punktową.
Wojciech Grzyb w Asseco Resovii spędził pięć lat. Kiedy przeniósł się do Gdańska podkreślał, że mecze z byłym klubem są dla niego szczególnym wydarzeniem. W niedzielę w ERGO ARENIE wygrał z rzeszowskim zespołem już po raz piąty, wcześniej triumfując w jednym spotkaniu ligowym, starciu o Superpuchar i dwóch pojedynkach w Pucharze Polski.
– Mecze z Asseco Resovią są zawsze dla mnie bardziej emocjonalne, podobnie jak spotkania z Indykpolem AZS-em Olsztyn. Pomijając moją przeszłość, to przecież rzeszowski klub zawsze stawiany jest w gronie faworytów do zdobycia mistrzostwa, Pucharu Polski i walki w Lidze Mistrzów. Gramy więc wtedy przede wszystkim ze świetnym zespołem, który posiada w swoim składzie 15 utytułowanych zawodników. To nigdy nie są łatwe mecze, ale dwa ostatnie wygraliśmy i bardzo się z tego cieszymy. To niesamowite! – cieszył się po meczu Grzyb.
Niedzielny triumf LOTOSU Trefla był tyleż niespodziewany, co zasłużony. Wielu ekspertów twierdziło wręcz, że to gdańszczanie po meczu powinni być bardziej rozgoryczeni, bowiem mogli wygrać nawet za trzy punkty, tymczasem w pierwszej odsłonie stracili wysokie prowadzenie i ostatecznie do odniesienia zwycięstwa potrzebowali pięciu setów.
– Kiedy gramy z zespołem, który teoretycznie jest lepszy od nas, wychodzimy na boisko z założeniem, by ugrać jak najwięcej, tyle, ile się da. Mierząc się z drużyną, która ma szerszy skład, większy budżet, musimy walczyć o każdego kolejnego seta. Jeśli jednak widzimy, że przeciwnik jest do ugryzienia, że możemy powalczyć o więcej, to trzeba to po prostu zrobić. Tu wielką szansę na zwycięstwo mieliśmy już w pierwszej partii, o naszej porażce wtedy zadecydowały niuanse. Wtedy jednak właśnie uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie powalczyć o wygraną. Ten set, mimo porażki, dał nam nadzieję i ostatecznie udało nam się rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść – mówi środkowy LOTOSU Trefla.
Po spotkaniu z Asseco Resovią zadowolenia z postawy swoich podopiecznych nie krył Andrea Anastasi. Pokonanie faworyta dwa razy w ciągu niespełna dwóch tygodni nie zdarza się wszak często.
– Jak wspominałem niedawno, w ostatnich tygodniach znacząco poprawiliśmy swoją grę, a to przełożyło się na serię kolejnych zwycięstw. Trzeba podkreślić też to, że nie dopisuje nam szczęście, a mimo to wciąż walczymy. Po ostatniej wygranej z Asseco Resovią mieliśmy sporo kłopotów ze zdrowiem. Choroba rozłożyła między innymi Piotra Gacka, który przed spotkaniami z zespołami z Katowic i Rzeszowa praktycznie nie trenował, bo przyjmował antybiotyk, straciliśmy też Miłosza Hebdę, zostając z dwoma przyjmującymi. Wiem, nad czym wciąż musimy pracować, wiem, co jeszcze musimy poprawiać, ale ostatnie tygodnie pozwalają mi patrzeć na naszą postawę z optymizmem – podkreślał włoski szkoleniowiec.
Gdańszczanie oba zwycięstwa nad Asseco Resovią odnieśli bez Mateusza Miki. Skoro bez swojego lidera LOTOS Trefl radzi sobie tak solidnie, to jakiej gry żółto-czarnych mogą oczekiwać kibice, kiedy mistrz świata wróci do pełnej dyspozycji?
– Może z nim w składzie zaczniemy przegrywać? – żartuje Anastasi – Mówiąc serio, jak wspominałem niedawno, on jest dla nas jak Kobe Bryant dla Los Angeles Lakers. Wszyscy mamy nadzieję, że jak najszybciej wróci do gry. Potrzebujemy gracza o jego umiejętnościach, nie tylko w trakcie meczu, ale także po to, by podnieść poziom na treningach. Kiedy problemy zdrowotne miał Miłosz Hebda zostaliśmy tylko z Bartkiem Pietruczukiem i Szymonem Jakubiszakiem, w takim zestawieniu musieliśmy też zagrać w Pucharze Polski oraz przez dużą część spotkania z GKS-em. „Miły” dopiero w dniu tego drugiego meczu wyszedł z łóżka po kilku dniach przyjmowania antybiotyków i moim zdaniem wciąż nie jest w swojej optymalnej dyspozycji, ale walczy i daje z siebie wszystko. Radzimy sobie, ale na tej kluczowej pozycji brakuje nam pola manewru – przyznał Anastasi.
Mecz z Asseco Resovią był tylko jednym z wielu trudnych spotkań w terminarzu LOTOSU Trefla. W następnej kolejce żółto-czarni zagrają na wyjeździe z ZAKSĄ, a 11 lutego o godz. 14.45 w ERGO ARENIE zmierzą się z PGE Skrą Bełchatów.
– Zaczęliśmy grać naprawdę dobrze i to cieszy nas wszystkich. Do Kędzierzyna-Koźla pojedziemy po to, by znów zagrać swoją siatkówkę, walczyć i wyrwać jakieś punkty. To jest nasz cel. Przed meczem powiedziałem chłopakom: musimy kraść punkty faworytom, bo zbyt wiele oczek zgubiliśmy w początkowej fazie sezonu. Nic innego mnie nie interesuje. Musimy zbierać każdy punkt, kiedy tylko nadarza się okazja. Nie jestem szczęśliwy z powodu jednego oczka straconego w Katowicach, ale przetrzebiony chorobami zespół nie był w stanie dać z siebie więcej. Przed nami kolejne tygodnie pełne trudnych spotkań i jestem pewien, że stale możemy podnosić swój poziom – zapewnił Anastasi.
[źródło: biuro prasowe LOTOS Trefl Gdańsk]