Jak żaden inny naród potrafimy odzierać sobie zasługi… | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 6.08.2018

Jak żaden inny naród potrafimy odzierać sobie zasługi…

Minął 1 sierpnia. Dla większości Polaków – dzień uświęcony. Uświęcony kolejną rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego.

W przeciwieństwie do wielu kolegów dziennikarzy nie będę zajmował się tym, czy Powstanie należało wywoływać, czy nie. Nie będę zastanawiał się, czy Powstanie miało sens, czy było bezmyślnym wysłaniem na rzeź całego pokolenia młodych, patriotycznie nastawionych warszawiaków. Nie będę także rozważał, czy którykolwiek z ludzi podejmujących decyzję o rozpoczęciu Powstania był radzieckim szpiegiem (współpracownikiem, kolaborantem, zdrajcą w szeregach ówczesnego polskiego dowództwa). Nie będę. Dlaczego?

Bo w dniu rocznicy wybuchu Powstania powinniśmy czcić tych, którzy polegli. Okazać wdzięczność i szczególny szacunek tym, którzy żyją i stanowią świadectwo heroizmu Polaków. Pokazywać światu, do jakich zbrodni przywódcy mogą prowadzić swoje narody. I jakich trzeba poświęceń, by temu się przeciwstawiać.

Prowadzone pierwszego sierpnia rozważania na temat sensu Powstania w moim przekonaniu są próbą zdezawuowania jego wartości ponadczasowych, są próbą przekreślenia sensu życia tych, którzy walczyli dla świętej dla nich sprawy.

Dziś, mając już swoje lata widzę, jak haniebne jest to działanie. Jako chyba mamy pewną szczególną cechę, szczególny „dar”. Jak zapewne żaden inny naród potrafimy odzierać z zasług każdego, kto chociaż trochę wychyli się ponad przeciętność. Zapewne nie ma zbyt wielu ludzi „kryształowo” czystych. Każdy ma jakieś wady, u każdego można znaleźć jakieś przywary, każdemu można przypisać takie czy inne błędy. Ale chyba tylko my, Polacy, potrafimy nagłaśniać je przy okazji rocznic wielkich wydarzeń. Tylko my potrafimy w takich chwilach rozdrapywać rany.

Z wielką przykrością zauważam, że coraz młodsze pokolenia w działaniach tego typu stają się coraz bardziej radykalne, rzekłbym nawet, coraz bardziej brutalne. Jeden z polskich satyryków, Jan Pietrzak, w swoim czasie stwierdził nawet, że „im dalej po wojnie, tym więcej kombatantów”. Tak właśnie. Gdy można już bezpiecznie mówić, mamy coraz więcej takich, którzy gotowi są oceniać. Często, niestety, bez liczenia się z wrażliwością tych, którzy takiej ocenie podlegają.

Współczesne pokolenia młodych Polaków bez wahania przyklejają swoim poprzednikom „łatki” a to „komuchów”, a to „sługusów Moskwy”, a to „zdrajców”, a to „morderców”, a to „zbrodniarzy”. Niekiedy gloryfikując tych, którzy takimi określeniami obdarzani byli w latach poprzednich. Też nie zawsze słusznie.

Okazuje się, że dziś, ponad siedemdziesiąt lat po zakończeniu drugiej wojny światowej nadal jesteśmy skłóceni, podzieleni, w dodatku pozbawieni umiejętności spokojnej dyskusji na temat naszych postaw, podejmowanych działań, ich skutków. Po raz kolejny zamiast rzeczowych argumentów, przykładów, możliwych interpretacji wydarzeń – w dyskusji politycznej posługujemy się oskarżeniami, insynuacjami, pomówieniami. Najczęściej – bez jakichkolwiek dowodów, często – bez wystarczającej wiedzy na tematy, o których dyskutujemy.

Nie miejsce w tym artykule na rozważania, komu to służy. Przypomnę jednak, że przed nami kolejne rocznice. Ważne choćby dlatego, że wydarzenia, które miały miejsce w Polsce, niezależnie od tego, przez kogo inspirowane, niezależnie od tego, skąd finansowane, niezależnie od tego, przez kogo i jak wykorzystywane, kilkakrotnie zmieniły oblicze świata. Te zbliżające się rocznice to: rocznica wybuchu strajków sierpniowych, podpisania porozumień strajkowych, wybuchu II wojny światowej, napaści ZSRR na Polskę. A później – na przykład tak zwanych wydarzeń grudniowych.

I znów za sprawą polityków będziemy się kłócić, może walczyć ze sobą. Znów będziemy zastanawiać się nad stopniem bolkowatości Bolka, czy porozumienia w Szczecinie, Gdańsku i Jastrzębiu podpisywały władze „komunistycznej” (sic?) Polski z delegowanymi przez siebie agentami służb specjalnych, czy major Sucharski dowodził faktycznie czy tylko nominalnie obroną Westerplatte.

Dlatego z tego miejsca apeluję do wszystkich, którzy już do tych pseudopolitycznych debat przygotowują się. W dniach poszczególnych rocznic powściągnijcie języki. Powstrzymajcie się od komentarzy mogących podważać motywy działań tych, którzy brali w nich udział. Przyjmijcie do wiadomości, że ludzie ci działali najczęściej w dobrej wierze. Często – dla Polski. Takiej, jaką ją znali i jaką chcieli mieć. Nawet, jeśli teraz jest ona nieco inna, to wcale nie oznacza, że należy ich potępiać.

„Przysłowia są mądrością narodów”. Jedno z nich mówi, że „zwycięzców się nie sądzi”. W przededniu kolejnych, wprost niezwykłych rocznic, przed którymi stają właśnie Polacy, pozwalam sobie krzyczeć: przynajmniej w tych dniach, w trakcie tych świąt, niech i zwycięzcy nie sądzą. Bo wywołają tylko eskalację napięć, wzmożenie wzajemnych animozji, może wręcz – nienawiści. Zapewniam, że tuż obok naszych granic jest całe mnóstwo ludzi (i przywódców), którym sprawicie w ten sposób radość. A w takich dniach to nie oni powinni się cieszyć.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Wyświetlono 1 Komentarz
Napisano
  1. woj pisze:

    Czcząc nieustannie klęski, niebawem doczekamy następnej.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika