Rozmowy u fryzjera zabronione | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 7.06.2014

Rozmowy u fryzjera zabronione

Masz wizytę u fryzjera? Bądź cicho.

salon-fryzjerski

Goryle
Sobota. Ten dzień zapowiadał się bardzo miło. Otworzyłam oczy, raziło mnie pomarańczowe słońce. Była siódma. Czas wstawać. Na szczęście nie do szkoły, więc podniesienie się z wyra nie było wielkim problemem. Byłam podekscytowana. To ta sobota. Trzecia sobota miesiąca, w którą miałam iść do fryzjera. Obciąć „zjarane” prostownicą końcówki i pofarbować się na jakiś szalony kolor. Może burgund albo płomienny rudy. Czas wstawać. Ta myśl o fryzjerze zatrzymała mnie dwie minutki dłużej w łóżku. Na pewno dwie, bo włączyła się drzemka w telefonie.

Pomarańczowe robiło wrażenie ciepła. Ale na dworze było minus pięć. Włożyłam grube, czarne futro i dwie pary pluszowych skarpet, żebym drodze nie zmarzła. Ledwo wcisnęłam stopy w kozaki, ale jadąc autostopem można się namarznąć.

Salon otwarty już od siódmej, ja byłam umówiona na dziesiątą. Pierwszy raz odwiedziłam zakład „Beautiful hair”. Nowy, przestronny, ciepłe czerwone ściany, skórzane fotele, ogromne, czyste lustra. W rogu bujna zielona paproć, stos gazet na parapecie. Tak się prezentował przez szybę.

Pięć metrów ode mnie stało dwóch facetów. Raczej trzydziestce. Pierwszy, wyższy, łysy jak kolano szepcze do grubszego blondyna:

– Myślałem, że to będzie coś fajniejszego. Ściany jak w burdelu, krzesła z baru, a te fryzjerki brzydkie jak noc. W sumie młoda nawet niezła- wskazał palcem na szczupłą brunetkę w niebieskim fartuszku.

Te dwa goryle też przyszli się obciąć. Weszli zaraz za mną. Czekałam dziesięć minut. Pięć dziesiątej ta młoda, podobno ładna fryzjerka, posadziła mnie na fotel.

Pokaże swoje włosy, dowiesz się kim jestem
Rozmowy u fryzjera powinny być zabronione. Można od nich zwariować. No chyba, że ktoś zamiast obcięcia na krótko woli zobaczyć się prawie łysą. Tak jak pani Głębocka. Siedziała na fotelu obok mnie. Poznałam ją, bo kiedyś mieszkała w Bemowiźnie. Plotkara.

– Niech pani skróci boki, tak ze dwa, trzy centymetry. Balejaż też by mi nie zaszkodził. A propos, moja przyjaciółka ostatnio obcinała się w salonie na Zielonej. Była strasznie niezadowolona. Te fryzjerki tak podgłosiły radio, że własnych myśli nie słyszała. A wie pani ta muzyka, skaranie boskie! Młodzi mówią na nią „łupanka”. Och ta młodzież! Ja to się z nimi mam. Wczoraj jakieś gnojki zabrali mi ławkę spod chlewka i na boisko wstawili. Szok! Ławkę mąż robił sam. Kiedyś jak jeszcze w tartaku pracował, bo ci co tam robili, to ścinki brali za darmo. Pamiętam jak trocinami paliłam.

– To jak mają być te włoski? – przerwała jej paplaninę, na całe szczęście, pani fryzjerka.

Pół godziny później starej Głębockiej dalej nie zamykała się gęba. Słyszałam jak suszą jej włosy.

– Jezusie kochany! A to co? Chciałam dwa centymetry a nie 3 mile! Pani mnie ochlastała jak pudla! Nie zapłacę – narobiła afery.

– Przepraszam, ale pani tak nawijała, że wyleciało mi z głowy. Nie mogłam się skupić-broniła się zawzięcie fryzjerka.

– Kpina! Wyleciało z głowy? A co ty w tej głowie masz? Powietrze?

No i tak waśnie kończą się pogawędki w fryzjera. Dlatego powinny być zabronione.

Drugi rodzaj
Moja fryzura była już prawie skończona. Wybrałam burgund. Jak szaleć, to na całego. Ten chłopak, który wtedy usiadł obok mnie też był tego zdania.

– Poproszę na irokeza. A potem machnij mi kochana jakiś kolorek. Może zieleń.

– Przykro mi, nie mamy takiego odcienia – odparła fryzjerka.

– To niech będzie fiolet. Dzisiaj jadę na koncert.

Rozbawiło mnie to okropnie.

– Proszę się nie ruszać – usłyszałam gdzieś za głową. Czułam jak drżały mi ramiona niesione cichym śmiechem.

– Przez przypadek krzywo pani obetnę -dodała młoda.

Rozmowy u fryzjera powinny być zabronione. Tymczasem klient obok mnie mówił dalej:

– Wie pani, mam 36 lat ale ciągnie mnie na koncerty. Lubię każdą muzykę, lubię wypić, poszaleć. Miałem nudne dzieciństwo, masę szlabanów. Byłem dupą wołową.

– Proszę pana, nie pan będzie ciszej. To bardzo ciekawe co pan mówi, ale zupełnie zbędne-przerwała mu fryzjerka.

– Oczywiście kochana. Ale pomyśl. Czy nie mówię prawdy? Matka wiecznie mi wszystkiego zabraniała. Raz, jak miałem dziewczynę. Aśkę. Fajna była. Musiałem spotykać się z nią na świetlicy. Rozumiesz? Miałem wtedy 19 lat – tak ciągnął rozmowę.

Miał na imię Robert, chodził do szkoły w Braniewie, a jego ojciec był ślusarzem. Był, bo zmarł 30 listopada, dwa lata temu. To drugi rodzaj pogawędek u fryzjera – rozmowy „życiowe”. Robert streścił je całe w ciągu czterdziestu minut i wyszedł uśmiechnięty z fioletowym irokezem na głowie.

Takich rozmów słyszałam o wiele więcej. Trochę niewyraźnych, bo gdzieś z poczekalni. Były też idiotyczne pytania.

– Czy strzyżecie tu psy?- spytał zadyszany facet z długim wąsem pod nosem. Jarał jak smok, bo wąs był rudawy. Gdy fryzjerka usłyszała słowa mężczyzny, nożyczki spadły jej na podłogę i zarysowały nową, kremową kafelkę.

– Czy pan zwariował?! Jakie psy?!

Mężczyzna wyszedł bez odzewu. Pracownice wymieniły między sobą ciche uśmieszki.

Dział męski
Już ubierałam kurtkę. Fryzurę miałam nieziemską. Soczysty burgund i lekkie fale.

Przeciętnie faceta obcina się dziesięć, piętnaście minut. Ale nie w „Beautiful hair”. Obcięcie to pięć minut, pogawędka dwadzieścia. Kątem oka dojrzałam, jak któraś ze stylistek machała zachłannie rękoma, próbując wytłumaczyć coś młodszemu klientowi.

– Panie. Jak wsypujesz cukier, to dodaj jeszcze szczyptę sody. Placuszki urosną w mgnieniu oka. Palce lizać! Mówię panu.

A kolejka rosła i rosła. Już nie było gdzie siąść. Choć ławeczek stało aż sześć. Widziałam jak nerwowo na całą sytuację spogląda spod okularów pan w kapeluszu, a obok niego ktoś przeglądał już ósmą gazetę.

– Zaraz wpadnę w szał. Nie ma co. Wychodzimy. Nie będę czekał aż się nagada – odezwał się jeden z tych goryli, którzy stali przed wejściem tuż obok mnie. Trzasnęli drzwiami i już ich nie było.

Kiedy mamy wizytę u fryzjera, lepiej nie odzywać się w ogóle niż paplać, co ślina na język przyniesie. Szkodzimy w ten sposób nie tylko pracownikom, ale także samemu sobie. Wszystko przez banalne rozmowy u fryzjera. Właśnie. Powinny być zabronione. Można przez nie zwariować.

Anna Dawidek

Autor

- niezależny serwis informacyjno-publicystyczny.

Wyświetlono 1 Komentarz
Napisano
  1. troks pisze:

    Czy lokalni fryzjerzy mają u siebie takie rozwiązania – https://www.wyposazenie-salonu-fryzjerskiego.pl/ ? Jak to widzicie? Nie macie wrażenia, że niektórzy zapomnieli o jakości, która jest kluczowa?

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika