Helleńskie Źródło
Tego wieczoru Piotr po raz kolejny poczuł się niczym Parys, który poprzez swoją niezrozumiałą dla świata miłość do pięknej Heleny rozpętał wojnę trojańską. Jednak w jego przypadku nie ma mowy o jakichkolwiek górnolotnych uczuciach, bo przecież on nie może mieć tego luksusu, aby ktoś ot tak po prostu, bez niczyjego nakazu czy też zakazu, mógł go pokochać.
Tak więc chodzi mu po prostu o prawo do wolności. Wolności, którą można zdefiniować następująco:
“…wolność umysłu
wolność czynu
wolność słowa…”
*
Piotr poczuł się smutny, gdyż nie miał pewności czy powiedział Gabrieli, jak bardzo mu na niej zależy. Chciał jej powiedzieć o wiele, wiele więcej, ale niestety wyszła z domu odgrażając się, że więcej nie wróci. Pragnął zrozumieć, co się tak naprawdę stało? Przecież jeszcze wczoraj było między nimi tak wspaniale. Czyżby sam fakt zbłądzenia był końcem tego, co wydawało się wieczne? Każdy ma prawo błądzić, jednak może nie? Będąc razem już tak długo (bo aż 5 lat ), najwyraźniej nie mogąc sobie dać już nic nowego, stracili ogień swego uczucia, co w końcu doprowadziło do zdrady jednej ze stron. Ponoć wina rozkłada się równo, jednak najczęściej wisi ona niepodzielnie w powietrzu. No dobrze, ale jak to się zaczęło?
*
Kiedy zbliżała się piąta rocznica, Piotr, chcąc ją przeżyć w sposób uroczysty, zamówił domek w Strumieniowie 1,5 kilometra od źródła świętej Heleny. A gdy nadszedł ten upragniony dzień, 9lipca, spakowali się i wyruszyli. Około 13:00 dotarli na miejsce. Jak zwykle czekał na nich stary dom, w którym był jeden pokój, łóżko, kominek, łazienka i mnóstwo świec. Było też drewno do kominka. Gdy się rozpakowali i odpoczęli, postanowili udać się nad źródło helleńskie, które tak ich zauroczyło, że do domku wrócili dopiero o zmroku. Zapalili więc ogień w kominku oraz świece. Piotr otworzył wino i dali się ponieść chwili. Gdy wino już zaczęło działać w ich nieco zmarzniętych ciałach, Piotr podszedł do Gabrysi siedzącej na łóżku i zapytał:
– Kochanie, czy uwierzysz, dzisiaj mijają dwa lata odkąd nie ustanie obdarzasz mnie szczęściem?
-Tak wiem, ale to szczęście dajemy sobie wzajemnie – uśmiechnęli się do siebie.
-Cieszę się , że tak mówisz bo mam Ci coś ważnego do powiedzenia.
– Mój Ty Boże, a co takiego?
– Widzisz kochanie, chciałem Ci już dawno powiedzieć …
– Tak?
– Jak jesteś dla mnie ważna i sądzę, że nadszedł czas zalegalizowania naszego związku.
– Piotrze , czy ty mi się teraz oświadczasz?
– Przynajmniej usiłuje to uczynić.- podszedł do niej, ukląkł przed nią, uprzednio wyjąwszy pierścionek zaręczynowy i rozpoczął swój monolog:
– Kochanie, świadomy tego, że nie będę w stanie od razu ofiarować Ci pięknego domu ani klejnotów ośmielam się zapytać, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zechcesz zostać moją żoną?
– Piotrze jesteś niesamowity, ale…-urwała,
– Ale co?- zaciekawił się Piotr.
– Musisz wiedzieć, że Cię bardzo kocham .
– No, i dobrze ja też Cię bardzo kocham.
– Ale jest coś jeszcze.
– Tak?
– Bardzo Cię kocham, ale nie na tyle, aby zostać twoją dziewczyną oficjalnie .
-Ale dlaczego?- zapytał Piotr.
– Nie zapominaj, że pochodzę z włoskiej rodziny.
– Wiem.
– Rodziny, która od pokoleń szczyci się tym , że żyje wedle starej tradycji.
– To znaczy? – zapytał Piotr zaciekawiony .
– To znaczy , że mój Ojciec …-urwała.
– Tak ?
– Mój Ojciec stwierdził, że osoba niepełnosprawna nie jest dobrym kandydatem na męża jego córki i dlatego…- urwała po raz drugi.
– I dlatego co?- zapytał Piotr zaniepokojony.
– I dlatego postanowił wydać mnie za Franco – młodego biznesmena, który rzekomo ma dać mi szczęście.
– Kochasz go?
– Nie, ale nie mogę złamać danego słowa.
Po tej wypowiedzi Gabriela wstała i wyszła, pozostawiając Piotra w głębokim szoku. Usiadł z niedowierzania. Przez chwile miał pustkę w głowie, oniemiał z wrażenia. Coś w nim pękło, miotał się po pokoju przepełniony mieszaniną uczuć. Było w nim pełno bólu, goryczy, naiwności, bezsilności, złości, a także nienawiści. Nagle stał się “Zeusem Gromowładnym” z tą jednak różnicą, że zamiast rzucać błyskawicami, rzucał “łaciną podwórkową”, ale po dłuższej chwili uznał , że to nie ma sensu . Porwał kule, zerwał się z krzesła, założył kurtkę i wyleciał za nią jak po ogień. Padał rzęsisty deszcz, ale to mu nie przeszkadzało. Pędził ile sił w nogach. Miał nadzieje, że ją dogoni .Chciał tylko powiedzieć jak bardzo ją kocha.
Gdy już ją dostrzegł stojącą na skrzyżowaniu zawołał : „Gabrysiu !”ale ona już się nie odwróciła. Podszedł więc bliżej myśląc, że nie usłyszała jego wołania. Wtedy właśnie na drodze pojawił się samochód , przed którym Piotr nie zdążył uskoczyć na pobocze…