Dziewczyna
Wiem, że będzie to raczej pretensjonalne powiedzenie, ale użyję go i powiem, że wraz z wejściem tej dziewczyny do autobusu rzeczywistość w nim zmieniła się.
Ach jej, może to jednak zbyt kategoryczne stwierdzenie? Może należało powiedzieć, że wraz z wejściem tej dziewczyny do autobusu, prawie wszyscy pasażerowie zwrócili na nią uwagę. Lecz to również nie będzie całkiem zgodne z prawdą, bo czyż to, że na tę dziewczynę spojrzeli, gdy do autobusu weszła, jest równoznaczne z tym, że zwrócili na nią uwagę? Raczej nie. Chyba jednak właściwiej będzie, jeśli powiem, że kiedy ona weszła do tego pojazdu, prawie wszyscy skierowali na nią swoje spojrzenia. Zdaję sobie sprawę, że to także nie jest odkrywcze, ponieważ wiele dziewcząt każdego dnia wchodzi do wielu autobusów i przykuwają uwagę wielu pasażerów, którzy akurat w tych autobusach są, zwłaszcza zaś mężczyzn, i raczej nikt temu się nie dziwi – skądinąd jest to przecież oczywistość. Będąc tego świadomy, mimo wszystko upieram się, że wraz z wejściem tej konkretnej dziewczyny do tego konkretnego autobusu zaistniało coś, co sprawiło, że zdarzenie to różniło się od wielu niby takich samych zdarzeń. I ustalmy od razu, że nie będę podawał numeru linii autobusu, w którym ono miało miejsce, bowiem nie jest to ważne, pomijając fakt, że mogło zaistnieć, na dobrą sprawę, w każdym innym miejskim autobusie przemierzając ulicę w tym czy tamtym miejsce.
Z niedużej grupki ludzi, którzy na tym przystanku weszli do tego pojazdu, ta dziewczyna weszła jako ostatnia. Zatrzymała się tuż przy drzwiach. Prawdopodobnie ani myślała iść w głąb autobusu, szukając wolnych miejsc, których w szumie było kilka, tylko oparła się o poręcz będącą tuż przy drzwiach i lekko schyliła głowę, tak że kosmyk ciemnoblond włosów opadł jej na czoło, zaś dłonie splotła na wysokości pępka, a może ciut niżej. Miała na sobie białą bluzkę zapinaną na malutkie guziki, dżinsowe bolerko i dżinsowe spodnie. Była to raczej niezbyt wyszukana kompozycja ubioru, co mogło wskazywać, że chyba była licealistką i że jechała do lub ze szkoły, a ubiór ten mógłby być protestem wobec czegoś tam… Chociaż niekoniecznie. Równie dobrze był to jej strój na dzień powszedni. To, że mogła być licealistką, to tylko przypuszczenie, a choćby dlatego, że zamiast plecaka, który od wielu już lat jest znakiem rozpoznawczym młodzieży licealnej lub studenckiej – nie wyłączając też pracującej – przez ramię miała przewieszoną kremową lnianą torbę.
Po paru minutach okazało się, że dziewczyna w pełni świadomie stanęła przy drzwiach, ponieważ na czwartym albo piątym przystanku z autobusu wysiadła, lecz ten niedługi czas, kiedy w tym autobusie jechała, sprawił – jak już wspomniałem – że prawie wszyscy pasażerowie zwrócili na nią uwagę. Być może stało się tak dlatego, że była to pora tuż przed godziną szczytu i w autobusie było jeszcze niewiele osób, a więc wszyscy ją widzieli, mimo że ona – nie wiadomo, czy całkiem rozmyślnie – przyjęła postawę skromną. Na dobrą sprawę mógłby to być jej przemyślany zabieg, aby jednak zwrócić na siebie uwagę. Jeśli to było jej zamiarem, to efekt osiągnęła, bo jak tylko znalazła się w autobusie, kobieta w średnim wieku, która siedziała tuż przy poręczy, przy której stanęła i owa dziewczyna, spojrzała na nią. Być może uświadomiła sobie, że ma córkę mniej więcej w tym samym wieku, co ta dziewczyna, a co sprawiło, że zaczęła z lekkim niepokojem zastanawiać się, co córka teraz robi i gdzie jest.
Pomijając to, czy ta dziewczyna świadomie przyjęła postawę sugerującą, że może być skromną i nieśmiałą panienką, ściągnęła na siebie wzrok postarzałego już mocno mężczyzny, który, widząc, wspomniał swoją wnuczkę. Nie wiadomo, czy z tego powodu czy nie, oczy mu się zaszkliły. Chyba zrobiło mi się duszno, gdyż zaczął przez chwilę dość zamaszyście wachlować się gazetą, którą trzymał w ręku. Może to wachlowanie było spowodowane wzruszeniem na myśl o Ewuni, jego ukochanej Ewuni, która od kilku tygodni leży nieprzytomna pod kroplówką w szpitalu, a może dusznością, jaka natenczas zapanowała w autobusie. Duszność spowodowana była tym, że chwilowo w pojeździe przestała działać klimatyzacja. Poza tym aura na zewnątrz dla osób starszych – nie mówiąc już o tym, że dla meteoropatów – była kiepska; ciśnienie powietrza szybko spadało, a nad miastem wisiały sine i zwaliste chmury, z których prawdopodobnie za chwilę spadnie deszcz. Nie da się więc wykluczyć, że ów starszy pan był meteoropatą, przy tym poczuł brak klimatyzacji, no i wspomniał ukochaną wnuczkę, a to wszystko sprawiło, iż poczuł duszność, tak że wyraźnie zbladł. To, co zaczęło się z nim dziać, zobaczyła starsza pani, która akurat przy nim siedziała. Już, już miała zapytać, czy on dobrze się czuje, czy w czymś mu nie pomóc, na przykład wyjąć mu skądś tabletkę, gdy autobus zatrzymał się, otworzyły się drzwi i do wnętrza pojazdu wleciało w miarę rześkie powietrze. Mężczyzna, czując je, wziął parę głębszych oddechów, a kobieta zauważyła, że policzki mu się zaróżowiły, przestał się też wachlować. Widząc, że z mężczyzną jest już dobrze, kobieta skupiła uwagę na dziewczynie, która teraz – gdy autobus stał na przystanku, a przez otwarte drzwi wchodzili do niego i wychodzili ludzie – podeszła do okna. Kiedy autobus ruszył, na powrót stanęła przy drzwiach, przyjmując niewinną pozę.
Kobietę siedzącą przy starym mężczyźnie nie zdziwiło to, jak ta dziewczyna stoi, ale przypomniała sobie Marka, siostrzeńca, który przed rokiem wyjechał do Londynu szukać pracy. Razem z nim wyjechała także jego dziewczyna, Agnieszka, bo podobno powiedziała, że nie wyobraża sobie, żeby on był gdzieś na obczyźnie bez niej. Z tego, co ta kobieta teraz wie, to ci młodzi mają obecnie jakąś pracę i kąt, w którym mogą odpoczywać i spać, lecz jak tylko w Londynie się znaleźli, przez pewien czas tułali się po podejrzanych schroniskach dla emigrantów lub po stacjach metra. Mieli ogromne szczęście, że ani razu nie zwinęła ich policja. Kobieta pamięta, że jej siostra, mówiąc o tym zalewała się łzami. Za miesiąc albo dwa Marek z Agnieszką mają wrócić do Warszawy. Planują kupić mieszkanie i pobrać się. Niech im będzie jak najlepiej – przemknęło teraz kobiecie przez myśl. W momencie utkwiła wzrok w dziewczyna i zaczęła się zastawiać, czy ona jest zdolna do takiej miłości jak Agnieszka?
Na skuloną przy drzwiach dziewczynę popatrzyli również trzech chłopców i ruda, ruchliwa panienka, która z nimi była. Cała czwórka widziała ją dobrze, ponieważ zajęli miejsca w tylnej części autobusu, dzięki czemu mieli dobry widok na cały pojazd.
– Spójrzcie na panienkę, która stoi przy środkowych drzwiach – odezwał się w pewnej chwili jeden z chłopców. – Przyjęła taką pozę jakby za moment wilkołak miałby ją wpieprzyć!
– Może wypieprzyć! – rzucił z głośnym, gardłowym śmiechem inny.
– Co wy? Ona by padła trupem, gdyby tylko go zobaczyła! – stwierdziła z pewnością sobie ruda panienka.
– Ma pietra, ma pietra – skwitował głośnym szeptem drugi.
– A może ona jest jakaś chora – odezwał się ten, który zajmował miejsce tuż przy oknie. – Widzicie? Twarz ma trupiobladą.
– Kto wie! Ale co tam…! – zaczął ten, który odezwał się pierwszy. – Zostawmy ją na boku, bo jeszcze gotowa będzie oskarżyć nas o molestowanie.
– No, no, no! Jest w tym coś! – przyznała panienka.
Potem cała czwórka zajęła się czymś, ale nadal była głośna, co sprawiło, że pasażerowie autobusu zwrócili i na nią uwagę. Był pośród nich młody mężczyzna o śniętych oczach i bardzo powolnych ruchach, z czego można było wnioskować, że ma chyba flegmatyczne usposobienie. Siedząc po lewej stronie w tylnej części pojazdu, najpierw wolno zwrócił swoje spojrzenie na hałasującą młodzież, później zaś przeniósł je na stojącą dziewczynę. Ze spokoju, jaki z niego emanował, można było domyślać się, że młodzież i dziewczyna są mu raczej obojętni.
Stojąca przy drzwiach młoda osoba przykuła wzrok równie młodej kobiety. Kobieta nie mogła mieć więcej jak trzydzieści lat. Przyglądała się dziewczynie chwilę, tylko krótką chwilę. Potem przeniosła swoje spojrzenie na szybę, która z zewnątrz była obsypana drobnymi kroplami deszczu. Podobnie jak z oczu opisywanego przed momentem mężczyzny, tak i z jej oczu nie można było wywnioskować, czy stojąca przy drzwiach młoda osoba zrobiła na niej jakiekolwiek wrażenie, miała bowiem półprzymknięte powieki i zaciśnięte usta jakby przygotowywała się do walki. Można tylko projektować taką myśl, że przypomniała sobie, iż przed kilkunastu laty była w wieku co owa dziewczyna i że chodziła z przyjaciółmi, których wtedy miała na pęczki, co tydzień do pubu.
Na stojąco dziewczynie spojrzał również brodaty mężczyzna o bujnych, ale trochę rozwichrzonych ciemnoblond włosach. Zarost też miał bujny, gęsty, co sprawiało, że zakrywał mu niemal trzy czwarte twarzy, na nosie zaś miał okulary z dużymi szkłami. Zza tych szkieł biło jego jasne, zachłanne wszystkiego, co się wokół dzieje, spojrzenie. Mimo jego bujnej czupryny i bujnego zarostu, raczej z łatwością można było ocenić jego wiek, bowiem pod zarostem miał czerstwą, lecz już lekko pomarszczą skórę. Ktoś trafiłby w dziesiątkę, gdyby powiedział, że mężczyzna ów ma już po pięćdziesiątce. Jednakże jego jasne i zachłanne spojrzenie, które oderwał od czytanej książki i którym obrzucił dziewczynę, mogło nasuwać myśl, że czuje się on znacznie młodziej. Obrzucił ją pełnym zachwytu wzrokiem podobnym do wzroku wytrawnego malarza, który przygląda się cudnej modelce. Zanim przystąpi do szkicowania jej kształtów na płótnie, chce ją wchłonąć w siebie, aby piękno, które ona w sobie nosi, oddać w szkicach. Zapewne smukłość jej młodości zamierza oddać w pastelach… Ale przecież nie wiadomo, czy ten mężczyzna jest artystą malarzem? Może jest literatem, którego zachwyciła ta właśnie dziewczyna i która zainspirowała go do napisania krótkiego tekstu. Najzabawniejsze jest jednak to, że owa dziewczyna nie ma o tym bladego pojęcie, mimo że może czuje czyjś delikatny wzrok na swoim ciele, że wpływa pod bluzkę, muska łagodną spadzistość ramion, zawija się przy krągłości piersi, by spocząć na moment na płaskim brzuchu. Zapewne wszak tak istotnie jest, to znaczy, że to spojrzenie czuje mimo że nie wie, lub nie chce wiedzieć, czyje ono jest. Lecz nie da się nie zaprzeczyć, że nie jest ono jej nie miłe choćby dlatego, że dała krok w stronę środka autobusu i wykonała taneczny obrót. Uczyniła tak, nie bacząc na to, że autobus zwalniał i gdy się zatrzymał, ona przez otwarte drzwi z niego wyskoczyła.
Wyskoczyła z niego, nie zważając na to, iż deszcz w tym momencie mocno zacinał, tak że jej ubranie po kilku chwilach było całkiem przemoczone. Jednakże ludzie, którzy z nią w autobusie jechali, już tego nie widzieli, ponieważ był on już na kolejnym odcinku swojej trasy.
maj – czerwiec 2009