Problemy autostradowe i „cudowna” reaktywacja Pola. A co z Bieńkowską?
Marek Pol. Niegdyś znienawidzony przez opinię publiczną lewicowy minister, złośliwie nazywany „Winietoo”. Dziś wraca do mediów jako ten, którego koncepcje, proponowane kilkanaście lat temu, mogły okazać się całkiem trafne i bardzo skuteczne.
Ale musiało minąć właśnie wspomnianych kilkanaście lat (Marek Pol sprawował funkcję ministra infrastruktury od 2001 do 2004 roku), aby przekonać się, że winiety to nowoczesny, prosty i skuteczny sposób poboru opłat drogowych.
Choć Pol proponował, aby obowiązkowe winiety dotyczyły wszystkich dróg krajowych – to biorąc pod uwagę, że Polska nie dysponowała wówczas środkami unijnymi na budowę autostrad – pomysł był dobry. Zresztą nie było to coś szczególnie odkrywczego, bo jak przyznaje dziś sam Pol, winiety podpatrzył w krajach Europy zachodniej, gdzie sprawdziły się.
Potrzeba było kilkanaście lat, aby kolejni ministrowie odpowiedzialni w Polsce za autostrady zorientowali się, że należy w naszym kraju wprowadzić winiety… Przykra to konkluzja, bo pokazuje, że niezwykle ważnym sektorem, jakim są drogi, (z kilkoma wyjątkami) zajmowali się i wciąż się zajmują ludzie, niemający pojęcia o tym, czym są drogowe inwestycje, czym są wieloletnie plany inwestycyjne, w końcu czym jest skuteczne zarządzanie.
Jeszcze niedawno cała Polska zachwycała się panią „superminister” – Elżbietą Bieńkowską, która uzyskała nawet rangę wicepremiera. Być może w równie szybkim tempie Bieńkowska zostanie przez opinię publiczną znienawidzona, bo jej „kolejową wpadkę” wszyscy wciąż pamiętają, a teraz doszła „wpadka bramkowa”, gdy w swoim, wyjątkowo nieciekawym stylu, skomentowała udrękę kierowców, stojących w upale przed wjazdem na autostrady, kwitując to krótko: „są bramki, muszą być korki”.
Opinia publiczna może się w końcu zorientować, że posiadanie tatuażu, znajomość języka perskiego i przyklejanie sobie sztucznych rzęs – to zbyt mało, aby w ogóle być ministrem, nie mówiąc już o byciu dobrym ministrem.
Winieta niezbędna na wszelkich drogach publicznych to bezsens, wszakże podatki na drogi mamy ukryte chociażby w cenie benzyny. Winieta na autostrady byłaby nie sprawiedliwa, bo wyszłoby tak, że niezależnie ci jeździmy 365 dni w roku czy raz na jakiś czas, zapłacilibyśmy praktycznie tyle samo.
Czy nie możemy po prostu zainstalować systemu bezprzewodowego ściągającego z karty magnetycznej opłatę?