Reforma Arłukowicza. Od specjalistów do lekarzy rodzinnych a potem do felczerów i znachorów…
Z niecierpliwością czekaliśmy na kompleks reform systemowych w obszarze ochrony zdrowia, które w sposób znaczący zmniejszyłyby kolejki do lekarzy. Tymczasem już wiemy, że żadnej poważnej reformy nie będzie, a Polaków zamiast lekarze specjaliści, będą leczyć lekarze rodzinni.
Minister Arłukowicz zapowiedział, że proponowane zmiany spowodują zwiększenie roli lekarza rodzinnego, jednocześnie zaznaczył, że będą one bardzo bolesne.
Dlaczego będą bolesne i dla kogo bolesne? – tego już nie zdradził. Pewne jest natomiast, że obecnie cały system opieki zdrowotnej jest bardzo bolesny i wyjątkowo uciążliwy, głównie dla pacjentów, którzy miesiącami,a często latami czekają na możliwość lekarskiej konsultacji.
Premier Tusk postawił ministrowi zdrowia zadanie zmniejszenia kolejek do lekarzy specjalistów. Ten zadanie najwyraźniej potraktował całkowicie dosłownie i postanowił zmniejszyć kolejki, przesuwając pacjentów oczekujących na wizyty do specjalistów do kolejek do lekarzy rodzinnych. Pomoc specjalistyczna najwyraźniej pacjentom nie jest potrzebna….
Kolejnym etapem „reformy” systemu może być przesunięcie pacjentów od lekarzy rodzinnych do felczerów, a jeśli i tam będą za długie kolejki – zaproponuje się poradnictwo znachorów, bioenergoterapeutów, doradców życiowych i innych „magików”. To pomysł z gatunku czarnej komedii, ale po ministrze, którego jednym z największych życiowych dokonań jest udział w rozrywkowym programie telewizyjnym – niczego więcej nie należało się spodziewać.
Czy zabiegami czysto kampanijnymi, zakrawającymi często na kpinę z pacjentów – bo tak należy oceniać to, co proponuje minister – można naprawić wadliwie funkcjonujący system opieki zdrowotnej? Bartosz Arłukowicz wciąż jest przekonany, że można…