Będzie rewolucja? „Trzeba rozliczyć szubrawców i złoczyńców”
Głupia sprawa. Wszyscy prawi coraz bardziej wkurzeni. Ziobro powołuje panią prezes sądu w Krakowie, a jej podwładni natychmiast ją odwołują. To bunt jakiś, czy co? I to, cholera – prawnicy.
W Trójmieście, tej czarnej dziurze polskiej uczciwości, złapano pięciu notariuszy (także prawników, niestety…). W imieniu Rzeczpospolitej współpracowali z mafią, ordynarnie okradając zrozpaczonych, starszych ludzi. Prokuratura zażądała aresztu dla wszystkich, lecz sąd, który o tym decyduje powiedział – a figa z makiem! Przecież to są prawnicy. Jak my.
Najpierw notariuszy, a potem może sędziów będą chcieli aresztować ?! Never !
Trzy lata sprawy nie nabierają tempa. Sanacja, czyli #Dobra_zmiana się ślimaczy, a ja sobie swobodnie dywaguję – wszystko dlatego, że nie było rewolucji…
***
– Czy to rewolta ?
– Nie. Najjaśniejszy Panie, to rewolucja.
· – C’est une révolte?
– Non, Sire, c’est une révolution (fr.)
Rozmowa, jaka rozegrała się pomiędzy Ludwikiem XVI, a F. A de la Rochefoucauld – Liancourtem na wieść o zdobyciu Bastylii, 14 lipca 1789.
***
Kto pamięta, kiedy w Polsce mieliśmy ostatnio rewolucję?
· 1956 – rewolta nie rewolucja
· 1968 – zamieszki nie rewolucja
· 1970 – znowu rewolta
· 1980 – chciano rewolucji, a znów wyszła rewolta
· 1989 – żadna tam rewolucja tylko okrągły stół z kantami
Może my, Polacy, organicznie nie jesteśmy zdolni do rewolucji? Lub choćby do działań o charakterze rewolucyjnym. A niestety czasami takie działania muszą być podjęte. Takim właśnie palącym i natychmiastowym problemem jest gruntowna reforma systemu sprawiedliwości, odzyskanie utraconych, ba – sprzedanych za psi grosz, polskich mediów i niedopuszczenie do prowadzenia antypolskiej propagandy uderzającej w naszą rację stanu.
Miałem nadzieję w 2015 i jeszcze w 2016, że Jarosław Kaczyński i jego ekipa, po tak wspaniale wygranych jednych i drugich wyborach, jest dostatecznie silny i stać go na działania rewolucyjne. Niestety – zawiodłem się. To ma być jakaś typowo polska, miękka, jak cukrowa wata, aksamitna rewolucja? Nie żartujmy! Przecież mamy do czynienia z szubrawcami i złoczyńcami.
21 stycznia 1793 stracono przy pomocy gilotyny, z Bożej Łaski Arcychrześcijańskiego króla Francji i Nawarry, Ludwika XVI, Ludwika Ostatni, Louis August de Bourbon, a w końcu Obywatela Louisa Capet.
Jego jedyną winą było wyłącznie to, że w monarchii, dynastycznym systemie został królem, gdy zdarzyła się pierwsza, poważna, nowożytna Rewolucja. W porównaniu choćby z takim choćby Donaldem Tuskiem, Ludwik XVI (wybacz, Sir, za porównanie) był łagodnym i szlachetnym barankiem. Lecz głowę stracił, bo była Rewolucja. Zresztą nie tylko na królu poprzestano. Szacuje się, że przy pomocy wynalazku dobrodusznego doktora Guillotin, jak to wówczas pieszczotliwie nazywano „narodowej brzytwy”, w okresie Terroru odgłowiono 17 000 Francuzów, a w całej Rewolucji, czyli od 1789 do 1799, 35 000 Obywateli. Ale są też szacunki mówiące o 100 tysiącach ofiar.
Tak wygląda rewolucja, która nie jest tylko rewoltą, buntem, rozruchami, czy nawet strajkiem generalnym.
***
Co ciekawe, słowo rewolucja, ma swój źródłosłów w łacinie (revolutio) i oznaczało, że tak powiem – obrót po kole, tak, że wracamy do punktu wyjścia. I odnosiło się to przede wszystkim do astronomii, orbit, itp.
Nasz wielki astronom z Torunia, Mikołaj Kopernik, którego Niemcy usilnie starają się nam ukraść, napisał swoje wielkie, epokowe dzieło „De revolutionibus orbium coelestium” (pol. O obrotach sfer niebieskich), które właśnie w tytule ma tak rozumianą rewolucję.
Ale „Już około roku 1450 było używane jako „przykład wielkiej zmiany biegu wydarzeń”. [1]
Obecnie „Słowo „rewolucja” najczęściej używane jest, by określić zmiany społeczno-ekonomiczne zachodzące w instytucjach społeczno-politycznych. Jeff Goodwin podaje dwie definicje rewolucji. Pierwsze szerokie pojęcie, gdzie rewolucja jest „jakimkolwiek i każdym przypadkiem, w którym państwo lub polityczny reżim jest obalony i tym samym przekształcony przez powszechny ruch w gwałtowny, niezgodny z zasadami sposób, przy użyciu środków pozaprawnych”; i wąskie pojęcie, w którym „rewolucje pociągają za sobą nie tylko masową mobilizację i zmianę reżimu, ale także szybką i fundamentalną społeczną, ekonomiczną i kulturową zmianę, która następuje podczas lub zaraz po walkach o władzę w kraju”. Jack Goldstone określa rewolucję jako „próbę przekształcenia instytucji politycznych, której towarzyszy oficjalna lub nieoficjalna masowa mobilizacja oraz niezinstytucjonalizowane działania podważające władze rządzące w kraju”. [1]
Patrząc na to, co się dzieje w Polsce po przejęciu władzy przez prawicową koalicję pod egidą PiS-u zwaną „Dobrą zmianą”, właściwie nie możemy z całą stanowczością określić tych działań. Nawet zastosowanie piłsudczykowskiego terminu „sanacja”, tak pejoratywnego w okresie komuny, choć oznacza to li tylko „uzdrowienie”, jest nieadekwatne, bo w porównaniu z pierwowzorem toczy się zbyt powolnie i za mało radykalnie (choć patologia systemu wymaga działań ostrych i stanowczych).
A już kompletnym nonsensem jest myślenie tutaj o jakiejkolwiek rewolucji. Mimo tego, że zarówno prezydent Duda, jak i premier Morawiecki, w każdym publicznym wystąpieniu starają się stworzyć wrażenie, że właśnie, od 2015, mamy do czynienia z rewolucyjnymi działaniami.
Znaj proporcje mocium panie…
Albo się wreszcie zabierzcie do uczciwej i solidnej roboty.
[1] https://pl.wikipedia.org/wiki/Rewolucja