Bilans rządu PiS: Osiągnęliśmy to, co się nam należało
Cytat dnia: „Nowoczesna to nowa jakość w polityce.” – Poseł Zembaczyński w TVP Info. O prymat clowna sceny politycznej, gdy schowano Myszkę Agresorkę, długowłosego artystę z Wrocławia, Rycha, a Nitrasowi wreszcie zmieniono leki, walczy dwóch fenomenalnych komików z Nowoczesnej – panowie Misiło i Zembaczyński.
Mysiło nawet mnie trochę wzrusza swoją intelektualną bezradnością, oraz wysublimowaną, tak, jak on to pojmuje, dżentelmeńskością, a nawet pewną rycerskością, czyniąc bogatą (12 mln PLN) panią Basię z Nowogrodzkiej. Natomiast Zembaczyński nieco mnie przeraża. Jednakże nie udało mu się przerazić tęgą miną i napastliwym głosem pań prokurator z Gdańska i Łodzi podczas komisji Amber Gold. Lecz one są zawodowo zaprawione, bo na co dzień mają do czynienia z kanaliami. Natomiast ja, nieustannie bujający w obłokach i dający się ponosić wyobraźni, natychmiast zobaczyłem katownie na Rakowieckiej – siebie, siedzącego na nodze odwróconego taboretu i przesłuchującego mnie, błyskając kłami i świdrującego wzrokiem, prokuratora Zembaczyńskiego. Brrr… Żeby mi się tylko nie przyśniło.
Wiem, że gwiazdy TVP Info – Klarenbach i Rachoń (wg mnie, sadyści) specjalnie, z pełną świadomością zapraszają właśnie na przemian obu posłów .N, aby do dyskusji wprowadzić element komiczny. I to się im świetnie udaje.
Jeszcze jedno – im bardziej się Polsce powodzi, a z drugiej strony Nowoczesna popada w niebyt, tym bardziej: Misiło – z komedii romantycznej; Zembaczyński – z komi-horroru, przesuwają się w slip-stack’ową farsę.
Dajmy im jednak spokój. Każdy widzi i się bawi. Przynajmniej to Kurskiemu wyszło. Dosyć rozrywki na dzisiaj…
***
Przez ponad dwa lata rządów Dobrej Zmiany nieustannie wieszano psy na działaniach władzy, które według przeciwników, miały fatalny wpływ na obraz naszego kraju na świecie. Polityka zagraniczna pisowskich ministrów była najgorsza w historii. Nie ma najmniejszego porównania z panami: Olechowskim, Cimoszewiczem (sic!), Rosatim, czy Sikorskim. Cały świat ich lubił. A teraz – co?
Ministrowie Waszczykowski i jego następca, Czaputowicz, odważyli się przestać się podobać, lizać łaskawie wyciągniętą rękę i mówić prosto z mostu. I realizować to, co dla państwa najważniejsze – poczucie godności i szacunek. Mimo powszechnej wściekłości, lewactwa, neoliberałów i kryptokomuny w kraju i zagranicą.
Ile to wrzasku było! Tu i tam. Posłańcy – donosiciele wykupili sobie bilety miesięczne do Brukseli i Strasburga. Schetyna niemal potajemnie spotykał się w niemieckiej ambasadzie (by wróg nie podsłuchał) z kanclerz Merkel, by wyjaśniać/tłumaczyć/błagać o pomoc (niepotrzebne skreślić).
Kompletny upadek! Straciliśmy wszystkich przyjaciół. Jesteśmy samotni. W równym szeregu z Koreą Północną. A prezes Kaczyński to naprawdę Kim Kacz Un.
Dwa lata były potrzebne, bo – jak to zauważył tylko jeden jedyny obserwator sceny politycznej – „Najpierw mają cię usłyszeć, by potem słuchać, co mówisz”.
Dajmy sobie spokój z tą operetkową opozycją, którą poważnie traktują już tylko ludzie chorzy i niepoprawni optymiści, którzy ciągle mają nadzieję, że nadal będą swobodnie kradli, co, jak wiadomo, z Kaczyńskim nie jest łatwe.
Najgorsze, że w Dobrą Zmianę zwątpili i uwierzyli w katastroficzną wrażą propagandę ludzie, czy to profesjonaliści – eksperci, publicyści i dziennikarze, czy zwykłe ludziska, w tym internauci, blogerzy, czy znerwicowani komentatorzy. Nic nie potrafili zrozumieć i nadal nie rozumieją, choć dziś zapewne dzisiaj zaczną im się otwierać sklejone oczy.
Gdyż w polityce zagranicznej i międzynarodowych stosunkach nie popełniono żadnych zasadniczych błędów. Czy świadomie, czy przypadkiem, to już temat do zupełnie innej dyskusji. Zarówno na początku, zaczepno-agresywna postawa premier Szydło i ministra Waszczykowskiego była uzasadnionym i prawidłowym działaniem. Mazgai, siedzące w kącie sierotki, czy kelnerzy, nie są zauważani.
W poprzedniej ekipie – Tusk, Schetyna, czy Sikorski, to wypisz, wymaluj, malutkie pekińczyki merdające ogonami i czekające, aż pan krzyknie – siad! -, potem – daj łapę! – i wreszcie do mordy włoży im ulubiony kąsek. Dla mistrza kanapowych piesków, Sikorskiego, któremu dosyć paskudna, aczkolwiek wymagająca partnerka podbijała bębenek, tymi kąskami miały być stanowiska szefa NATO, sekretarza generalnego ONZ, komisarza ds. międzynarodowych UE. Jak widzimy, nic nie dostał. Bo się nie sprawdził, a ponadto nasikał na dywan. Drugi, Tusk, też już jest przenoszony z kanapy do budy, bo pani woli rozmawiać z młodszymi, jak Macron, czy Morawiecki.
Nowa, pisowska ekipa, która objęła polskie stery, swoim działaniem wywołała szok. O to właśnie chodziło. Wyraźna granica i zaznaczenie terenu.
Może bredzę, tworzę fantastykę, a może nie. I co najważniejsze: poznacie działania po końcowych efektach. Oto parę przykładów:
- Nie przyjmiemy ANI JEDNEGO islamskiego imigranta, zwanego głupio uchodźcą; z Bliskiego Wschodu, Azji, czy Afryki. Nie i już. Jęczeli i błagali: – Nie bądźcie tacy. Przyjmijcie choćby kilkunastu. Parę rodzin. Donald przecież obiecał, że weźmiecie 10 tysięcy. Co to więc jest teraz tych paru? – Nie weźmiemy nawet jednego. Kto zagwarantuje, że to nie terrorysta. Poza tym, oni do Polski nie chcą. – I oto Europa nagle zobaczyła, ze taki pętak z peryferii świata, może być uparty i upierdliwy. – Donald! Co obiecałeś?! Jak miało być?
- Walka o Trybunał Konstytucyjny. I co robi ten głupek Waszczykowski? Wezwał Komisję Wenecką do rozstrzygnięcia! Nie mógł się bardziej podłożyć. Miśki totalne zacierały ręce. Wiedzieli przecież, że szef Komisji Weneckiej Gianni Buquicchio i Rzepliński, cwany prezes TK i serdeczny przyjaciel antypisu, to starzy kumple. I jeszcze koleżanka Suchocka, pani pałacu w Sieniawie, który nawet zaprzyjaźniona z antypisem wp.pl określa – „niezwykły wytwór megalomańskiej fobii jednego z nowobogackich naszej kochanej RP.” W Wenecji, na ciepłym stołku, pani Suchocka – wiceprzewodniczącą komisji. Toteż opinia tego jakże „poważnego” ciała nie zostawiła suchej nitki na poczynaniach PiSu. I cóż takiego potem się stało, poza okrzykami triumfu opozycji? Nic. Kompletnie nic. Waszczykowski wykazał, że te groźne i ponure instytucje europejskie, to fasadowe, lipne struktury, będące wyłącznie synekurami dla zaprzyjaźnionych kolesi i koleżanek. A Waszczykowski zyskał opinię twardego drania, no, powiedzmy szczerze – chama na salonach, który nie ma pojęcia, jak prawidłowo się je bezę. I o to właśnie chodziło. Drgnęła powieka europejskiego kocura, który rządził stodołą, bo nagle okazało się, że jedna polna mysz może być łasicą.
- Głosowanie przeciwko Donaldowi Tuskowi w parlamencie europejskim. Niesamowity sukces! Ha, ha! Takiej porażki to nawet sportowiec Schetyna nie widział – 27 : 1. Potworna klęska PiSu. Totalne miśki zawyły z zachwytu. Totalna kompromitacja. Europa pokazała kaczystom, gdzie ich mają. Donald rulez! … Czyżby? Wiele europejskich parlamentów zaczęło się zastanawiać: – Jak to jest? Niby wysyłamy do Brukseli swojego człowieka, by nas reprezentował, a on, jak tylko wyląduje w Brukseli, to przestaje być nasz. Teraz już jest on ich. I, jak widać po Polsce, nie ma siły, by go odwołać. Co u licha z tą unią? Kto tu rządzi?
- Nowelizacja ustawy o IPNie, której kwintesencją, jest oświadczenie, że Polacy byli takimi samymi ofiarami hitlerowskich Niemiec, jak Żydzi, a jeżeli ktoś będzie przypisywał nam jakąś rolę w ludobójstwie u boku Hitlera, na przykład nazywając obóz w Oświęcimiu, znany na świecie, jako Auschwitz, polskim obozem zagłady, czy koncentracyjnym, to będzie sądownie ścigany. Oczywiście natychmiast, wprost do niebios, rozległ się wrzask oburzonego Izraela, a po chwili dołączyły wściekłe pomruki z USA, gdzie wpływy żydowskie są ogromne. Jakże to? Godne, jak zwykle, pogardy goje, chcą się podłączyć, kalając tym samym naszą świętość, jakim jest Holocaust. Nigdy na to nie pozwolimy. To nasz interes i z nikim dzielić się nie będziemy. Rezultat – ta nieopacznie, czy może świadomie rozbudzona wściekłość Żydów, spowodowała, że w przeciągu zaledwie dwóch tygodni, głównie dzięki internetowi, pół świata nagle dowiedziało się, że istnieje takie państwo – Polska. My, w swojej narodowej próżności byliśmy święcie przekonani, że fakt istnienia RP jest wiedzą tak powszechną, jak Coca Cola, USA, czy Facebook. Zjeździłem cały świat i niestety, tak nie jest, a może już tylko, nie było. Ten polsko – żydowski konflikt dał takie światowe publicity (wg Marylin Monroe – Nie ważne, co o tobie mówią, ważne żeby mówili), że gdybyśmy chcieli sami za to zapłacić, to pewnie nie starczyłoby miliardów przejętych z ukradzionego VATu.
- Przypomnieliśmy światu, spokojnie i niby mimochodem, że Niemcy nigdy nie rozliczyli się z Polską, tak jak z Francją, Wielką Brytanią, czy Izraelem, za potworne straty, jakie ponieśliśmy w drugiej wojnie, gdy w 1939 roku na nas napadli, wymordowali miliony Polaków, zniszczyli doszczętnie połowę kraju i jakby tego było mało, następnie na pół wieku popadliśmy w sowiecką niewolę. Efekt tego taki, że oprócz oficjalnej, kształtowanej głównie przez Niemcy i Rosję, historii Europy, może być inna – może nie taka piękna, lecz niestety okrutnie prawdziwa. Spokojne w swoim bagienku państwa europejskie, oczywiście – nie wszystkie, nagle zaczynają się obawiać, że w końcu na światło dzienne wyjdą różne brzydkie poczynania, ojców, matek i dziadków. Francja boi się dyskusji o kolaboracji z Hitlerem. Hiszpania dyskusji o swoim faszyzmie, który przecież zakończył się dopiero w 1975 roku! Norwegia swego udziału w tragicznej historii tworzenia aryjskiego super-człowieka, z udziałem norweskich kobiet. Ciągle temat tabu. A neutralna Szwecja, która się potężnie na wojnie wzbogaciła sprzedając po równo stal i wyroby hutnicze, aliantom i nazistom. A reszta? Może należy przypomnieć różne nie-niemieckie Waffen SS: Wiking SS, Galizien SS, Nordland SS, Charlemagne SS i kilkadziesiąt innych faszystowskich formacji złożonych z Europejczyków.
- Praktyczne cokolwiek by władza dobrej zmiany nie robiła: prawa kobiet, emerytury, repolonizacja i odbudowa przemysłu i infrastruktury, przebudowa systemu sprawiedliwości z „nadzwyczajną kastą”, rozliczenie komunistycznych morderców i ich pomagierów – było źle. Wrzeszczała ULICA I ZAGRANICA. Wymyślona gdzieś tam, bo przecież nie przez tumanów z PO i Schetynę, strategia odzyskania władzy przez przestępczych kooperantów międzynarodowych korporacji i finansjery, kolonizujących nasz kraj za czasów III RP.
I nagle…
Nagle okazało się, że jednak warto było być upartym i konsekwentnym. Powoli, bo powoli, choć w historii dwa lata to znowu nie tak wiele, koło fortuny zaczęło sprzyjać Polsce. Fakt, sporo w tym także szczęścia. Lecz szczęście podobno sprzyja zuchwałym, a nigdy nie wygrywa tylko ten, który nie gra.
Gdyby w USA nie wygrał Donald Trump, tylko Hillary Clinton, to droga Polski byłaby znacznie bardziej wyboista. I pod górkę. I Clinton nie przyjechałaby do Warszawy, by wygłosić historyczne przemówienie pod pomnikiem.
Konsekwencja i upór spowodowały odrodzenie Grupy Wyszehradzkiej i jej widoczny wzrost znaczenia, z zaznaczonym przywództwem Polski. Grupy, której fałsz premier Kopacz omalże nie zniszczyła.
Nagle Unia Europejska, nie mówiąc tego wprost, przyjmuje polską i węgierską postawę wobec islamskich imigrantów. Tak jest – lepiej pomagać im na miejscu, zlikwidować nielegalne kanały przerzutowe, dające tylko zyski gangsterom, a potem martwić się terrorystami w miastach.
Świeżo wybrana (choć po raz czwarty) pani kanclerz Niemiec, Angela Merkel (słuchajcie, słuchajcie!) jako drugi z kolei kraj po zaprzysiężeniu, wybiera, bezpośrednio po Francji, Polskę. Poprzednio, jeśli dobrze pamiętam, takiej wizyty po wyborach, można się było w Warszawie spodziewać dopiero w drugiej dziesiątce państw. A co więcej, pani Merkel przyjechała z wyciągniętą ręką; po raz pierwszy przyznała, że Polska dokonała dużego wysiłku przyjmując uchodźców z Czeczenii i Ukrainy. Potem wyraźnie podkreśliła, że nie ma mowy o Europie dwóch prędkości, a na koniec gorąco namawiała do reanimowania, dawno zwiędłego, Trójkąta Weimarskiego. To nie pusty gest łechtający naszą narodową próżność, lecz faktyczne podniesienie roli RP we współdecydowaniu o losie Unii i Europy.
Upór nasz i głośna argumentacja doprowadziła wreszcie do wyrażenia zdecydowanych, negatywnych stanowisk, w kwestii dalszej budowy Nord Stream 2. Jasno i wyraźnie wypowiedział to Biały Dom i amerykański kongres. A jak dochodzą słuchy dzisiaj, takie stanowisko może również zająć cała Unia Europejska.
Było dużo wrzasku. Oczywiście – „Ulica i Zagranica”. Lecz dla tych wszystkich wrogów silnej Polski, wewnętrznych i zewnętrznych, było niespodziewanym zaskoczeniem, że to, co miało kraj pogrążyć, wzbudziło zainteresowanie i potrzebę poznania rzeczywistych faktów. Choć funkcjonariusze czarnego pijaru dwoili się i troili, to zachodni dziennikarze i publicyści, ludzie w końcu niegłupi, zaczęli sami poszukiwać faktów, nie ufając dalej pistoletom Alexa Springera, czy funkcjonariuszom Kremla.
O Polsce zrobiło się głośno. I to w skali makro. W skali całego globu. PiS wówczas wykonał szachowy ruch godny Spasskiego, czy Fischera: poświęcił królową i laufra. Konkretnie – odsunął ze stanowisk premier Szydło, mimo wielkiej sympatii Polaków i ministra Waszczykowskiego.
W totalnych umysłach, lecz niestety, również w umysłach tych prawicowców, którzy Kaczyńskiemu wierzą tylko na pół gwizdka, zapanował mętlik informacyjny i niezdolność analizy takich decyzji. Ileż to jęków i narzekań usłyszeliśmy później po naszej wiernej stronie, co też ten Morawiecki i reszta wyrabiają. A to w sprawie Unii, w sprawie Izraela; amerykańskie stosunki zaraz legną w gruzach, a UE sama nas usunie i ześle na Sybir. Słuchając moich przerażonych i wątpiących kolegów, nagle uświadomiłem sobie, że identycznie jak oni potrafią tylko narzekać Żydzi. Czyli coś przyjęliśmy z ich kultury.
Więc bilans na dzisiaj jest taki – osiągnęliśmy to, co się nam należało i o co zawalczyliśmy. Mimo niezrozumienia i zmasowanych ataków.
Zaczęto Polskę traktować poważnie i wreszcie zaczęto nas słuchać. Butne i aroganckie słowa francuskiego żabojada, prezydenta Jacquesa Chiraca, do Polaków: „Straciliście dobrą okazję aby milczeć”, przestają obowiązywać. Będziemy mówić i będą nas słuchać.
Ps. Baterie Patriot przybędą już wkrótce.