Ból nadchodzi gwałtownie... Historia walki z nowotworem - część II | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 10.08.2013

Ból nadchodzi gwałtownie… Historia walki z nowotworem – część II

Teoria Galena spotykała się z aprobatą lekarzy aż do współczesnych czasów. Jak wiemy, na przykład z raportu na dworze francuskiego Króla Słońce – Ludwika XIV – chorzy byli tam leczeni według nauk Galena – puszczano im krew lub podawano środki przeciwwymiotne albo przeczyszczające.

Ból nadchodzi gwałtownie...  Historia walki z nowotworem - część II

Matka Ludwika, Anna Austriaczka, pomimo raka piersi i tej terapii, przeżyła 65 lat, co sugeruje, że miała silny organizm. Jednak wątpliwości co do skuteczności leczenia za pomocą terapii Galena pojawiły się dużo wcześniej. Zimą 1533 r. 19-letni Andrzej Wesaliusz przybywa do Paryża studiować medycynę. Syn aptekarza z Brukseli obiecuje sobie dużo kursach anatomii na paryskim uniwersytecie, chce również poznać teorie Galena w praktyce. Ale piwnica szpitala Hôtel-Dieu przynosi rozczarowanie. Profesorowie dokonywali sekcji zwłok bez planu… Często psy porywały z laboratorium preparaty, zanim studenci zdążyli im się przyjrzeć…

Aby zbadać wnętrze ludzkiego ciała zakradał się Wesaliusz na miejsce straceń – Montfaucon – lub do jednego z cmentarzy w mieście. Co stamtąd udało mu się wykraść badał w domu na własną rękę. Czasem, aby mieć materiał poglądowy, wyprawiał się dwa razy dziennie. Szukał w ciele czarnej żółci odpowiedzialnej według Galena za rozwój raka, ale jej nie znalazł…

Wesaliusz, który trafia później do Włoch, osiedla w Wenecji i zostaje profesorem na uniwersytecie w Padwie, znakomicie opanował metody sekcji zwłok. Sporządził rysunki mięśni, ścięgien i żył. Chociaż wątpliwości dotyczące teorii Galena narastają, ich zwolennicy korzystają z tych rysunków, aby łatwiej dokonać zabiegu flegotomii, czyli upuszczać krew. Dopiero, gdy studia nad anatomią człowieka zostały poszerzone, teoria Galena traci na znaczeniu.

Dokładnie siedemdziesiąt pięć lat śmierci Anny Autriaczki w 1666 r. , we Florencji zachorowała na raka piersi Anna Maria Luiza Medycejska, ostatnia księżna słynnego toskańskiego rodu. Dwadzieścia pięć lat swojego życia spędziła jako żona elektora – Jana Wellema w Dusseldorfie, jego śmierci w 1717 r. wróciła do Florencji. Z notatek ich osobistego lekarza dowiadujemy się, że w 1739 r. lekarze odkryli guzek w jej piersi. Leczenie składało się z ożywczej diety i podwiązywania piersi. Rzadko wspomina się o flegotomii. Jednak nie ma mowy także o innych, bardziej zaawansowanych metodach leczenia. Księżna zmarła w 1743 r.

Rak ostatniego członka z rodu Medyceuszy rozwijał się w czasie poszukiwań metod odpowiedniego leczenia: stosowano te antyczne, a obiecujące nowe były jeszcze w powijakach. Lekarze próbowali wprawdzie przeprowadzać operacje, ale nie dawały one nadziei na uzdrowienie. Do tego były gehenną dla pacjentek. „Wiele kobiet – pisał lekarz, Lorenz Heister, profesor na Uniwersytecie w Altdorf – poddawało się mastektomii z wielką odwagą i bez jęku. Inne podnosiły taki wrzask, że uniemożliwiały normalną pracę lekarzom”. „Chirurg powinien być stabilny i nie może być denerwowany przez krzyki pacjenta” – doradzał Heister w 1718 r. w swoim podręczniku dla lekarzy. On sam dokonał zabiegu amputacji piersi Anny Bayer, chłopki z Górnego Palatynatu, tylko za pomocą ostrego noża – jak donosi Marion Maria Ruisinger z niemieckiego Muzeum Historii Medycyny w Ingolstadt. Guz ważył blisko 5,5 kg, a kobieta żyła jeszcze kilka lat.

zeitProwizorycznie uspokajano pacjentki za pomocą alkoholu i opium, a w czasie operacji mocno przywiązywano. Ramiona wygięte były do tyłu i zabezpieczone włożonym pod łokcie kijem. Czuły każde cięcie, każdy ruch igłą, także zniszczenie naczyń krwionośnych błyszczącymi sondami. I chociaż ta męka się skończyła, one wciąż musiały się obawiać o swoje życie, ponieważ sztuka dezynfekcji była w dużej mierze nieznana. „Otworzyłam oczy i zobaczyłam zakrwawioną pierś. Zamknęłam i nastąpiło drugie cięcie” – wspominała o swej operacji amputowania piersi w 1793 r. Margarethe Elisabeth Milow. „Czy pan, aby nie spali żył?” – pytał hamburski pastor lekarza, kiedy przypalał żonie naczynia krwionośne węglem. Za późno: „Ból był gwałtowny…”.

Koniec części II.
Ból nadchodzi gwałtownie… Historia walki z nowotworem – część I
Ból nadchodzi gwałtownie… Historia walki z nowotworem – część II
Ból nadchodzi gwałtownie… Historia walki z nowotworem – część III
Ból nadchodzi gwałtownie… Historia walki z nowotworem – część IV

Więcej: Zeit

Tłumaczenie z oryginału: Zenon Lica

Autor

- Gazeta Bałtycka

Wyświetlono 1 Komentarz
Napisano
  1. Ewa Jola pisze:

    Świetny artykuł! dużo ciekawych danych.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika