Aktywiści w gdańskim porcie. „Musimy pozostać przy węglu”
Kilka dni temu byliśmy świadkami działań tzw. ekologów, których efektem było zablokowanie statku transportującego węgiel z Mozambiku, a następnie wspięcie się aktywistów na jeden z portowych dźwigów. Proekologiczny happening – mogłoby się wydawać, jednak w istocie całkowite obnażenie braku zabezpieczeń strategicznej przestrzeni, jaką jest port morski.
Wszystko działo się w gdańskim porcie, który – wedle oficjalnych komunikatów – jest obszarem strategicznym, co z kolei powoduje, że powinien być chroniony w sposób szczególny i skuteczny. Jednak – jak się okazało – w „strategiczną przestrzeń” bez trudu wpłynął żaglowiec „Rainbow Warrior” i rzucił kotwicę przy terminalu węglowym, blokując tym samym transport afrykańskiego węgla do Polski. W następnej odsłonie 10 aktywistów spędziło noc na dźwigach portu w Gdańsku, całkowicie paraliżując ich pracę.
Jak to możliwe? Gdzie była ochrona portu, gdzie państwowe służby? Po jakimś czasie Straż Graniczna zatrzymała „ekologów”, jednak było to działanie „po fakcie” ich wpłynięcia do portu, zacumowania i zajęcia portowego sprzętu!
Dziś aktywiści z Greenpeace zdecydowali się na przerwanie protestu w porcie i opuszczenie dźwigów. Ale równie dobrze mogliby spędzić tam następnych kilka tygodni…
Tym razem byli to raczej niegroźni przedstawiciele tzw. organizacji ekologicznej, ale równie dobrze mogliby to być terroryści, którzy zapewne także bez żadnego trudu zdążyliby rozmieścić np. ładunki wybuchowe w ważnych miejscach portowej infrastruktury, co z kolei mogłoby skutkować naprawdę poważnymi kłopotami.
Nic nam nie wiadomo o tym, aby głos w tej sprawie zabrali przedstawiciele gdańskiego portu. Zupełnie, jakby nie byli przygotowani do odpowiadania na trudne pytania. A liczba ważnych pytań do przedstawicieli Portu Gdańsk jest coraz większa. Wiele wskazuje na to, że gdański port jest obecnie całkowicie bezbronny. Kto za to odpowiada? Trudno szukać winnych poza kierownictwem portu…, a jego prezesem jest obecnie Łukasz Greinke…
Chodzi o węgiel…
Działacze Greenpeace lobbują za wyeliminowaniem z polskiej przestrzeni węgla kamiennego. Zapewne za ich działaniami stoi ten sam kapitał, który wykreował nieistniejący problem smogu – jako fragment większej kampanii propagandowej, o której pisaliśmy wielokrotnie.
UJAWNIAMY. Kto i co stoi za Alarmem Smogowym? Ekologia, czy biznes?
Obalamy mity. Czy smog jest faktycznie szkodliwy dla zdrowia?
Należy pamiętać, że wszelkie opowieści o tzw. „ociepleniu klimatu”, który „postępując, spowoduje zagładę naszej planety” – to czysta fikcja, kreowana na użytek wpływania na świadomość szerokich mas odbiorców. W perspektywie wieków – klimat owszem się zmienia – ociepla i ochładza. Ale działalność człowieka nigdy nie miała i nie ma na to istotnego wpływu! Przyczyną tego stanu są oceany, które wpływają na ilość uwalnianego do atmosfery dwutlenku węgla. Drugim czynnikiem jest również zmieniający się względem słońca kąt nachylenia ziemi, który na przestrzeni tysięcy lat jest różny.
Kiedyś próbowano przekonać świat, że do naszej zagłady doprowadzi „dziura ozonowa”, po czym, gdy już się to udało, dziura magicznie zniknęła… Ale zdołano wymienić znaczą część bardzo dobrego sprzętu AGD, który nie wiadomo dlaczego stał się bezużyteczny, znacznie zyskał także przemysł kosmetyczny, farmaceutyczny i poboczne. Typowa operacja biznesowa.
Podobnie jest dziś z tzw. „globalnym ociepleniem” i ze „smogiem”. Gdy już Polska będzie całkowicie uzależniona od źródeł energii kontrolowanych przez grupkę możnych okaże się, że żadnego smogu już nie ma, klimat już się nie ociepla, tylko ceny prądu będą znacznie wyższe, a nasza autonomia w zakresie energetyki będzie już tylko historią. Warto pamiętać, że energetyka jest obszarem strategicznym, który służy do kreowania polityki, wpływania i naciskania na poszczególne kraje. Takie naciski dziś już widzimy.
Świat do tej pory nie wymyślił lepszego sposobu pozyskiwania prądu elektrycznego niż z węgla kamiennego. Pozytywne teorie o elektrowniach atomowych, energii odnawialnej itp. są kompletną bzdurą. O tym, jak wielkim, wręcz strategicznym problemem są elektrownie atomowe, które generują ogrom radioaktywnych odpadów w zasadzie nie podlegających utylizacji – widzą choćby Niemcy, którzy od lat starają się umieszczać te niezwykle niebezpieczne odpady pod ziemią, co kosztuje ich miliardy euro, a problem w dalszym ciągu nie jest rozwiązany.
O tzw. „energii odnawialnej”, „słonecznej”, „wiatrowej” czy „rzecznej” – nie warto nawet wspominać, ponieważ ilość energii, jaką te źródła mogą zapewnić – w żaden sposób nie zaspokoi nawet części potrzeb średniej wielkości kraju europejskiego.
Pozostaje nam i światu węgiel, który jest tani, dostępny i – wbrew kłamliwej propagandzie – nie jest ani szkodliwy dla ludzi ani tym bardziej dla środowiska.