Wirusowe zagrożenie! "Najgorsza jest panika" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 31.01.2020

Wirusowe zagrożenie! „Najgorsza jest panika”

Wirus… To coś… Nazywam to „coś” bo do tej chwili nie ma wspólnej, naukowej wiedzy, co to jest. W laboratoriach widać, że mamy do czynienia z białkiem plus informacja, typowo w przyrodzie zakodowana w formie DNA i RNA. Lecz czy jest to żywe, czy martwe, nie wiemy.

Jedne tęgie głowy, ludzie nauki, grupa, która patrzy na to, jak to się określa – funkcjonalnie, stwierdzają, że oczywiście wirus jest żywy, bo posiada zdolność do powielania się, a poprzez zdolność do ewolucji może się namnażać. Ciekawa definicja… Tylko jak coś żywego, świadomie nie piszę organizm, bo mam na myśli coś najprostszego, można skrystalizować?

Naukowi oponenci z całą stanowczością twierdzą, że niewątpliwie mamy do czynienia z czymś martwym. Bo nie spełnia choćby jednego z poniższych kryteriów:

• namnażanie
• wzrost
• metabolizm
• budowa komórkowa, z rybosomami i innymi organellami
• materiał genetyczny przechowywany w postaci kwasów nukleinowych
• występowanie białek i kwasów nukleinowych.
[według Wikipedii]

Jako katolik, na dodatek podchodzący do dzieła Stwórcy naukowo (przynajmniej się staram), muszę uważać to coś, za twór. Tylko po co to stworzył, a nam dał poważną zagadkę?

Czy należy się doszukiwać odpowiedzi w fakcie, że ten mikroskopijny twór, zazwyczaj ułamek mikrometra, więc przenikający przez wszystkie sita, czy maski wyłapujące bakterie, może przetrwać w kosmosie? Czyżby to był element, a może nawet posłaniec istotny do teorii panspermii, wg której, wszelkie życie pochodzi z wielkiej pustki kosmosu?

Tak, czy inaczej, niezależnie jak byśmy badali i analizowali, a nawet – o zgrozo! – bo już nieoficjalnie zaczęliśmy, wirusy tworzyli, albo budowali, jedno jest nie podważalnie pewne – to jest cholerne paskudztwo – potrafi być potwornie niebezpieczne, nie tylko dla człowieka, ale dla całej przyrody (pomór świń, ptasia grypa, choroba mozaikowa tytoniu, itd).

Tylko… są również niesłuchanie pożyteczna dla całego ziemskiego ekosystemu. Nie można powiedzieć, że ich głównym „pokarmem” są bakterie, bo wnikając do środka bakterii wirus po prostu ją zabija. Nie zjada.Taka jest ich natura. Lecz tak samo wirus ospy w organizmie dziecka, jak wniknie do ludzkiej komórki, przeprowadzi swoje namnażanie wewnątrz niej, to w końcu ją zabija.

Wirus nigdy nie umiera. Bo jak ja również uważam, nie jest żywy. Lecz można go zniszczyć.

Miliony lat koegzystencji organizmów żywych i wirusów, musiały wypracować mechanizmy obronne przeciwko tym inwazyjnym „pasożytom”. Praktycznie wszystkie organizmy żywe, nie poszukałem, jak tam jest z bakteriami, potrafią się w pewnym stopniu przed wirusami bronić. Przykładowo człowiek produkuje specyficzny enzym – interferon, zabijający wirusy. A nasze limfocyty, gdy mają dziedzicznie określony cel, rozrywają DNA, albo RNA wirusa na strzępy, zanim agresor wniknie do wnętrza komórki. To tylko dwa z elementów odporności wrodzonej.

Medycyna współczesna dodała do tego jeszcze odporność nabytą. Tylko, że nie jest to prosty, szybki i łatwy proces – znalezienie środka zwalczającego wirusy.
Oczywiście znanym od lat działaniem są szczepienia ochronne. Podaje się człowiekowi „wykastrowane”, nieagresywne wirusy, uczą one w ten sposób naturalne ludzkie mechanizmy obronne rozpoznawać wroga, którego należy natychmiast zniszczyć.

Jak wiemy, duże kontrowersje budzą obowiązkowe szczepienia niemowlaków. Pozytywny efekt jest niewątpliwy. Lecz jak zawsze, mogą wystąpić w pewnej małej skali efekty niepożądane. Jak praktycznie przy każdym leku. Nie chcę się tutaj tym zajmować. Jedno wiem na pewno – szczepienia nie powodują autyzmu.

Oprócz szczepień, stosunkowo taniej broni, największe i najbogatsze laboratoria pracują również nad lekami. Badania są niesłychanie drogie, bo niestety stosuje się metodę „prób i błędów”. Lecz jak się już „trafi” to zyski są niebotyczne. Toteż niektóre antywirusowe potrafią kosztować setki tysięcy dolarów. Lecz do czasu. Z czasem wszystkie leki tanieją. Większość z nas miała do czynienia z raczej niedrogim lekiem na opryszczkę, której aktywność ujawnia się brzydko na wardze.

Mimo to, mamy nieustanny problem z atakami wirusowymi. Nawet z epidemiami i nie daj Boże z pandemiami. Były momenty w historii ludzkości, że zabijały w krótkim czasie miliony ludzi.

Najstraszniejsza wirusowa pandemia, popularnie zwana „hiszpanką”, powodowana przez wirus grypy typu A, podtypu H1N1, w latach 1918 – 1919 zabiła więcej ludzi niż I Wojna Światowa. Była bardziej śmiertelna niż przerażająca XIV wieczna „Czarna śmierć” – bakteryjna pandemia dżumy.

Dzieje się tak z dwóch powodów:
• wszystkie wirusy, a w szczególności te, zagrażające człowiekowi, charakteryzują się zdolnością do szybkich mutacji. Wówczas mechanizmy obronne nie potrafią prawidłowo rozpoznać wroga;
• co pewien czas ujawniają się całkiem nowe wirusy, dotychczas nieznane, na które nie jesteśmy przygotowani. Tak było z HIV i tak było z ebolą.

***

Czy stoimy w obliczu kolejnej potwornej pandemii?
Może…

W obecnej sytuacji największym problemem są… Chiny. Konkretnie Chińska Republika Ludowa. Cięgle tytularnie państwo komunistyczne – czerwona flaga z gwiazdkami, biuro polityczne i komitet centralny i reszta komunistycznych atrybutów, a faktycznie państwo dzikiego kapitalizmu, 1,4 miliarda obywateli; prawie 20% ludności Ziemi i jako swoista czapa, parę tysięcy komunistów rządzących tą miliardową populacją Chińczyków.

Wiemy to już bez najmniejszych wątpliwości, że ustrój komunistyczny, w zasadzie totalitarny, w odróżnieniu od państw demokratycznych, bardziej opiera się na kłamstwie, niż na prawdzie. Mamy tego bez przerwy dowody, choćby po ostatnich wystąpieniach Putina i jego przydupasów. Chociaż najtragiczniejszym przykładem kłamstwa państwa komunizmu był Czarnobyl, gdzie przez tydzień ukrywano przed światem katastrofę i radioaktywne skażenie atmosfery, praktycznie zagrażające całej Europie.

Już dzisiaj wiemy na pewno, że tutaj komunistyczne Chiny ukryły to, że tak zwany pacjent zero zaistniał dokładnie pierwszego grudnia ub. roku. Nie jakieś dwa tygodnie temu, bo na ryneczku w Wuhan sprzedano jakieś zakażone mięso dzikiej zwierzyny.

Czyli mamy na początku ważne kłamstwo. Przez ponad miesiąc ukrywano poważne zagrożenie. Więc skąd mamy pewność, że pozostałe informacje są prawdziwe i dokładne.

Czy na moment, w którym to piszę, doniesienia o 170 ofiarach śmiertelnych, 7 tysiącach osób zarażonych i o tym, że w ciągi doby przybyło kolejnych 1700 zakażeń, są prawdziwe? Czy władze Chin z powodu paniki i niemożliwości ogarnięcia epidemii, postanowiły grać uczciwie? Z całą pewnością nie wiemy.

Gdy wczoraj po południu analizowałem podane wówczas fakty – 130 ofiar śmiertelnych i około 40 osób wyzdrowiałych, to wyszło mi, że są to dane przerażające. Proszę sobie policzyć, co to oznacza. W przybliżeniu, że pośród czterech zainfekowanych osób tylko jedna się uratuje. W poprzednich epidemiach maksymalnie poziom śmiertelności nie przekraczał w piku 40% (czterech z dziesięciu umierało), a poziom średni wynosił 20%.

Czyżby więc mamy do czynienia z niespotykanie zjadliwym i zabójczym wirusem? A może jest bardziej prawdopodobne, że Chińczycy w histerii nie panują nad rzetelnością informacji i gadają bzdury. Lecz doniesienia o wyjątkowości niebezpiecznego wirusa mogą być w pewnym sensie prawdziwe, bo jak się, na razie nieoficjalnie, dowiadujemy się, w Wuhan mieszczą się laboratoria poziomu czwartego – Biosafety level 4 (BSL-4).

Tylko w takich laboratoriach mogą znajdować się niebezpieczne i bakterie, które się bada w poszukiwaniu antidotum i zdobywaniu wiedzy naukowej. I oczywiście nikt nie pracuje tam nad bronią biologiczną. Powiedzmy…

Co, jeżeli w Wuhan, przez zaniedbanie, czy kradzież ten koronawirus (to krewny niesławnego wirusa SARS, czyli ptasiej grypy, siejącego popłoch parę lat temu) wydostał się z laboratorium, zaatakował człowieka i rozpoczął powielanie?

Tak czy inaczej w Chinach już mamy panikę. Sam Wuhan ma 11 milionów mieszkańców, a z bliskim otoczeniem nawet 50 milionów. Władze starają się ten cały obszar uczynić jedną wielką kwarantanną. Wyobraźmy sobie – to o ponad 10 milionów więcej niż Polska i z całego kraju tworzymy zamknięty ścisłym kordonem obóz. Ciężko by było to zrobić.

Podejrzewam, że ChRL nie potrafi sama tego uczynić. Natychmiast i to w sposób totalny, cały świat musi tam wysłać międzynarodową pomoc, by opanować sytuację i zlokalizować i zamknąć epidemię, póki jeszcze się da.

Tymczasem poszczególne kraje wycofują swoich obywateli, zawieszają loty i prowadzą restrykcyjne kontrole przybyszów. To głupie działanie. Mamy Ziemię tak zglobalizowaną, tak oplecioną siecią połączeń, że nikt nie jest w stanie zrobić ze swego państwa niezdobytej twierdzy. Wczoraj odnotowano pierwszy przypadek w Finlandii.

Jest jeszcze coś innego, również groźnego. To panika. Nie chcę być złym prorokiem, lecz to się chyba już u nas zaczyna. Z aptek zniknęły maseczki chirurgiczne. Choć to iluzoryczne zabezpieczenie. Wczoraj wieczorem córka wzburzona i zdenerwowana od progu poinformowała mnie, że w Trójmieście już jest pierwsze ognisko epidemii. Powiedziały jej to trzy różne pacjentki. Szeptana może czynić ogromne szkody.

Gdy już panika rozkręci się na dobre i władze szybko nie zareagują, to zniknie paliwo na stacjach benzynowych, butelkowana woda w sklepach, długoterminowe konserwy, maka, cukier i wszystko co daje się przechować i pozwoli się zamknąć w domowej fortecy, tak długo jak trzeba. Widzieliśmy dziesiątki filmów katastroficznych, więc nie trzeba się specjalnie wysilać, by wyobrazić sobie, jak może być. I co wtedy z tego, że ten wirus dało się szybko opanować, jak kraj i jego gospodarka doznała panikarskiego potężnego wstrząsu.

Koronawirus kiedyś wreszcie dotrze do Polski. Jak dziki w końcu do Niemiec mimo kilometrowych płotów. I co z tego? Pamiętam ospę, jak ją zlokalizowano jeszcze za komuny w Polsce. Daliśmy sobie radę.

Każdy, kto legalnie wkroczy na nasz teren zdrowy, czy chory, zagrożeniem nie jest. Najmniejsze podejrzenie – kwarantanna. Problemem może być wejście zarażonego przez zieloną granicę. Chyba jednak o tym pomyślano i potrojono patrole. Sprzętu i ludzi mamy dosyć.

I nie panikujmy. Nawet znane wszystkim marudy, malkontenci i trolle powinny się zamknąć.

Autor

- publicysta. Z zawodu inżynier elektronik pracujący od 30 lat za granicą na morzu. Konserwatysta.

Wyświetlono 2 komentarze
Napisano
  1. Mateusz pisze:

    Wreszcie ktoś liczy prawidłowo śmiertelność. Fakt, wychodzi na to, że jest ona najwyższa ze wszystkich dotychczasowych epidemii. I nie jest to 2%, gdyż nie można liczyć stosunku osób które zmarły do liczby osób zakażonych, gdy nie znany jest efekt końcowy, część z nich zapewne niestety umrze. Przy statystykach 213 zgonów/190-kilka wyzdrowiałych mamy ponad 50% niestety.

  2. janusz pisze:

    Może dlatego tak liczę, bo jako inżynier muszę dobrze i logicznie liczyć, by prąd mnie nie zabił, ściana była prosto, a auto nie jeździło tylko w kółko.
    Manipulacja statystykami i obliczeniami to domena polityków i ich propagandzistów. Lekarzy również.
    Odniesienie liczby zmarłych do liczby zarażonych to manipulacja. A to dlatego, że nie każdy zarażony zachoruje, a może nawet ten zarażony, za takiego został uznany profilaktycznie, bo ma akurat grypę, paragrypę, czy nawet jest przeziębiony i kicha, oraz kaszle.
    Uczciwa statystyka określa zawsze ilu już chorych umrze i ilu przeżyje chorobę.
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>