WTA Stanford: zaskakująca porażka Radwańskiej. Kania w ćwierćfinale
Rozstawiona z numerem drugim w rozgrywanym w Stanfordzie turnieju WTA Agnieszka Radwańska przegrała w II rundzie z Amerykanką Varvarą Lepchenko 3:6, 6:3, 4:6. Z kolei Pauli Kani udało się awansować do ćwierćfinału gry deblowej wraz z Czeszką Kateriną Siniakovą.
Radwańska rozpoczęła udział w WTA Stanford od II rundy, ponieważ z racji rozstawienia w I rundzie miała tzw. wolny los. Krakowianka miała sporo punktów do obrony, w poprzedniej edycji bowiem dotarła do finału, w którym przegrała z Domeniką Cibulkovą. Słowaczka w obecnie trwających zawodach w Stanfordzie odpadła już na starcie, więc w tym roku na pewno nie doszłoby do powtórki finału pomiędzy Radwańską a Cibulkovą.
Polka powróciła do gry po dokładnie miesięcznej przerwie. Przedtem nieudanie zakończyła uczestnictwo w Wimbledonie, mianowicie odpadła już w IV rundzie, a pokonała ją dosyć łatwo Rosjanka Jekaterina Makarowa. Jej rywalka ze Stanów Zjednoczonych awansowała do II rundy dzięki wygranej z Francuzką Caroline Garcią 6:4, 6:3. Radwańska i Lepchenko rywalizowały wcześniej ze sobą pięciokrotnie, w tym raz w Stanfordzie w 2013 r. Wówczas obie tenisistki rozegrały trzy sety i lepsza na koniec okazała się Polka. Co więcej, Radwańska wygrywała dotąd wszystkie pojedynki z Lepchenko.
Szóste starcie pomiędzy Polką a Amerykanką rozpoczęło się od wygranych gemów serwisowych. Do pierwszego przełamania doszło w trzecim gemie, wtedy to tylko jeden punkt zdobyła Radwańska. Następnie Polce udało się również przełamać rywalkę do 15 i było 2:2. Do kolejnej straty podania trzeba było czekać do siódmego gema, kiedy to do 30 przegrała Radwańska. Lepchenko potem wygrała swój serwis i prowadziła 5:3. Polka nie zdołała uzyskać czwartego gema i ostatecznie przegrała seta 3:6. W sumie w pierwszej partii trzykrotnie została przełamana.
W drugim secie bardzo źle zaczęła Lepchenko. Radwańska przy podaniu przeciwniczki prowadziła już 40:0, Amerykanka dała radę wyrównać stan gema, ale potem już kolejne punkty zanotowała Polka i było 1:0 dla naszej rodaczki. Następnie Polka wygrała swój serwis i mogła nawet prowadzić 3:0, lecz Lepchenko obroniła break pointa i wygrała pierwszego gema. Polce najwyraźniej niewykorzystany brek point pozostał w głowie, gdyż Lepchenko wykorzystała drugą okazję do przełamania i doprowadziła do remisu. Na szczęście Polki kolejne gemy wygrywała już tylko ona, podczas gdy dwa gemy wygrała dzięki straconym podaniom rywalki.
Decydująca partia była wyrównana do piątego gema, kiedy własny serwis straciła Polka. Już w trzecim gemie Amerykanka miała break pointa, ale go nie wykorzystała. W piątym gemie ta sztuka się jej jednak udała. Tak jak i w drugim secie, tak też i w trzecim doszło do powrotnego przełamania. W szóstym gemie Radwańska dopiero po trzeciej okazji na przełamania wygrała gem przy podaniu Lepchenko i wówczas na tablicy z wynikiem było 3:3. Siódmy gem był bardzo zacięty: Lepchenko miała cztery break pointy, jednak Radwańska zdołała się wybronić. W ósmym gemie Amerykanka prowadziła 40:0, ale potem cztery kolejne piłki z rzędu wygrała Polka i wypracowała sobie break pointa. Lepchenko ponownie dała radę obronić break pointa i było 4:4. Dziewiąty gem beznadziejnie rozegrała Polka, która przegrała swoje podania do 15 i tym samym po końcowe zwycięstwo serwowała reprezentantka gospodarzy. Nie zawiodła i tym razem – wygrała do 15 i niespodziewanie wyeliminowała z dalszej gry Radwańską.
Radwańska straci 250 punktów w rankingu WTA w związku z tegorocznym wynikiem w Stanfordzie. 25-latka w przyszłym tygodniu wystąpi w rozgrywkach w Montrealu.
W Bank of The West Classic nadal bierze udział Kania. Sosnowiczanka przedtem została wyeliminowana z gry pojedynczej (porażka z Venus Williams 3:6, 2:6 w I rundzie), a dziś awansowała w grze podwójnej z Siniakową do ćwierćfinału. Polsko-czeska para pokonała po super tie-breaku rozstawione z numerem czwartym panie Petković i Chan, tj. 6:2, 3:6, 10-8. Kania będzie miała teraz dzień na odpoczynek. O półfinał wespół z Siniakową powalczą ze Słowaczką Danielą Hantuchovą i Hiszpanką Arantxą Parrą-Santonją.