Pacjent: Prędzej pan umrzesz niż dostaniesz się do jakiegoś lekarza
Tragiczna sytuacja w gdańskich przychodniach. Z dostępem do lekarza jest wciąż dramatycznie i nic nie wskazuje na możliwość jakichkolwiek pozytywnych zmian. W ośrodkach zdrowia gigantyczne kolejki, na korytarzach tłok. Szybki dostęp do lekarza – niemożliwy.
Katastrofalny stan służby zdrowia, tej na podstawowym poziomie, najbardziej uderza w najsłabszych – emerytów, rencistów i bezrobotnych, którzy ze względów finansowych nie mają alternatywy w postaci prywatnej wizyty u lekarza. Co im pozostaje? Czekać i modlić się, aby dożyli momentu, w którym czekając w kolejce, zostaną w końcu wpuszczeni do lekarskiego gabinetu. A kolejki długie… bardzo długie.
Prędzej umrzesz
– Jest różnie. Czasem wizyta jest za 2, 3 tygodnie. Czasem za kilka miesięcy. Zależy kiedy i do jakiego lekarza chce się pan zapisać – mówi pan Zbigniew, którego spotkaliśmy w jednej z osiedlowych przychodni zdrowia. – Ja wizytę u okulisty mam wyznaczoną na 15 sierpnia. Właśnie się zapisałem. Jeśli ktoś jest poważnie chory i wymaga szybkiej wizyty, to sądzę, że prędzej umrze niż trafi do lekarza. Zastanawiam się, za co ja płacę co miesiąc składki do NFZ? Może pan mi powie? Żeby czekać miesiącami na każdą wizytę? Niech mi oddadzą te składki to sobie pójdę prywatnie.
Rehabilitacja za 5 miesięcy
– Miałam skomplikowane złamanie nogi. Teraz potrzebuję rehabilitacji – to relacja kolejnej, spotkanej przez nas pacjentki. – Termin mam za 5 miesięcy. Po takim czasie to taka rehabilitacja nic już nie da. Lekarz wyraźnie powiedział, że rehabilitacja musi nastąpić od razu po zrośnięciu się kości. Oczywiście jeśli zapłacę, mogę iść na zabiegi nawet już dziś. Tylko z czego mam zapłacić? Żyjąc w takim kraju można się czasem załamać.
Najlepiej w małych przychodniach
Stosunkowo najlepiej sytuacja wygląda w małych przychodniach, do których zapisanych jest niewielu pacjentów. W takich miejscach, choć jest ich w Gdańsku niewiele, najłatwiej dostać się do lekarza. Niestety, z reguły tego rodzaju ośrodki zdrowia oferują jedynie porady lekarzy rodzinnych. Jeśli niezbędna jest konsultacja specjalisty – pozostaje czekać. Bardzo długo czekać.
Lekarz na abonament
W związku z pogarszającą się sytuacją z dostępem do publicznej służby zdrowia, szansę na zwiększenie zysków zauważyły prywatne kliniki medyczne, które coraz intensywniej reklamują się oferując stałe abonamenty i dostęp do szeregu specjalistów w bardzo krótkim czasie.
– Dziś nie ma możliwości dostania się do lekarza w publicznej służbie zdrowia – słyszymy od pracowniczki jednej z gdańskich klinik. – Dlatego my oferujemy atrakcyjną ofertę abonamentową.
Roczny abonament w prywatnej klinice to wydatek co najmniej 2 tys. zł.
Albo abonament albo jedzenie
– Dla mnie to zdecydowanie za dużo – mówi pani Zofia, emerytka, od lat chorująca na cukrzycę. – Miesięcznie to około 200 zł. Skąd mam na to wziąć jeśli emerytury mam niecałe 1000 zł? Po wykupieniu leków i zrobieniu opłat, na życie zostaje mi w najlepszym razie 300 zł. Jak zapłacę za lekarza to zostanie 100. Do pracy iść nie mogę, bo zdrowie mi nie pozwala. I co mam zrobić?
Podobnych sytuacji znamy zdecydowanie więcej.
Adamowicz funduje
W tym miejscu warto wspomnieć o bardzo dobrym pomyśle władz Gdańska. Otóż na zdecydowaną pochwalę zasługuje akcja, którą realizuje prezydent Paweł Adamowicz, który już po raz czwarty funduje nagrody dla pracowników gdańskiej służby zdrowia za osiągnięcia w ochronie zdrowia i szczególny charakter pracy na rzecz pacjenta.
Pula pieniężna na ten cel to 90 tysięcy złotych. Do nagrody zgłaszani są ci, którzy na co dzień niosą innym pomoc i bez których trudno wyobrazić sobie służbę zdrowia: pielęgniarki, ratowników i innych pracowników medycznych.
Główną ideą nagrody jest promowanie osób, które w szczególny sposób przyczyniły się do budowania solidarności z osobami cierpiącymi i ich rodzinami.
W pierwszej i trzeciej edycji prezydent Gdańska przyznał 11 nagród w łącznej wysokości 90 tys. zł w następującej wysokości: 2 nagrody po 15.000 zł, 3 nagrody po 10.000 zł, 6 nagród po 5.000 zł oraz trzy wyróżnienia niepieniężne za szczególne umiejętności organizacyjne i sprawne zarządzanie placówką służby zdrowia dla osób z kadry kierowniczej. W drugiej edycji (w 2010 roku) nagród było 10.
Potrzeba zmian systemowych
Tego rodzaju inicjatywa, choć godna pochwały, jest jedynie symboliczna w obliczu potrzeb, jakie faktycznie wykazuje system opieki zdrowotnej. Jest to jednak sygnał dla wszystkich pracujących w służbie zdrowia, że pomimo bardzo niesprzyjających okoliczności, warto na pierwszym miejscu stawiać dobro pacjenta. No i liczyć na to, że przyjdzie taki czas, gdy polski system opieki medycznej zacznie przypominać modele europejskie.
Jeśli znają Państwo lekarzy, pielęgniarki lub pracowników służby zdrowia, którzy wykazali się szczególną, bezinteresowną troską o pacjenta – prosimy o kontakt. Z przyjemnością opiszemy takie przypadki.