Mroczny Rycerz Powstaje
I w końcu jest! Ostatnia część trylogii Nolana o Batmanie w końcu ujrzała światło dzienne.
Przyznam, że byłem nieco zaniepokojony, gdy szedłem na ten film. Tragiczna śmierć Heatha Ledgera znaczyła, że fabuła musiała być szybko zmieniona, by Joker nie brał udziału w akcji. Z jakim skutkiem…?
Od wydarzeń z poprzedniego filmu mija osiem lat. Miasto Gotham zmieniło się niemal w utopię. Wszystko dzięki ustawie Harveya Denta, wymierzonej przeciwko zorganizowanej przestępczości. Niestety, by weszła ona w życie, Batman musiał wziąć na siebie odpowiedzialność za zbrodnie Harveya Denta i zniknąć. Z tego powodu Bruce Wayne (Christian Bale) przesiaduje cały czas w swojej rezydencji, całkowicie wycofując się z życia publicznego.
Wszystko zmienia się, gdy do miasta wkracza grupa najemników dowodzonych przez Bane’a (Tom Hardy), mającego powiązania z Ligą Cieni. Miasto znowu potrzebuje Batmana…
Fabuła, mimo, że nawiązuje do poprzedniej części, nie jest z nią całkowicie zgodna. Uważny widz zauważy kilka rzeczy, które zwyczajnie nie pasują.
Najlepszym przykładem jest brak jakiejkolwiek wzmianki o Jokerze. Powód dla którego nie mogło go być w tym filmie jest oczywisty, ale dziwnym jest, że nie zostaje on wspomniany ani razu. Co się z nim stało? Uciekł? Został zamknięty w więzieniu? Jak na postać, która pełniła ważną rolę w poprzednim filmie, myślę, że ten wątek powinien być w jakiś sposób zamknięty.
Należy również wspomnieć, że w przeciwieństwie do „Mrocznego Rycerza”, zakończenie trylogii opowiada mniej o Batmanie, a więcej o Brusie Waynie i samym mieście Gotham. Wayne przywdziewa maskę na chwilę na początku filmu, a potem nie widzimy Batmana aż do ostatniego aktu.
Tak jak w poprzednich filmach, obsada jest świetna. Christian Bale jako Bruce Wayne/Batman trzyma naprawdę wysoki poziom, chociaż moim zdaniem jego warczenie gdy przywdziewa strój Batmana brzmi dość idiotycznie.
Bane wypadł bardzo dobrze jako silny i zręczny, ale jednocześnie sprytny i przebiegły złoczyńca. Nawet jeśli nieco zabrakło mu do charyzmy Jokera.
Na pochwałę zasługuje również większość postaci drugoplanowych, w tym zawsze świetny Gary Oldman jako komisarz Gordon i Anne Hathaway, jako kobieta kot.
A więc…czy warto zobaczyć zakończenie trylogii Nolana? Jak najbardziej! Mimo, że film wydaje się w kilku momentach niezwiązany z poprzednimi częściami, a brak samego Batmana przez większą część filmu może zawieść część widzów, nadal jest to bardzo dobry film.
Świetne zakończenie, świetnej trylogii. Zdecydowanie polecam.