Wrak powinien jak najdłużej pozostać na terenie Rosji. Polska by na tym wygrała
Czekamy na przekazanie przez Rosjan wraku polskiego samolotu roztrzaskanego w Smoleńsku. Jednak w tej sprawie nasza dyplomacja od dłuższego czasu popełnia masę błędów. Dziś już niewiele można zrobić. A mogło być zupełnie inaczej. Wykorzystując wrak mogliśmy odnieść spektakularne, wizerunkowe zwycięstwo, bo jako kraj mieliśmy zdecydowanie lepszą pozycję początkową.
Oto zarys proponowanej strategii, którą strona polska powinna zacząć realizować tuż po katastrofie.
Punkt 1
Nie przywozimy szczątków samolotu do Polski. Robimy wszystko, aby pozostały one jak najdłużej na terenie Rosji. Jeśli Rosja uzna, że należy zwrócić nam samolot, nie przyjmujmy go, tłumacząc jakimkolwiek argumentem prawnym (tak, jak dziś czyni to strona rosyjska tłumacząc przetrzymywanie wraku). Mówimy Rosjanom np. tak: „Na obecnym etapie naszych badań katastrofy, nie jesteśmy jeszcze gotowi zająć się wrakiem. Jak będziemy gotowi, damy znać”.
Całość realizujemy możliwie nieoficjalnie. Realizując Punkt 1, jednocześnie uruchamiamy Punkt 2 strategii.
Punkt 2
Oficjalnie głosimy coraz większe wątpliwości wobec Rosji w związku z tym, że wrak nie wraca do Polski. Po jakimś czasie pytamy publicznie: „Czy zatem Rosjanie nie zwracając nam wraku, mają coś do ukrycia?”
Realizacja powyższej strategii stawiałaby Rosję w wyjątkowo kłopotliwej sytuacji, także na arenie międzynarodowej.
Zauważmy, że wówczas to Polska byłaby w całkowitej ofensywie i to Polska mogłaby zadecydować kiedy, jeśli w ogóle, wrak wróci do kraju. Szczątki samolotu byłyby wówczas wielkim problemem dla Rosji, która zapewne robiłaby wszystko, aby zwrócić je Polsce.
Rosjanie praktycznie nie mogliby wykonać żadnego ruchu!
- Bez akceptacji strony polskiej Rosjanie nie mogli by oddać wraku – nie ma takiej możliwości proceduralnej.
- Nie mogliby go zniszczyć – to przecież polska własność. Gdyby to zrobili, mielibyśmy międzynarodowy skandal, a na to nawet Rosjanie by sobie nie pozwolili.
- Każdy kolejny rok przebywanie wraku na terenie Rosji służyłby nam do wzmacniania tezy „Rosjanie przetrzymując wrak R11; być może mają coś na sumieniu, może coś chcą ukryć”.
Fakty są takie, że dziś, po ponad 2 latach, wartość dowodowa wraku jest żadna. Ma on jedynie wartość symboliczną. Czasem jednak warto poświęcić figurę, aby wygrać całą partię R11; jak przynajmniej mawiają szachiści. A dyplomacja ma przecież z tą dyscypliną bardzo wiele wspólnego.
Tę, rozpoczętą 10 kwietnia 2010 roku wizerunkową wojnę z Rosją, dzięki wrakowi, mogliśmy bez trudu wygrać, a jeśli nie wygrać, to przynajmniej być dla niej równorzędnym przeciwnikiem. Tak się jednak nie stało…