Mundur admirała Karwety wzbudził emocje
Na ORP „Błyskawica” wystawiono mundur wiceadmirała Andrzeja Karwety, znaleziony w Smoleńsku po katastrofie prezydenckiego samolotu. Eksponat jest zniszczony, ubłocony, a obok dla porównania pokazano nowy, elegancki, czysty, z nowymi dystynkcjami – admirała floty.
Wystawa wzbudziła kontrowersje, dyskusje, zainteresowanie jednych, oburzenie innych. Akurat tym ostatnim dziwię się najbardziej.
Przecież od lat mówimy, że muzeum to świątynia nudy. Na szczęście powoli ten trend zaczyna się zmieniać. Obowiązkowe, filcowe kapcie niedługo same staną się muzealnymi eksponatami, a nudne, ciągnące się w nieskończoność szkolne wycieczki do muzeum, organizowane w czasach PRL – jedynie wspomnieniem młodości.
Dziś wystawa, w jakiejkolwiek jest prezentowana formie, musi być miejscem ciekawym, atrakcyjnym, pobudzającym wyobraźnię, wzbudzającym emocje.
Tak jest w przypadku ORP „Błyskawica”. Pomysł, który wzbudza emocje, powoduje, że choć przez chwile staniemy w zamyśleniu – jest wielką wartością. Zwłaszcza w dzisiejszym świecie, w którym dominuje tania, bezwartościowa, ogłupiająca rozrywka dla mas.
A doszukiwanie się w wystawie motywów politycznych – bo i takie głosy pojawiły się w debacie publicznej – jest w tym wypadku interpretacją chybioną.